Koniec przedpremierowych recenzji gier Bethesdy
W branży pełnej pułapek na konsumenta, wydawca zdecydował, że lepiej będzie bez drogowskazów.
Zrozummy się dobrze - nie żałujcie mediów growych. Nie o to chodzi. Zresztą w Polsce i tak otrzymanie gry do recenzji, by spokojnie wyrobić się z nią przed premierą graniczy z cudem. Ale trochę już o tych grach piszę i nie umiem wyzbyć się wrażenia, że coraz trudniej być zadowolonym graczem. Na każdym kroku chcą nas naciąć.
No właśnie - Bethesda. Gdy zachodni dziennikarze podnosili lament, że nie zagrają w DOOM przed premierą, można było obstawiać, że gra będzie niewypałem. Takie sytuacje są bardzo rzadkie i generalnie świadczą o braku zaufania do produktu przez wydawcę. Premierowy zwiastun zdąży jeszcze zgarnąć kilka preorderów zanim prasa dostanie crapa w łapki i rozsmaruje go na swoich łamach. Ale DOOM niewypałem nie był, gra zaskoczyła i w moim rankingu spokojnie będzie w pierwszej dziesiątce gier roku.
Nie chodziło o jakość, a o gruntowną zmianę polityki Bethesdy, którą firma właśnie ogłosiła. Nie będzie udostępniała gier do recenzji przed premierą. Żadnych i nikomu. Zaczynając od Dishonored 2 i odświeżonego Skyrima. Choć najwidoczniej już są wyjątki.
Czy Bethesda ma do tego prawo? Oczywiście. Jest wydawcą, dla którego najważniejsze są wyniki i może o nie zabiegać jakkolwiek mu się podoba. Ale mnie ten krok martwi. Jak wspomniałem wyżej - nie chodzi o to, że Poly nie będzie mieć gry przed premierą, bo jesteśmy w Polsce i zwykle i tak ich nie mamy. Chodzi mi o kolejny antykonsumencki manewr, który być może spodoba się innym wydawcom. Tym samym wydawcom, którzy tak chętnie chwalą się dziesiątkami przedpremierowych nagród, które media przyznają na rozmaitych targach. Gra, która jeszcze nie wyszła jest oblepiona wlepkami z komplementami. Ciekawi mnie czy w przypadku Bethesdy dalej tak będzie czy przedstawiciele największych serwisów wykażą się choćby śladowym instynktem samozachowawczym.
I tak, jak chciałbym wierzyć w świadomość konsumentów, tak już dawno nie mam żadnych złudzeń. Wiecie, że w dniu premiery Battlefield 1 sprzedał się w Wielkiej Brytanii lepiej niż Battlefield 4 i Hardline razem wzięte? A ile było mówienia, że po koszmarnym stanie "czwórki" w dniu premiery i długo po niej, już nigdy nie warto kupować Battlefielda w ciemno? My - gracze - jako grupa nie jesteśmy zbyt rozgarnięci. Ludzie trzepiący na nas kasę będą to wykorzystywać. Więc nie żałujcie mediów growych. Ale siebie żałować trochę możecie. Gracz znów jest dziś zepchnięty na odrobinę gorszą pozycję.
Maciej Kowalik