Koniec darmowych gier? Decyzja UOKiK wywróci branżę do góry nogami?

Koniec darmowych gier? Decyzja UOKiK wywróci branżę do góry nogami?

Koniec darmowych gier? Decyzja UOKiK wywróci branżę do góry nogami?
marcindmjqtx
24.08.2012 16:54, aktualizacja: 05.01.2016 16:37

Od kilku lat "darmowe" gry święcą triumfy. Czy fair jest reklamowanie ich jako bezpłatne, chociaż w środku znajdziemy płatne opcje? UOKiK uważa, że nie.

Czym są "darmówki"? "Freemium" zacząło robić furorę kilka lat temu. Szczególnie w branży gier - jest cała masa tytułów "Free2Play". Ten model przypadł szybko firmom do gustu, ponieważ pozwalał dotrzeć do masowego odbiorcy, wyeliminować lub znacznie obniżyć piractwo, a jednocześnie przynosił niezłe przychody. I to mimo tego, że jego kluczowym elementem jest darmowość.

Model "Free2Play" charakteryzuje się tym, że chociaż rdzeń usługi jest bezpłatny, to już bonusy lub dodatkowe rzeczy wymagają opłaty. Pomysł sprowadza się do stwierdzenia, że jeśli przyciągniemy do gry rzesze osób, to nawet jeśli tylko niewielka część z nich coś kupi, to i tak w kieszeni twórców wylądują ładne sumy. Jak się okazuje, ten model się sprawdza. Przykładem niech będzie choćby CSR Racing na iSprzęt, który, mimo "darmowości", co miesiąc notuje przychody rzędu 12 mln dolarów.

Kosztowne "Wojny Czołgów" - 39 tys. zł kary

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów pod koniec lipca wydał decyzję, że twórcy polskiej gry "Wojny Czołgów" na komórki, CT Creative Team, wprowadzali konsumentów w błąd twierdząc w reklamach, że produkcja jest "bezpłatna". Jak czytamy w uzasadnieniu decyzji:

Przedsiębiorca ma obowiązek poinformowania w sposób rzetelny i prawdziwy o cechach oferowanego towaru już w reklamie. CT argumentowało, że "za darmo" odnosiło się do pobrania gry i grania w nią. Wskazywało, że informację o płatnościach umieszczono w regulaminie usługi. Urząd stwierdził jednak, że:

Sama możliwość uzyskania dodatkowych, szczegółowych informacji z okreslonych zródeł nie może służyć do prostowania informacji zawartych w reklamach. Urząd uznał, iż przekaz reklamowy typowy konsument zrozumie jednoznacznie - gra jest w pełni darmowa. A to oznacza, że umieszczanie w tytule płatnych bonusów jest nieczystym zagraniem.

Problem w tym, że większość "darmowej" branży tak się reklamuje. Taki przekaz jest bowiem najmocniejszy. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Strona Lineage 2 wita nas przyciskiem "zagraj NAPRAWDĘ za darmo" (w grze znajdziemy płatne bonusy),  popularne World of Tanks krzyczy "GRAJ ZA DARMO" (za złoto, które nabywamy za prawdziwą walutę, kupujemy lepszą amunicję i przyspieszamy nasze postępy), w Appstorze czy Google Play znajdziemy mnóstwo "darmowych" tytułów (z płatnymi opcjami w środku), a EA ma nawet stronę www.gramyzadarmo.pl.

Odnieśliście wrażenie, że w tej grze znajdziemy płatną zawartość? Nie, ja też nie. A są - bronie, bonusy, skórki. To samo dotyczy innych, "darmowych" gier EA. Szef firmy, John Riccitiello, stwierdził raz wprost, że:

Można wiele powiedzieć o grach "Free2Play", ale na pewno nie to, że są "darmowe". Poinformował, że gracze bawiący się tytułami EA prędzej czy później wydają kilka dolarów na bonusową zawartość. Polski oddział EA nie chciał skomentować tej sprawy.

Zbyt duża ochrona? Chociaż można zrozumieć rozżalenie osób, które ściągnęły grę, żeby tylko odkryć, że część opcji jest płatna, to jednak rodzi pytanie, czy UOKiK nie jest przypadkiem nadopiekuńczy w tej akurat kwestii. A to z dwóch powodów. Po pierwsze, zarówno w przypadku "Wojny Czołgów", jak i innych gier, rzeczywiście, zainstalowanie i granie w produkcję jest darmowe. W zależności od tytułu zależy, jak wiele zawartości jest udostępniania graczom za darmo, a za ile trzeba płacić, niemniej rdzeń jest bezpłatny.

Po drugie, rynek gier "darmowych" pierwsze lata ma już za sobą i można powiedzieć, że już okrzepł. W efekcie sloganu "za darmo" używają wszyscy, na całym świecie. "Za darmo" jest niesamowicie skutecznym wabikiem, i choć rzeczywiście nie mówi całej prawdy, to trudno sobie wyobrazić, żeby cały świat nagle z niego zrezygnował. A musiałby, bo w internecie nie ma granic.

Większość gier "darmowych" jest autorstwa firm, które nie są zarejestrowane w Polsce, chociaż ich produkty są u nas jak najbardziej dostępne. A to oznacza, że UOKiK może mieć problemy z prowadzeniem postępowań przeciw nim. Co prawda Europejskie Centrum Konsumenckie poinformowało nas, że jeśli firma działa na terenie UE, to UOKiK może współpracować z odpowiednimi urzędami w danym kraju, postępowanie jednak wtedy się wydłuża, a i powstaje pytanie, czy inne urzędy będą miały podobny pogląd na sprawę tę sprawę co polski.

Ciekawe jest to, że trzy lata temu UOKiK prowadził podobne postępowanie w sprawie "Miss Wapster", również darmowej gry na komórki z płatnymi opcjami, wtedy jednak sprawę zamknięto. W przypadku "Wojny Czołgów" decyzja zapadła. Niby w naszej, konsumentów, ochronie, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że CT Creative Team po prostu miało pecha i oberwało za praktyki całej branży, która nadal będzie nas kusiła "darmowością".

UOKiK poinformował nas, że nie prowadzi obecnie żadnych innych postępowań w sprawie "darmowych" gier i usług.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)