Koniec bullshotów i ślicznych artworków do brzydkich gier na Steamie
Valve prosi developerów, by pokazywali prawdziwe oblicze swoich produkcji.
02.11.2016 12:19
Wielu autorów lubi reklamować swój słaby pixelart artworkami, przedstawiającymi piękne stwory czy herosów, którzy w grze mogą okazać się kilkoma kwadratami na krzyż. Sama grafika nie jest żadnym wyznacznikiem jakości, ale byłoby naprawdę miło, gdyby w sklepie nie mamiono nas obrazkami gry, które nijak mają się do rzeczywistego produktu. No Man's Sky po prostu przelało czarę goryczy, gdy brytyjska organizacja Advertising Standards Authority badając sprawę nieuczciwego reklamowania produkcji studia Hello Games, zwróciła swój wzrok na obrazki, którymi ta promowana jest na Steamie. Valve wzięto wtedy na celownik jako współwinnego. I mamy efekty.
Firma rozesłała do developerów notkę, informującą m.in. o zmianach w prezentowaniu gier potencjalnym nabywcom. Znajdujemy w niej dwa punkty. Pierwszy odnosi się do oznaczania obrazków, które nie są odpowiednie dla niepełnoletniego odbiorcy. Bardziej interesuje nas drugi.
W rozwinięciu Valve precyzuje, że chodzi o obrazki z rozgrywki.
W razie, gdyby ktoś dalej nie wiedział o co chodzi, Valve pokazuje wszystko na przykładzie swojej gry Dota 2.
Według Valve zmiany powinny zacząć być widoczne w przeciągu najbliższych tygodni. Kwestią otwartą pozostaje stanowczość firmy w egzekwowaniu swojej - było nie było - prośby. Valve nie jest znane ze szczególnie restrykcyjnej polityki, choć gdy już reaguje na jakieś nieprawidłowości robi to zwykle w sposób zdecydowany. Ale pojedyncze wybuchy to jednak zbyt mało, by mówić tu o jasnych regulacjach, mających na celu dobro graczy, którzy w tym gigantycznym oceanie chcieliby łatwiej znajdować gry, warte ich uwagi.
Powyższa prośba jest częścią gruntowniejszych zmian, które mają na celu polepszyć widoczność tytułów, które mogłyby nas konkretnie zainteresować. W każdym razie - im mniej ściemy w sklepie, tym lepiej dla jego klientów - to oczywiste. Super, że Valve, będące największą platformą cyfrowej dystrybucji gier wreszcie to zrozumiało.
Maciej Kowalik