Konami załatało Silent Hill HD Collection na PS3. Wersja na Xboksa poprawek nie dostanie
Dzięki firmie, która najpierw kasuje pieniądze za wypuszczenie niedorobionej gry, a potem odmawia poprawienia błędów, każdy z nas może poczuć się, jak gracz drugiej kategorii.
09.08.2012 | aktual.: 05.01.2016 16:38
To naprawdę żenująca sytuacja. Nie tak dawno pisaliśmy o problemach autora FEZ-a, który postanowił nie wypuszczać łatki, eliminującej występujący u 1% graczy problem, z uwagi na to, że musiałby za to zapłacić. Wtedy mówiliśmy jednak o niezależnym twórcy.
Konami to wielka firma, Silent Hill to niegdyś jedna z jej flagowych marek. Tymczasem do sprzedaży dopuszczono produkt, o którym Marcin Jank pisał w recenzji:
Wersja na Xboxa 360 cierpi również na fatalną przypadłość - gra zawiesza się po zdobyciu osiągnięcia. Ilekroć „wpadnie” ono w czasie odgrywania jednej ze scenek przerywnikowych, scenka ta zaczyna się jąkać i wyświetlać w ślimaczym tempie. Piętnastosekundowy przerywnik potrafi trwać w takich okolicznościach nawet dziesięć minut! Jedyna rada, bo pominąć tych scenek się nie da, to uzbroić się w cierpliwość albo zresetować konsolę. Pisał o Xboksie, bo taką wersję recenzował, ale i na PS3 nie było różowo. Na forach internetowych i Youtube roiło się od przykładów błędów, które sprawiały, że "odświeżone" gry nie przysparzały serii zwolenników. Po czterech miesiącach Konami w końcu udało się wypuścić łatkę, która ma rozwiązywać te problemy. Ale tylko na PS3.
Graczom, którzy kupili grę w wersji na Xboksa, firma ma do przekazania tylko zdawkowe przeprosiny. Konami nie zaoferowało mediom ani słowa wyjaśnienia sytuacji. Po przygodach autora FEZ domysły idą w stronę opłat za kolejne aktualizacje na konsoli Microsoftu, ale nikt tego oficjalnie nie potwierdził.
Konami mocno straci wizerunkowo - gracze, łatwo nie zapominają takich rzeczy. Z drugiej strony Microsoft powinien zareagować, bo jeśli do Xboksa przylgnie łatka konsoli, na której nie łata się dziurawych gier z uwagi na koszta, to nie łatwo będzie się z tego wykaraskać.
źródło: The Verge
Maciej Kowalik