Komputery z Max‑Q od Nvidii to duży skok jakościowy względem dotychczasowych laptopów dla graczy
Na pierwszy rzut oka jest naprawdę lepiej, wydajniej, ciszej i chłodniej. W większości przypadków.
W ubiegłym tygodniu miałem okazję przyjrzeć się bliżej paru notebookom wykonanych zgodnie ze specyfikacją Max-Q od Nvidii. Dla przypomnienia, to połączenie wydajnych podzespołów, w tym kart graficznych opartych na architekturze Pascal, odpowiedniego oprogramowania i wytycznych dotyczących projektowania laptopa. Dzięki temu, w teorii, mamy otrzymać sprzęt mocny, bardzo dobrze radzący sobie w grach, a jednocześnie cichy, nieprzegrzewający się i mobilny.
Dopiero przy bliższym poznaniu widać, że są to sprzęty zaprojektowane z myślą nie tylko o wydajności, co dziś nie jest trudne, ale też komforcie użytkowania, co w przypadku notebooków może być problematyczne. Weźmy na przykład takiego Zephyrusa od Asusa. W mierzącej niecałe 2 centymetry grubości obudowie upchnięto procesor Core i7-7700HQ, 24 gigabajty RAM-u i GTX-a 1080. Jak na to nie patrzeć, bardzo mocna konfiguracja. I grzejąca się.
Max-Q Reveal from COMPUTEX - in under 3 Minutes!
Tylko że tego ciepła nie czuć aż tak bardzo, jak można by się spodziewać, a to dzięki kilku prostym sztuczkom projektowym. Klawiatura została przesunięta maksymalnie blisko krawędzi obudowy, a gładzik wylądował po prawej stronie. Z kolei elementy generujące najwięcej ciepła wylądowały „nad” klawiszami, zatem kładąc na nich dłonie nie czujemy gorąca. Dodatkowo po otwarciu laptop lekko się unosi zyskując dodatkowe ujście gorącego powietrza. Żeby było jasne, nadal czuć, że coś tam się grzeje, a podejrzewam, że po dłuższej sesji na kolanach zrobiłoby się niekomfortowo, ale różnica jest bardzo wyraźna. Z drugiej strony mamy takiego Dream Machines, również z i7-7700HQ, ale ze słabszym GTX-em 1060, po włożeniu ręki pod którego prawie się poparzyłem, zatem sam znaczek Max-Q nie oznacza z automatu, że sprzęt się nie grzeje.
Max-Q to jednak nie tylko hard-, ale też software. Sama aplikacja GeForce Experience ma te same funkcje, co jej stacjonarny odpowiednik, zatem mamy Nvidia Share umożliwiające nagrywanie i streamowanie rozgrywki oraz robienie zrzutów ekranu (również w technologii Ansel), Game Ready Driver, G-SYNC czy opcję Highlights, ale jest też jeden dodatek – tryb WhisperMode.
Działa on w ten sposób, że ogranicza liczbę wyświetlanych na sekundę klatek w grze tak, by odciążyć podzespoły laptopa. Dzięki temu sprzęt zużywa mniej prądu, mniej się grzeje i jest cichszy, co na pewno doceni każdy, kto z różnych powodów nie może pozwolić sobie na trzymanie wyjącej bestii w domu czy podróży. Obecnie tryb posiada 400 predefiniowanych profili dla najpopularniejszych gier i na przykład taki Wiedźmin 3 ograniczony jest do 30 klatek na sekundę. Jest to jakieś rozwiązanie, które mógłbym wykorzystać w podróży albo w sytuacji, w której partnerce przeszkadzałby szum wentylatorów, natomiast nie wiem, czy chciałbym, aby ograniczano mi klatki w multiplayerowym shooterze. No i czy po to kupuję laptopa z GTX-em 1080, by mieć „kinowe doznania”?
Samo Max-Q na pewno jest rozwiązaniem ciekawym i bezsprzecznie ogromnym krokiem do przodu, jeśli chodzi o gamingowe notebooki. Te sprzęty mniej się grzeją, są cieńsze, bardziej poręczne i ich użytkowanie jest przyjemniejsze, a to wszystko przy wydajności nieustępującej stacjonarnym pecetom. Nie traktujcie tego jednak jak testu, bo pokaz wyglądał tak, że przez dwie godziny mogliśmy zapoznać się z kilkoma laptopami, z każdym spędzając najwyżej kilkanaście minut. Nie dało rady sprawdzić ani pracy na baterii, ani poziomu generowanego hałasu. Postaramy się zdobyć egzemplarz i sprawdzić go w bardziej domowych warunkach i w podróży. A niżej możecie sprawdzić specyfikacje wszystkich notebooków dostępnych na pokazie.
Bartosz Stodolny