Kolekcjonerka Battlefield 1 będzie miała wszystko. Oprócz samej gry
Wow.
Za grube na Ścinki, zdecydowanie. Przedstawiam pięć rzeczy, które musisz wiedzieć o kolekcjonerskiej edycji Battlefield 1:
- zapakowana jest w efektowne pudło, któremu jak zawsze trudno będzie znaleźć miejsce na półce;
- zawiera bardzo atrakcyjną figurkę;
- oraz steelbook. Steelbook zawsze spoko;
- zawiera cały zestaw dodatkowych bajerów: talię kart, propagandową chustę, naszywkę i pojemniczek na wiadomości przesyłane gołębiami z kodem na DLC;
- nie zawiera gry.
Ale tak naprawdę, w ogóle nie ma Battlefielda w tym Battlefieldzie. Ani wersji fizycznej, ani cyfrowej. Co przy cenie 130 dolarów na Amazonie jest - jakby to ująć - zastanawiające. Czyli do swojej ekskluzywnej kolekcjonerki należy dokupić jeszcze nowiuśką grę za jej pełną cenę. Ktoś w Sieci zauważył, że to łatwiejsze rozwiązanie dla wydawcy, bo "deluksy" nie będą przypisane do platform, więc łatwiej będzie je sprzedać. Tylko ja myślałem, że edycję kolekcjonerską powinna sprzedać sama dodatkowa zawartość, a nie fakt, że "będzie pasować" do gry i na konsoli, i na komputerze.
Jeżeli głębiej pogrzebać, istnieje jeszcze coś takiego, jak Exclusive Collector's Edition, w którym - za cenę 210 dolarów - powinniśmy już znaleźć wszystko to, co w "podstawowej" wersji bajeranckiej, plus samą grę. Dla kogo zatem powstała powyższa opcja? Najwyraźniej dla tych kolekcjonerów, którzy albo nie grają, albo grają po latach niższym kosztem, a zbierają wyłącznie bajery okołogrowe. Albo żeby wkręcić niewczytujących się w opisy przedmiotu na portalach aukcyjnych. Takich prosimy o ostrożność, bo skończycie ze statuetką i chustą, ale bez najbardziej wyczekiwanego FPS-a drugiej połowy roku.
Historia EA i "lepszych" wydań to dość mroczny wątek. Od razu przypomina mi się pełna edycja Battlefronta czy też raczej suma, jaką należało na tę grę wydać. Wtedy jeszcze przy wielkich obietnicach poważnego rozbudowania pozycji w przyszłości. Chyba wolałbym troszkę dozbierać i postawić pod telewizorem nową konsolę niż pakować się w zakup gry za około osiemset złotych. Największa kolekcjonerka, na jaką się połakomiłem - Bravely Second na 3DS-a - jest tak duża, że nie mam dla niej miejsca. Leży zapomniana, ze swoją figurką, artbookiem na dwieście stron i innymi pierdółkami, gdzieś w szafie z ubraniami. Ale swag.
Adam Piechota