Kolejny Rekord Guinnessa związany z grami ustanawia Koichi Sugiyama
Czyli kompozytor muzyki do gier z serii Dragon Quest.
Choć dla mojego pokolenia wynik pojedynku Final Fantasy z Dragon Questem jest raczej przesądzony, z perspektywy czasu wybieram zacofane odrobinę gierki dawnego Enixa niż dziwactwa, jakie od dekady serwują mi Finale. W każdym razie bez dyskusji pozostaje wiek obu serii. Wiedzieliście o tym, że Dragon Quest jest jeszcze starszy od pożegnalnej fantazji Squaresoftu? Ma już trzydzieści lat, a zatem w Valhalli gier konsolowych będzie spożywał posiłki wraz z największymi ikonami Nintendo.
Co często przesądza o nostalgicznej sile starych jRPG-ów? Muzyka. Tak jak na skrzydłach Final Fantasy wyleciał Nobuo Uematsu, Dragon Quest zapoznał świat z wrażliwością Koichiego Sugiyamy. Który to towarzyszy serii od samego początku. Tak, Koichi ozdabia swymi kompozycjami jedną markę od trzydziestu lat, odpowiada także za muzykę nadchodzącej wielkimi krokami "jedenastki". Ukończył w tym roku (11 kwietnia) osiemdziesiąt pięć lat, co czyni z niego najstarszego żyjącego kompozytora związanego z grami wideo. Na wpis w Księdze Rekordów Guinnessa z pewnością sobie zasłużył.
To dobre miejsce, by powspominać. Mój wybór w serii jest dość banalny - kocham Dragon Quest VIII: Journey of the Cursed King. Przede wszystkim dlatego, że od niego zacząłem znajomość z marką Enixa. Ale gdy po dziesięciu latach i dziesiątkach następnych RPG-ów przesłuchuję jej ścieżkę dźwiękową, nadal czuję ciarki wzdłuż całego ciała. Z gry do dzisiaj pamiętam otwarty świat, zabójczo piękny, jeśli bierzemy pod uwagę ograniczenia sprzętowe PlayStation 2, oraz właśnie melodie Koichiego Sugiyamy.
Za rok czy dwa wskażę tutaj pewnie inną odsłonę, ponieważ w myśl osobistego wyzwania zaliczam coraz więcej dawnych produkcji Atlusa i Enixa, by ciągle poszerzać kontekst, lecz na razie wygrywa sentyment. "Ósemka" do dzisiaj jest jedną z moich ulubionych gier szóstej generacji, obok Okami czy Shadow of the Colossus. A zmierza też na 3DS-a.
Fanów japońskich erpegów nie muszę zachęcać do odświeżania ścieżek dźwiękowych. Mają to wpisane w DNA.
Adam Piechota