Kolejne starcie na linii Ubisoft – Vivendi. Tym razem wygrywają bracia Guillemot
To jednak nie koniec kłopotów wydawcy, bo skoro nie dało się po dobroci, Vivendi wraca do oryginalnego pomysłu.
Wczoraj rano odbyło się zgromadzenie udziałowców Ubisoftu. Coś takiego nie jest niczym nadzwyczajnym (choć zgromadzenia dzielą się na "zwyczajne" i "nadzwyczajne") i w każdej spółce odbywa się przynajmniej raz do roku. Jednak w przypadku Ubisoftu wczorajsze zgromadzenie mogło poważnie zagrozić pozycji braci Guillemot i ostatecznie zaważyć na przyszłości wydawcy.
Otóż od jakiegoś czasu francuski koncern medialny Vivendi próbuje przejąć kontrolę nad Ubisoftem. Najpierw firma skupowała akcje wydawcy, później przejęła należący do niego Gameloft, a teraz, jak donosi Polygon, ma już 23 procent udziałów w spółce. Tymczasem rodzina Guillemot na początku września podjęła decyzje o kupnie dodatkowych 3,5 procenta udziałów, które dołączą do 9 procent już przez nią posiadanych.
Tak w skrócie wygląda historia walki o kontrolę nad Ubisoftem. Warto dodać, że jak dotąd bracia Guillemot walkę tę przegrywali, ale wczoraj udało się odnieść małe zwycięstwo, choć bardziej wynika ono z bierności Vivendi.
Wszystko bowiem wskazywało na to, że koncern będzie chciał wprowadzić do rady dyrektorów spółki swoich ludzi. Rada taka ma ogromny wpływ na funkcjonowanie firmy, dyrektorzy między innymi nominują i odwołują prezesa zarządu czy akceptują plany dotyczące rozwoju przedsiębiorstwa. Nic dziwnego zatem, że Vivendi chciało mieć tam swoich przedstawicieli.
Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Vivendi nie zaproponowało swoich kandydatów, a nie dość, że Yves i Gerard Guillemot zachowali swoje miejsca w radzie, to udało się jeszcze wprowadzić do niej dwóch członków niezależnych. Po zakończeniu zgromadzenia rzecznik Ubisoftu powiedział Polygonowi:
Wbrew pozorom sytuacja ta wcale nie oznacza, że bracia Guillemot mogą być spokojni o przyszłość założonej przez siebie firmy. Następne głosowanie nad składem rady dyrektorów dopiero za rok, a mało prawdopodobne, żeby Vivendi chciało tyle czekać. Zatem wszystko wskazuje na to, że koncern wróci do pierwotnego planu dokonania wrogiego przejęcia. A choć najwięksi udziałowcy faktycznie popierają Ubisoft, to jest sporo mniejszych, którzy mogą dać się skusić perspektywą szybkiego zarobku (Vivendi skupuje akcje po cenie dużo wyższej, niż rynkowa).
Co ciekawe, nie tylko udziałowcy wspierają Ubisoft. Wśród najczęściej używanych hashtagów na Twitterze znalazł się wczoraj #WeAreUbisoft, za pomocą którego nie tylko pracownicy, ale też gracze wyrażają swoje poparcie dla firmy. Ponadto wydawca uruchomił specjalną stronę, na której przekonuje, że niezależność od Vivendi to najlepsza droga do rozwoju.
I choć cała historia walki pięciu braci o kontrolę nad założoną 30 lat temu firmą jest na swój sposób wzruszająca, to nie ma się co łudzić, że Vivendi odpuści. Ubisoft to bardzo łakomy kąsek, bo firma stale zwiększa swoją wartość, a koncern dysponuje praktycznie nieograniczonymi zasobami na kolejne akcje masowego skupowania udziałów.
Bartosz Stodolny