Jeśli chodzicie jeszcze do szkoły, to może być Wam nieobcy motyw rywalizacji z innymi klasami. Niby wszyscy przebywacie codziennie w tym samym budynku i powinniście stać ramię w ramię, to często rodzą się wzajemne antypatie i nieporozumienia. Skąd ten temat tutaj? Bo w Kojima Productions jest podobnie jak w szkole.
W chwili obecnej ta będąca pod skrzydłami Konami firma się rozrosła i siłą rzeczy pracuje w niej kilka zespołów, wśród których są te odpowiedzialne za MGS: Rising i MGS: Peace Walker. Mimo, że to ta pierwsza gra wyjdzie na konsole nowej generacji, to paradoksalnie druga przyciąga większą uwagę - przede wszystkim z racji tego, że to będzie prawdziwy następca świetnego MGS4. W takim wypadku to ta druga ekipa powinna dostawać większe, bądź przynajmniej równe wsparcie szefostwa. Tak się jednak nie dzieje, a Hideo Kojima w wywiadzie dla Gamepro zdradził, że ekipy za sobą nie przepadają:
Powodem, dla którego mówię, że oni nie są dobrymi przyjaciółmi jest to, że ekipa od PSP pracuje dzień i noc, aby zrobić grę lepszą od MGS4, ale oczywiście nie są w stanie tego zrobić ze względu na wiele ograniczeń. Z drugiej strony, ekipa od Risinga korzysta z ogromnej ilości pieniędzy, pojemności i mocnej specyfikacji sprzętu. Teraz wyobraź sobie ekipę od PSP patrzącą na tych od Risinga i mówiącą, oni mają masę pieniędzy i wystarczającą moc. To jest powód, dla którego nie są oni dobrymi przyjaciółmi. Cóż, życie, jakby to wielu powiedziało. Nie zawsze można mieć lepiej niż inni. Jeśli do tego się jednak doda, że nad Peace Walkerem pracuje ekipa weteranów, to tym bardziej zrozumiała staje się ich niechęć w stosunku do rozpieszczanych "dzieciaków". Tak to już jednak bywa, miejmy tylko nadzieje, że te nie najlepsze nastroje w firmie nie wpłyną negatywnie na kształt obu gier. Wieloosobowe przygody Snaków zapowiadają się ciekawie, natomiast ja mam też nadzieję, że już wkrótce dowiemy się czegoś o Risingu. Oby najpóźniej na TGSie.
