Rynki w Stanach i Europie są o wiele bardziej zrównoważone. Są tam gry "dla każdego" - nazywanie ich grami dla dzieci byłoby niestosowne - ale jest też bogata baza gier tworzonych z ludźmi z przemysłu filmowego, które pokazują czym jest wysoka rozdzielczość. Jestem uzależniony od Left 4 Dead, a ludzie mówią mi, że ta gra nigdy nie sprawdziłaby się w Japonii. Może powinienem przestać być Japończykiem [śmiech] No cóż, Kojima jest już w branży tak długo, że najwidoczniej dobre, zachodnie tytuły musiały wywrzeć na nim wrażenie. Zauważył on również, że na tegorocznych nagrodach Spike TV japońskie produkcje nie były mocno widoczne. Czemu deweloperzy z Kraju Kwitnącej Wiśni mają problemy z doścignięciem zachodniej konkurencji? Kojima wie!
Bo są Japończykami. Japonia ma swoje książki, filmy i muzykę. Nie możesz eksportować rozrywki, która jest w języku japońskim, więc jest ona oparta o budżety, które gwarantują zysk ze sprzedaży na tamtejszym rynku.Tymczasem anglojęzyczny świat obejmuje całą planetę. Najstraszniejszy scenariusz to taki, w którym ludzie zachodu przepuszczą pomysły z japońskich gier przez Hollywoodzką maszynę marketingową i będą czerpać wszystkie zyski. Wtedy nie będzie już żadnych, nowych japońskich twórców. Przyznam, że Kojima otworzył mi oczy na tę sytuację, wcześniej jakoś nie dostrzegałem tego problemu. Teraz tym bardziej boli mnie słabiutka passa Square-Enix i ich gier rpg na Xboksie 360. Silna ofensywa na zachód nie może się udać z tak przeciętnymi grami, jak Last Remnant czy Infinite Undiscovery. Mam nadzieję, że Kojima jednak nie przestanie być Japończykiem i ma jakiś plan...
Maciej Kowalik