Oni (deweloperzy) traktują Wii jak stary rynek PC - tworzą tanie, dostępne gry. Myślą, że jeśli stworzą 10 tytułów i 2 z nich są hitami, to sfinansują one pozostałe 8. Ale zapominają, że te 8 badziewnych gier zaleje rynek co doprowadzi do problemów związanych z produkcją - a także rozzłości sklepy detaliczne. Poza tym konsumenci będą wkurzeni, ponieważ będą zagubieni. Rzeczywiście, porównanie do rynku PC wydawać się może i trafne, ale na pewno nie u nas. Różnica jest taka, że tanie, dostępne gry na PC kosztują tutaj góra kilkanaście złotych i leżą w każdym kiosku. Tytuły na Nintendo to zaś wydatek rzędu przynajmniej 100zł, z reguły około 200zł, a i ich dostępność na naszych półkach jest znikoma. Gdyby jednak było tak jak pisze i u nas (bo wnioskuję, że w USA tak jest) to rzeczywiście - klient ma prawo czuć się zagubiony. Hartmann dodał także komentarz odnośnie ich badziewnych Carnival Games:
Gdybyśmy wydali to w zeszłym tygodniu, byłoby znacznie ciężej. Teraz jest o wiele za dużo towaru na rynku Wii i ciężko zabłysnąć. No pewnie, że ciężko jeśli wydaje się tak słabe gry. Gdybyście jednak panowie przysiedli i stworzyli coś nowatorskiego i niekoniecznie opierającego się na mini-grach to nie martwcie się, prasa i internet zapewne wypromowałyby tę grę wystarczająco mocno. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że na Wii nawet z średnio-dobrą grą właśnie łatwiej zabłysnąć, gdyż takich po prostu brakuje. Czy Sega wydaje dużo na promocję The Conduit? Obawiam się, że póki co niemal nic. A każdy wie co to za gra - bo jako jedna z niewielu zapowiada się nieźle. Tak więc 2K - nie marudzić, do roboty.
Jakub Tepper
[via MCV]
