Klimatyzator: co przeczytać, co obejrzeć i czego posłuchać, by lepiej wczuć się w Deus Ex: Bunt ludzkości
Cyberpunk to gatunek bardzo pojemny i wydawałoby się oczywisty: Gibson, Sterling, Stephenson i... No właśnie - jest tego mnóstwo. Podpowiadamy, po co sięgnąć, by wprawić się w nastrój przed premierą albo podtrzymać go po skończeniu gry. Klimatyzator to nie ranking, to nasze skojarzenia z klimatem danego tytułu. Uwaga: długie, ale przecież dla tych, co lubią czytać. I oglądać. I słuchać.
24.08.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:44
CO PRZECZYTAĆ? .
Jacek Dukaj - „Czarne oceany”
W nie tak dalekiej przyszłości światową gospodarką targają Wojny Ekonomiczne, ludzkimi umysłami inżynieria memetyczna, a drugą powieścią w obfitym dorobku Jacka Dukaja - wizjonerstwo podane w konwencji thrillera politycznego. Głównym bohaterem jest Nicholas Hunt, ekspolityk, który nadzoruje projekt rządowy, mający przechylić szalę zwycięstwa w Wojnach na stronę USA. Utwór Dukaja - mimo że literacko wyraźnie odstaje od jego późniejszych dokonań - ma ze wszystkich przedstawionych tu powieści najlepiej wykreowaną wizję przyszłości. O ile czytając teksty z lat 80. zapewne nieraz na twarzy zagości nam uśmiech politowania, o tyle „Czarne oceany” - które na rynku pojawiły się dekadę temu - urzekają trafnością obserwacji i ogromem wyobraźni (głównie tej analitycznej), obecnie może nawet bardziej niż w 2001 r. Jeśli po „Deus Ex: Bunt ludzkości” poczujecie niedosyt po zbyt uproszczonej wizji przyszłości - co jest prawdopodobne - bez chwili wahania sięgnijcie po tę powieść. (K.B.)
.
Gibson jest uważany za ojca cyberpunka, zaś jego trylogia - za absolutną klasykę tego gatunku. Po prostu nie mogło zabraknąć tych pozycji w zestawieniu. Niemniej, co tu dużo ukrywać, jeśli śledzicie rynek SF na bieżąco i nie przeczytaliście tej trylogii w „odpowiednim momencie”, a tym samym nie macie do niego sentymentu, to ani „Neuromancer”, ani jego dwie kontynuacje raczej nie rzucą Was na kolana. Jeśli jednak dotychczas nie mieliście dużej styczności z literaturą science fiction, a lubicie klimat „DE” (ze szczyptą noir przystrojonego w hakerskie ciuszki), to nie powinniście się zawieść. (K.B.)
.
O ile wymienieni w „dodatku” Stross i Egan są już przeznaczeni głównie dla fanów SF, o tyle po trylogię Morgana mogą sięgnąć także osoby, które nie miały dotychczas styczności z gatunkiem. Ponura wizja przyszłości została tu przedstawiona w sposób przystępny - w konwencji kryminału noir. Główny bohater - Takeshi Kovacs - jest bowiem chandlerowskim detektywem przyszłości, który podczas nietypowego śledztwa korzysta z wszelkich dobrodziejstw fantastycznonaukowego inwentarza, przy okazji cynicznie komentując otaczający go, jeszcze bardziej zepsuty i przepełniony pesymizmem, świat. Bardzo w klimacie „Deus Ex”. (K.B.)
.
Philip K. Dick - „Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?”
Mimo że w poniższym zestawieniu znalazł się także film „Blade Runner”, będący adaptacją tej powieści Dicka, to warto zapoznać się również z książkowym pierwowzorem. Bo choć historia jest - w głównych założeniach - zbliżona, to powieść i film bardzo odbiegają od siebie w szczegółach i rozłożeniu akcentów na poszczególne elementy opowiadanej historii. Ponadto - bez wątpienia obydwa warianty opowieści o łowcy zbuntowanych androidów są warte zapoznania. (K.B.)
Tak jak trylogia Gibsona to absolutna klasyka cyberpunka, tak trylogia „Illuminatus!” to absolutna klasyka teorii spiskowych. Iluminaci bawarscy, dyskordianie, walka o immanentyzację Eschatonu - elementy teorii spiskowych, branych przez niektórych na śmiertelnie poważnie, tutaj pojawiają się w postmodernistycznym sosie. Złota łódź podwodna, fnordy, numerologia, seks, magia i narkotyki - w trylogii „Illuminatus” wszystkiego tego jest naprawdę sporo. To te książki w zasadzie zapoczątkowały gatunek fikcji spiskowej, który w popularnej formie zalega aktualnie na półkach księgarń jako najnowszy bestseller Dana Browna. (L.K.)
Kolejna klasyka cyberpunka. Zrujnowane wojną Stany, orbitalne korporacje rządzące światem, dwoje naszpikowanych implantami antybohterów, narkotyki, seks i przemoc. Mottem cyberpunka jest „styl nad substancją” i w tej książce z pewnością styl jest ważniejszy od intrygi. To klasyczny cyberpunk w pełnym rozkwicie, obok Gibsona jeden z archetypicznych przedstawicieli gatunku. Świat Okablowanych (Hardwired) był wykorzystany później w „Ryku tornada” (Voice of the Whirlwind), Williams napisał też opowiadanie łączące obie te książki, Solip: System, nie zostało ono jednak wydane po polsku. (L.K.)
.
Bruce Sterling - „Schismatrix”
Sterling jest trzecim, po Gibsonie i Williamsie, z „wielkiej trójcy” cyberpunka. Wprawdzie za dzieła definiujące gatunek przyjmowane są częściej powieści „Artificial Kid” i „Islands in the Net”, ale nie zostały one wydane w Polsce, podczas gdy Schismatrix doczekała się rodzimego przekładu. W świecie Schismatrix Układ Słoneczny dzieli się na dwie frakcje - specjalizujących się w inżynierii genetycznej Kształcerzy (Shapers) oraz kładących nacisk na cyborgizację i komputery Mechanistów (Mechanists). W świecie tym osadzona jest również akcja wielu opowiadań napisanych przez Sterlinga. (L.K.)
.
DODATEK Trudno oprzeć się wrażeniu, że cyberpunk umarł. Nie tylko dlatego, że każda z wymienionych tu powieści ma już średnio kilkanaście lat na grzbiecie, ale też ze względu na fakt, iż nowe książki z tego gatunku już prawie się nie ukazują. Nie ma się czemu dziwić - gdy opisywana tam przyszłość niemal stała się teraźniejszością, która często brutalnie obeszła się z częścią pomysłów, z coraz większym trudem przychodzi zachwyt nad cyberpunkiem. I mimo że dwa z poniższych tytułów są pod względem klimatu dość oddalone od nadchodzącego „Deus Ex: Bunt ludzkości”, to stanowią bardzo dobre uzupełnienie do samego gatunku. (K.B.)
Charles Stross - "Accelerando"
„Accelerando” - jak każda SF osadzona w nauce - prowadzi zinformatyzowany i pełen modyfikacji biologicznych świat o kilka kroków dalej, pokazując również ludzkość po technologicznej osobliwości. Stanowi zatem daleko posunięte rozwinięcie pomysłów zaprezentowanych między innym w „DE”. (K.B.)
.
Thomas Pynchon - „Tęcza grawitacji”
Dzieło Pynchona uderza z kolei w całkiem inne rejestry i mówi o innych sprawach (ponadto tłem nie jest tu przyszłość, lecz w dużej mierze ostatnie lata II wojny światowej), niemniej większość twórców cyberpunkowych na źródło inspiracji wskazuje właśnie „Tęczę”, w niej samej zresztą pojawia się wiele motywów typowych dla gatunku. Ponadto jest to najlepszy literacko tekst ze wszystkich omawianych tu utworów (a też jeden z najlepszych w ogóle), choć tym samym wymagający dla czytelnika. Dla koneserów. (K.B.)
.
Greg Egan - „Distress”
Z kolei Eganowskie „Distress” jest już bardzo, ale to bardzo zbliżone klimatem, jak również czasem akcji, do „Buntu ludzkości” (prócz teorii naukowych - w tym, jakżeby inaczej, Teorii Wszystkiego - mamy tu wszelkie obowiązkowe elementy dobrego SF, a ponadto globalne spiski pohukujące w tle), jednak, niestety, powieść ta nie doczekała się polskiego przekładu, stąd też zdecydowaliśmy się umieścić ją w „dodatku". (K.B.)
.
Książkowy cyberpunk bardzo szybko się zestarzał, bo ile razy można mielić to samo, zwłaszcza kiedy szybko okazało się, że japońskie korporacje jakoś przestały groźnie pochylać się nad całym światem, a obawy przed ekonomiczną dominacją przez Kraj Kwitnącej Wiśni zupełnie się rozwiały. W literaturze kamień grobowy na cyberpunku położył Neal Stephenson, którego „Zamieć” stanowi już przykład ironicznego postcyberpunka, wykorzystującego mocno przetworzone koncepcje cyberpunkowe na własne potrzeby ale jednocześnie pełnego ironicznego podejścia do pomysłów ojców założycieli. Będący luźnym sequelem Zamieci „Diamentowy wiek” to już w zasadzie postpostcyberpunk i jednocześnie utwór, który wprowadził do kanonu science fiction potężną nanotechnologię, obecną tak bardzo w „Deus Ex”. (L.K.)
Mówi się, że po „Zamieci” Neala Stephensona (autora m.in. monumentalnego „Cyklu barokowego” i nie mniej potężnych, tak objętościowo, jak i jakościowo, „Cryptonomiconu” oraz „Peanatemy”) pisanie standardowego cyberpunka straciło sens. Jest w tym ziarno prawdy, i to całkiem duże. Powieść Amerykanina przeniosła - nie ukrywajmy, dość skostniały - gatunek na nowe wody. Pełna humoru historia byłego hakera, obecnie parającego się niesamowicie (i piszę to bez cienia ironii!) odpowiedzialnym fachem dostawcy pizzy, wprowadziła wiele innowacji, dotychczas nie do pomyślenia w klasycznych pozycjach. Trudno się zresztą dziwić - kipiące energią i skrzące od pomysłów dzieło Stephensona stanowi swoiste podsumowanie, a przy okazji pastisz, cyberpunka. To, co któryś z klasyków gatunku podałby z pełną powagą, twórca „Zamieci” przedstawia humorystycznie i z wigorem (ale bez obaw - nie ma to nic wspólnego z ociężałymi umysłowo amerykańskimi parodiami, które co rusz zalewają kina). Ponadto i fani wartkiej akcji, i miłośnicy ciekawych pomysłów, jak i warstwy intelektualnej w ogóle, będą zadowoleni. Ci pierwsi dostaną to, co uwielbiają, podane w najlepszym stylu, drudzy - z wypiekami na twarzy zasiądą do opisów teoretycznolingwistycznych teorii a'la Chomsky czy wątku tajemniczego wirusa z czasów sumeryjskich. (K.B.)
.
CO JESZCZE PRZECZYTAĆ (LUB OBEJRZEĆ)? .
.
Frank Miller, Geoff Darrow - „Hard Boiled”
O „Hard Boiled” mogliście usłyszeć, że inspirowane jest „Łowcą androidów” - to dość duże uproszczenie, bo choć w fabule pobrzmiewają jakieś echa buntu maszyn, a główna postać ma spory problem z tożsamością, to jednak opowieść w tym komiksie odgrywa marginalną rolę.Dla Geoffa Darrowa (który jest bogiem ołówka albo kosmitą) stanowi pretekst, by na wielkich planszach kreować świat przyszłości, stworzony z chorobliwą wręcz dbałością o detale. U Darrowa nie ma nijakich teł - każda plansza wygląda jak zgadywanka „Gdzie jest Wally?” i pełna jest wyraźnie narysowanych elementów - w zniszczonej maszynie możecie policzyć śrubki i przewody. Przeczytacie „Hard Boiled” raz, ale będziecie wiele razy oglądać. A jeśli już jesteśmy przy Millerze, to warto sięgnąć też po „Ronina”, którego ciągle nie udaje mi się przeczytać. (P.K.)
.
Spider Jerusalem nie jest zwykłym dziennikarzem. Raczej kolesiem, którego nie chcielibyście spotkać w pustej uliczce, gdy akurat wkurzony prowadzi swoje dziennikarskie śledztwo. Brutalne gliny, skorumpowani politycy, modyfikacje ciała i duszy - to jego chleb powszedni. A futurystyczne miasto pełne wykolejeńców, zwyrodnialców i zwyczajnych ludzi, zagubionych w tempie życia jest niemalże równorzędnym bohaterem tych komiksów. (P.K.)
.
Klasyczne idee cyberpunka powstały w literaturze, ale dość szybko stały się w niej przestarzałe i zostały przetworzone w postcyberpunk. Gatunkami, w których cyberpunk w stanie czystym utrzymał się dłużej, są komiksy i anime, których archetypicznym przykładem jest „Akira” - manga oraz pełnometrażowy film anime. Akcja Akiry dzieje się w 2019 r., w 30 lat po zniszczeniu Tokio przez gigantyczny wybuch, który zapoczątkował III wojnę światową. Gangi motocyklowe, modyfikowani genetycznie ludzie ze zdolnościami psionicznymi, świat po apokalipsie oraz nowatorskie jak na lata 80. techniki animacji - wszystko to sprawiło, że film „Akira” stał się kultowy. Manga jest mniej popularna, przypuszczalnie z uwagi na swój rozmiar - film dość bezceremonialnie ciął wątki z komiksu. Jeżeli ktoś jednak na poważnie chce zapoznać się z cyberpunkiem jako gatunkiem, to „Akira” stanowi pozycję obowiązkową. Chociaż nie tak obowiązkową, jak następna pozycja, czyli... (L.K.)
.
Duch w Pancerzu, czyli przygody major Motoko Kusanagi oraz reszty Sekcji 9 Wydziału Bezpieczeństwa Publicznego. GitS można przyswajać zarówno w formie papierowej mangi, pełnometrażowych filmów anime (pierwszego Ghost in the Shell, drugiego Ghost in the Shell 2: Innocence, oraz będącego kontynuacją wątków z serialu K?kaku kid?tai: Stand Alone Complex: Solid State Society), jak też i dwóch sezonów serialu Ghost in the Shell: Stand Alone Complex i Ghost in the Shell: Stand Alone Complex 2nd GIG. Prawdziwy miłośnik cyberpunka zobaczy i przeczyta z tego wszystko, oczywiście. Bojowe cyborgi, Sztuczne Inteligencje, rozważania o naturze człowieczeństwa, wpinanie się w sieć i kamuflaż termooptyczny, a do tego świetna muzyka - czegóż chcieć więcej? No i nie zapominajmy o pająkowatych robotach bojowych. (L.K.)
.
CO OBEJRZEĆ? .
Ridley Scott - „Łowca androidów”
Have you ever retired a human by mistake?
Mimo braku cyberwszczepów czy hackerów logujących się bezpośrednio do sieci komputerowej „Blade Runner” to najbardziej klasyczny film cyberpunkowy, jaki można sobie wyobrazić. Wspomniana wyżej powieść Dicka, na której jest bardzo luźno oparty,jest jednym z tekstów uznawanych za prekursorów cyberpunka. W Deus Ex, poruszając się po zakamarkach Hongkongu, czułem się trochę jak Deckard w Los Angeles. Klimat neonoir, problemy z naturą człowieczeństwa, potężna megakorporacja - dla fanów „Deus Ex” czy cyberpunka ten film to pozycja obowiązkowa. Dla wszystkich innych fanów SF w sumie też. (L.K.)
.
Paul Verhoeven - „Robocop”
Excuse me, I have to go. Somewhere there is a crime happening.
Megakorporacja Omni Consumer Products, cyborg-policjant, społeczeństwo powoli staczające się w ruinę - doskonały przykład na wykorzystanie cyberpunkowych idei w praktyce. Świat Robocopa dzieli jeszcze trochę od dystopijnej przyszłości z Deus Ex, ale też jego akcja dzieje się dużo wcześniej. Film doczekał się dwóch sequeli, serii telewizyjnej (której nie polecamy - najlepsze w niej były animowane reklamy, ale oglądanie reszty może być dość bolesne), dwóch seriali animowanych, gry komputerowej i adaptacji komiksowej. Jak na film z lat 80. zestarzał się całkiem nieźle. (L.K.)
.
Robert Longo - „Johnny Mnemonic”
I can carry nearly eighty gigs of data in my head.
Ta bardzo luźna ekranizacja opowiadania Williama Gibsona o tym samym tytule nie jest może szczególnie ambitnym kinem, ale warto ją obejrzeć, chociażby dla przedstawienia na filmie monobicza, jednego z pomysłów cyberpunka, który później uległ (dość słusznemu) zapomnieniu a w „Deus Ex” pojawia się w zmodyfikowanej formie jako miecz Dragon's Tooth. Można również zobaczyć próbę przedstawienia typowych dla Gibsona sekwencji hackowania. Niestety, w przeciwieństwie do opowiadania na filmie nie można zobaczyć Molly (znanej z trylogii ciągu), z uwagi na fakt, ze prawa do zekranizowania jej należały do firmy nie powiązanej z producentami filmu, zamiast niej mamy więc Jane oraz dużo lepiej radzącego sobie z szotgunem Keanu Reevesa. Który prowadzi nas do ostatniej pozycji na liście, czyli... (L.K.)
.
Andy i Larry Wachowscy - „Matrix”
Dodge this.
Cokolwiek mówić o dwóch następnych odsłonach serii, to pierwszy „Matrix” był istotnym filmem, czerpiącym pełnymi garściami z cyberpunka, występują w nim również spiskowe wątki „prawdziwej natury rzeczywistości”, chociaż pociągnięte dużo dalej niż zaledwie do pociągających za sznurki templariuszy, iluminatów czy innych tajnych stowarzyszeń. Jeżeli ktoś nie widział, to zdecydowanie warto obejrzeć. Bracia Wachowscy nakręcili potem jeszcze drugą część i trzecią część. (L.K.)
.
CZEGO POSŁUCHAĆ? .
Cyberpunk w muzyce to rzecz niełatwa do uchwycenia: „oficjalnie” bowiem nigdy taki gatunek nie „powstał” (cudzysłowy są intencjonalne, bo wiadomo, że wszystko w tym wypadku jest umowne: chodzi mi o jakąś ogólnie przyjętą nomenklaturę). To jasne jednak, że nurt ten na świat muzyki wpłynął i pod wieloma względami odcisnął na nim swoje piętno - i to w miejscach liczniejszych, niż można przypuszczać. W miarę zagłębiania się w to zagadnienie okaże się, że trafiło się na temat rzekę, który nie dość, że jest mocno porozrzucany, to jeszcze rzeczy najbardziej oczywiste wcale nie są tymi najbardziej wartościowymi.
Stworzenie cyberpunkowego Klimatyzatora nie okazało się więc rzeczą łatwą. Pisząc go, musiałem założyć, że wszystkim nie dam rady się zająć: czym więc powinienem? Czy przedstawieniem takich artystów, którzy brzmieniowo są w najbardziej oczywisty sposób cyberpunkowi (wtedy ograniczyłbym się prawdopodobnie do przeglądu spod znaku electro body music), czy takich, którzy przede wszystkim w warstwie lirycznej i otoczce tworzonej wokół siebie odnoszą się do tego gatunku (wtedy zmusiłbym się jednak do napisania o kilku rzeczach potwornie paskudnych, jak płyta „Cyberpunk” Billy'ego Idola)? Ostatecznie więc postanowiłem pójść taką drogą: staram się dawać tropy, którymi można podążyć dalej. Zakładam, że jeśli o czymś ważnym nie napisałem, to zainteresowani i tak prędzej czy później na to trafią. Dzięki temu mogę też z czystym sumieniem wziąć pod uwagę kilka rzeczy mniej oczywistych, ale za to zdecydowanie wartych uwagi. Plus chciałem, żeby było różnorodnie, więc Paweł dorzucił kilka swoich typów. Aha: ścieżki dźwiękowe do filmów/gier zostały wykluczone z założenia. Są nazbyt oczywiste. (T.K.)
Front Line Assembly - „Tactical Neural Implant”
Z muzyką elektroniczną jest ten problem, że, jeśli się uprzeć, to pod cyberpunk można podłączyć większość jej odłamów. W dużej mierze wynika to pewnie z ubogości warstwy lirycznej. Jako że to stylistyka głównie instrumentalna, spektrum możliwości jej interpretacji jest wyjątkowo szerokie.
Jeśli jednak poszukać w całym tym uniwersum jednego konkretnego gatunku, w którym cyberpunk byłby najbardziej zauważalny, to z pewnością byłby to EBM - electronic body music. Określenie to tyle poetyckie, co nic nie mówiące: w rzeczywistości mamy zaś do czynienia z miksem industrialu i synthpopu, czasami czerpiącego także z gotyku. Jeśli miałbym sobie wyobrazić, czego słucha młodzież stłamszona przez wielkie korporacje pod niebem nastawionym na nieistniejący kanał, to byłyby to rozmaite odmiany takich właśnie brzmień.
Front Line Assembly jest jednym z najjaśniej odnoszących się do cyberpunku przedstawicieli EBM-u. Tactical Neural Implant zaś to nie tylko prawdopodobnie najlepsza płyta w ich dorobku, ale także punkt zwrotny kariery - po nim dośc mocno odeszli od reprezentowanego wcześniej gatunku.
.
Covenant - „Skyshaper” i inne
Ogółem jednak, co sygnalizowałem wcześniej, proponowana tutaj płyta to tylko punkt startu. Jeśli chodzi o cyberpunk, świat EBM-u gorąco zachęca Was do wkroczenia w swoje progi. To dosyć mało przyjazna estetyka, tak więc przygniecionym jej obskurnością polecam na początek zapoznanie się z futurepopem, młodszym i bardziej ucywilizowanym kolegą. A skoro kręcimy się wokół cyberpunku, to najlepiej wspomnieć będzie chyba o Covenant.
. Psytrance - np. Infected Mushroom „IM the Supervisor”
Z kolei zainteresowanych samą warstwą muzyczną - z pominięciem lirycznej - i chcących pójść dalej w te klimaty, odesłać można także do psytrance'u. Gatunek ten niewiele różni się od zupełnie niecyberpunkowego goa trance'u, porzuca jednak dalekowschodnie inklinacje tegoż i zamiast tego przenosi się do przeludnionych miast przyszłości (co zbliża go właśnie do - również przecież transowego - EBM-u).
.
Fear Factory wykonywaną przez siebie muzykę określa mianem „cybermetalu”. Gdybym wiedział o nich tylko tyle, prawdopodobnie odrzucony pretensjonalnością tego stwierdzenia nigdy bym się z ich twórczością nie zapoznał. To byłby błąd. Tak sprawną, techniczną mieszankę rozmaitych podgatunków ciężkiego grania naprawdę szkoda przegapić.
Warstwa liryczna zespołu od zawsze krążyła - i nadal krąży - wokół tematów cyberpunkowych. Obsolete to ich pierwsza w pełni koncepcyjna płyta, opowiadająca o walce ludzi z maszynami w roku 2076, kiedy to ci pierwsi zostali uznani za tytułowych „przestarzałych”.
Jesteście ciekawi, jak ta historia się kończy? Cóż, według Fear Factory człowiek i maszyna stają się jednym. A przynajmniej o tym opowiada ich kolejny album, „Digimortal”.
Jeśli nie znacie zupełnie zespołu, możecie zacząć od składanki „Messiah” zawierającej utwory wykorzystane w ocierającej się o cyberpunk/SF grze o tymże tytule. (T.K.)
.
Kraftwerk - „Computerwelt”/„Computer World”
Muzyka Kraftwerk nie była inspirowana cyberpunkiem. Powód jest prosty - powstawała jeszcze przed narodzinami tego nurtu. Ciężko jej jednak odmówić bycia cyberpunkową, nawet jeśli tego typu odniesienia nie leżały w intencjach autorów. Śmiem twierdzić, że wszyscy fantaści piszący w latach 80. o włamujących się do komputerowych światów hakerach słyszeli w głowie właśnie „Computerwelt”. Te wszystkie "blip", "blop", "klak" i "klonk" są po prostu zbyt oczywiste. Muzyka, która rozbrzmiewa, gdy przemierzasz bezmiar matrycy.
Zresztą, kto wie, może nie tylko w głowie. (T.K.)
.
Autechre - „Confield”
Gdybyśmy wyobrażali sobie ogólnoświatową, mającą władzę nad światem sieć komputerów w latach 80., muzyką jej towarzyszącą byłby prawdopodobnie Kraftwerk. A co byłoby nią dzisiaj? Śmiem twierdzić, że Autechre, zwłaszcza w swoich najbardziej eksperymentalnych formach.
Oczywiście mógłby tam przygrywać także praktycznie dowolny inny reprezentant gatunków takich jak IDM czy ambient techno. To jednak właśnie to szerokie spektrum interpretacji, o którym pisałem wcześniej. Dla mnie to będzie Autechre. Dla Was?...
.
Deltron 3030 - „Deltron 3030”
Czas na propozycje zdecydowanie odważniejsze. Czy hip-hop może być cyberpunkowy?
Deltron 3030 to supergrupa złożona z rapera o pseudonimie Del tha Funkee Homosapien, producenta zwanego Dan the Automator i DJ-a: Kida Koali. Cała ta trójka zebrała się po to, żeby stworzyć album koncepcyjny, hip-hoperę opowiadającą o Deltronie Zero, raperze walczącym o wolność i hip-hop z panującymi nad całym światem korporacjami. Wszystko dzieje się w tytułowym 3030 roku i choć nie wszystkie odniesienia są jawnie cyberpunkowe, to tych jednak zdecydowanie nie brakuje.
Wiadomość na marginesie: jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pod koniec tego roku, po jedenastu latach oczekiwania, doczekamy się kontynuacji albumu Deltron 3030. Oby była godna swojego znakomitego poprzednika. (T.K.)
.
Tak, zdaję sobie z tego sprawę, to już propozycja bardzo odważna. Mam jednak wrażenie, że po tych wszystkich ciężkich/mrocznych/mało przyjaznych utworach/płytach przyda się także coś łatwiej przyswajalnego. Zresztą, cyberpunkowe dzieciaki słuchają tego co wyżej, a wszyscy ci szefowie wielkich korporacji? Może właśnie wybraliby Monae?
Obie dotychczasowe płyty Janelle Monae opowiadają jedną historię, która garściami czerpie z rozmaitych nurtów science-fiction. Całość dzieje się w 2719 roku i opowiada o Cindi Mayweather, kobiecie-androidzie, której misją jest wyzwolenie mieszkańców Metropolis od tajnej organizacji zabierającej ludziom wolność i miłość. Inspiracje? Między innymi film „Metropolis” z 1927 roku i „Matrix” braci Wachowskich. (T.K.)
.
Hadouken - „Music For An Accelerated Culture” i inne
Cyberpunkowy świat nie składa się tylko z hakerów i walki z korporacjami - to też młodzieżowe gangi, utarczki z policją, antyrządowe graffiti na murach, nielegalne używki i imprezy przy głośnych dźwiękach. Jeśli dzieciaki z 2066 roku będą w zdemolowanych magazynach portowych grały wściekłą muzykę, to pewnie taką - połączenie grime i indie, przesterowanych gitar i połamanych bitów - pochwałę buntu, imprezowania i wiecznej niedojrzałości. (P.K.)
.
Marylin Manson - „Mechanical Animals”
Marylin Manson może zniesmaczać i szokować, ale nie da się ukryć, że swoim wyglądem przypomina bardziej sztuczny twór, androida umalowanego i przebranego tak, by udawał człowieka. Bez trudu mogę go sobie wyobrazić jako gwiazdę HoloTV, karmiącą swoich fanów rozmaitym rozrywkowym śmieciem. Dziewczyny XXII wieku chcą być z nim, chłopaki chcą być nim, a wszyscy spotykają się na pełnych światła stroboskopów i laserów koncertach, gdzie dziko tańczą do kawałków „Postuhuman”i „The Last Day on Earth”. (P.K.)
.
Ministry - „Psalm 69”
Religia w cyberpunkowym świecie? Jakaś będzie istniała - ludzie czcić będą maszyny albo wyniosą na ołtarze własne doskonałe ciała i umysły. Część zwróci się ku starym bogom, część popadnie w nihilizm, a częścią zaopiekują się rozmaici fanatycy, wykorzystujący swoich wiernych do tylko sobie wiadomych celów. Celebracja w takich sektach będzie odbywała się w wielkich opuszczonych halach fabrycznych i przypominała coś pomiędzy imprezą, orgią a plemiennym tańcem do muzyki Ministry. Pamiętacie imprezę w Zionie...? Takie klimaty.
Plotki głoszą, że formacja Ministry nie pamięta dwóch lat, które nastąpiły po wydaniu tej płyty. (P.K.)
.
CDN? Dużo tego - a to oczywiście dopiero początek - dopiero pierwszy katalog na serwerze, do którego dostał się początkujący haker - dalej są kolejne, pełne zwłaszcza książek i muzyki, więc tylko do Was zależy, jak głęboko w cyberkulturę się zagłębicie.
A jakie są Wasze propozycje?
Kamil Bogusiewicz (literatura), Paweł Kamiński (komiks, muzyka), Leszek Karlik (literatura, film, komiks), Tomasz Kutera (muzyka)