KKKW: W co się bawić?
Krótka historia o tym, że automaty wcale nie są retro i daleko im do tego.
28.03.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:45
Kobe, a raczej Sannomiya - dzielnica miasta pełna sklepów i restauracji wyróżniająca się na tyle, że mogłaby stanowić oddzielną miejscowość (w zasadzie co jest miastem, a co dzielnicą jest bardzo umowne - stukilometrowy pas wybrzeża w Kansai i tak jest jedną długą betonową zabudową). O godzinie 21 z centrum będącym czymś na podobieństwo naszych młodzieżowych domów kultury wylewa się grupa 15-18 latków kończących najrozmaitsze zajęcia dodatkowe. Nie sposób tego nie zauważyć - krzyczą na całą ulicę, a samochody odbierających ich rodziców trąbią na siebie, kiedy nie mogą sobie poradzić z wyminięciem się w ciasnej uliczce, co dodatkowo powiększa chaos. Zazwyczaj dzieje się to o 22, ale widać dzisiaj odwołali im jakieś zajęcia. Dla niektórych pojawia się problem (czy też okazja): rodzice do 22 w pracy, czas na rozrywkę, tylko jaką?
Młodzież w Japonii nie ma lekko: poza lekcjami w szkole niemal codziennie chodzą na masę dodatkowych zajęć takich jak nauka języka, zajęcia sportowe, gra na instrumentach i tak dalej. Dokształcają się niemal cały czas, ponieważ egzaminy wstępne na studia to jeden z najtrudniejszych etapów w całym życiu japońskiego obywatela. A przynajmniej tak wynika z opinii wielu osób z różnych środowisk - model studiowania to "trudne egzaminy wstępne, a później kilka lat odpoczynku przed rozpoczęciem pracy - łatwiej niż w podstawówce".
Zasadniczo spotkania przy split-screenie w domowym zaciszu któregoś z uczniów odpadają - większość ludzi mieszka w za małych mieszkaniach, a poza tym dzielenie się swoją prywatną przestrzenią ze znajomymi nie jest zbyt popularne. Zrobienie przyjęcia tzw. domówki to już w ogóle spora rozpusta i duże odstępstwo od normalnego sposobu spędzania wolnego czasu. Z racji niepełnoletności licealistów piwo w barze odpada, tym bardziej palenie papierosów czy też skrętów po kątach (żeby kupić papierosy w automacie, trzeba mieć dodatkową specjalną kartę, a marihuana traktowana jest tutaj na równi z heroiną). Najbliższa plaża jest 20 km stąd (samo wybrzeże to głównie fabryki), zresztą woda i tak wciąż jest za zimna. Do akcji wkraczają salony z automatami. Wprawdzie nie ma ich tak wiele i nie są tak ogromne jak Salony Pachinko, ale na ich ilość nikt nie może narzekać.
Niemal każda ulica handlowa nie może obejść się bez chociaż jednego takiego miejsca - w środku jest kolorowo, głośno, czasami bardzo tłoczno - w weekendy zdarzają się nawet kolejki. To najbardziej naturalne i zarazem neutralne miejsce na spotkania z grupą kolegów/koleżanek. Randka w salonie z automatami zamiast kina? Jak najbardziej! Spotkanie klasowe, urodziny, weekendowy spacer z przyjacielem - każda pora jest dobra na wrzucenie 100 jenów do automatu i spranie kilku tyłków postaciom z uniwersum Capcomu.
Różnorodność automatów zadowoli wszystkich - są tam flipery, wyścigi, strzelanki, mordobicia, specjalne salony tylko z grami Segi, Konami etc. Sporą część każdego centrum zajmują automaty z ramionami, którymi łowi się nagrody, a raczej próbuje się je złowić, bo oczywiście nagroda zawsze odczepia się od "szponu" przed dotarciem do końca. Ciekawostką są z pewnością automaty, w których możemy pobawić się w ubieranie samych siebie (po poprzednim zrobieniu przez automat naszego zdjęcia), czy też naprawdę skomplikowane gry taneczne. Oddzielnym rozdziałem są również gry muzyczno-rytmiczne, których jest tutaj multum - Activision z pewnością nie tworzy swoich planów marketingowych z myślą o Japonii.
Należy jeszcze wspomnieć o drugiej ulubionej rozrywce młodzieży, czyli karaoke - w barach karaoke można wynająć sobie oddzielne pomieszczenie z rzutnikiem/ekranem oraz zestawem mikrofonów, do tego zawsze możemy zamówić coś do jedzenia czy picia. Biblioteki utworów w szanującym się barze są przeogromne - nieraz właściciele sami nie mają pojęcia, co oferują swoim klientom. Na potwierdzenie tej tezy spróbowałem kiedyś podczas jednej z imprez w takim barze "zaśpiewać" utwór zespołu Pantera - tydzień po tym incydencie biblioteka utworów uszczupliła się o kilka stron, a autor tego tekstu wciąż nie jest przekonany do grania w Singstara. Zastosowany zabieg miał jednak swoje plusy - od tej pory zamiast karaoke ze znajomymi chodzimy na tradycyjne piwo.
Damian Domagała
KKKW (Kącik Kraju Kwitnącej Wiśni) to cotygodniowy felieton opisujący ciekawostki z Japonii, kulturę grania i odmienne spojrzenie na elektroniczną rozrywkę. Autor aktualnie przebywa w Kraju Kwitnącej Wiśni. Poprzednie artykuły znajdziecie tutaj.