KKKW: Nie ma PSN, jest Uiciaa
Wygląda na to, że może minąć sporo czasu, zanim Japończycy zaczną cieszyć się PSNem na nowo.
18.05.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:45
Byłem lekko zdziwiony informacją, że w Japonii Sony reaktywuje PSN jako ostatnie. Jakoś strasznie mi to co prawda nie przeszkadza, bo i nigdy dużo nie grałem online, jednak przyjemnie byłoby wreszcie pościgać się ze znajomymi mieszkającymi w Polsce. Moich japońskich kolegów brak PSN również jakoś bardzo nie dotknął - wszyscy zgodnie najbardziej lubią j-RPG, chociaż w ich czytnikach ostatnio przebywały przede wszystkim takie tytuły jak Catherine, czy też El Shaddai, który za datę premiery wybrał sobie najdłuższy wolny tydzień w Japonii (cóż za strategiczne posunięcie milordzie!). Jeżeli kojarzycie Deadly Premonition (znane również jako Red Seeds Profile) - jedną z wcześniejszych produkcji studia Ignition Entertainment - jako grę z paskudną grafiką i ciekawą rozgrywką, teraz mamy sytuację odwrotną: dosłownie wszyscy zachwycają się grafiką w El Shaddai, za to większość narzeka na samą rozgrywkę. 12-godzin potrzebne do przejścia strasznie się dłuży z powodu małego zróżnicowania przeciwnikami, możliwością mashowania tylko jednego przycisku i podobno fatalnym sterowaniem podczas platformowych części gry - wynagradza to fakt, że w ciągu tego czasu gracze nie raz zatrzymują się na chwilę, żeby tylko pozachwycać się widokami i grafiką - często porównywaną przy tym do Shadow of the Colossus. Koniec z dygresją, należy tylko pogratulować wyczucia czasu twórcom El Shaddai, którzy trafili z premierą w czas idealny dla tytułów nastawionych na single-player, nawet jeśli nie grzeszą one grywalnością.
Tymczasem mamy wtorek, a PSN jak leżało, tak leży. Dlaczego? Gracze na forach wcześniej dyskutowali, że decyzja Sony o odpaleniu usługi w Japonii jako ostatniej to bardzo dobre posunięcie - najlepiej na początek przetestować nowe rozwiązania na kórlikach doświadczalnych (literówka zamierzona). Gdyby miał się przytrafić kolejny atak i wyciek informacji, to lepiej niech się to stanie na terenie doświadczalnym, a nie w naszym domu. Ot, fanboje Sony, możnaby pomyśleć - zaskakujący był jednak fakt, że takie głosy jakoś nie powodowały masowego narzekania czy też innych społecznych uniesień. Facebook w Japonii stał się popularny dopiero po premierze filmu "Social Network", a i tak tutejsze społeczeństwo podchodzi do tego portalu z dużą dozą dystansu - Japończycy bardzo wysoko cenią sobie prywatność, stąd pewnie też większa obawa przed wyciekiem danych z PSN, niż tęsknota za graniem online.
Jak to w dobrym kinie przygodowym bywa, w całej tej historii pojawia się jeszcze jeden, wszechpotężny i tajemniczy gracz, który bynajmniej nie jest Zakonem Templariuszy - chodzi o japońskie Ministerstwo Gospodarki. Sony jest w stanie już od jakiegoś czasu włączyć PSN na wyspach, ale zwyczajnie nie może, bo blokuje je państwo. Pan Kazushige Nobutani, dyrektor departamentu odpowiedzialnego za media w ministerstwie ogłosił, że Sony nie dostarczyło wystarczających dowodów na to, że jest w stanie zapobiec przyszłym atakom na ich sieć (o czym zapewniał Kaz Hirai na konferencji na początku maja), przy czym dodał coś w stylu Gandalfowego "You shall not pass!". Zapytał przy tym publicznie, jak Sony zamierza odzyskać utracone zaufanie klientów, ponieważ dotychczasowo przedstawione środki wydają się niewystarczające. Do PSNu w Japonii nie zalogujemy się, dopóki Sony nie udobrucha rządu. Tyle.
PSN to nie jedyny popularny ostatnio temat. Nie sposób nie wspomnieć też o naszym eksportowym hicie - Wiedźminie 2. Obawiam się, że nowa gra CD Projektu w Japonii nie jest tak popularny, jak choćby w Chinach, o których jakiś czas temu pisał Michał Madej. Część pierwsza, która została wydana w Kraju Kwitnącej Wiśnii po angielsku jedynie z japońską instrukcją (ciekawostka, tytuł Witcher czyta i pisze się tutaj jako Uiciaa) spotkał się z bardzo poważną blokadą - mało kto w Japonii rozumie na tyle język angielski, żeby móc swobodnie grać w RPG w tym języku. Nawet jeśli już znajdzie się taki osobnik, to czasami ma po prostu niechęć do używania innego języka, niż swój ojczysty. Tytuł jednak znalazł na tyle ciekawą grupę odbiorców, że stworzyła ona MOD z tłumaczeniem (http://thewitcher.jpn.org), który podobno zyskał oficjalną aprobatę CDP RED. Niektóre recenzje japońskich graczy zaskakują porównaniami: Wiedźmin widziany jest "w stylu Final Fantasy III, czy też klasycznych j-rpg", jako "staroszkolny RPG w stylu Obliviona, czy też Neverwinter Nights 2", w ogólnym rozrachunku otrzymując średnie oceny na poziomie 4/5, czyli bardzo dobre (El Shaddai bardziej skłania się obecnie w stronę 3.5 z tą różnicą, że ten drugi tytuł po 2 tygodniach doczekał się w Japonii 20 razy więcej recenzji, niż Wiedźmin ma do dzisiaj). Jeśli zaś chodzi o Zabójcę Królów - preorderu w sklepach nie zauważyłem, w internetowych sklepach na razie można kupić tylko wersję importowaną (bez klasyfikacji wiekowej CERO) - a na jedynym blogu japońskiego fana Wiedźmina, jaki udało mi się znaleźć twórca deklaruje, że grę zakupi (zakupił?) przez GOG.com. Recenzji na razie brak. Pewnie pierwsze pojawią się wraz z powrotem PSN, oczywiście, jeśli rząd pozwoli na ich opublikowanie.
Damian Domagała
KKKW (Kącik Kraju Kwitnącej Wiśni) to cotygodniowy felieton opisujący ciekawostki z Japonii, kulturę grania i odmienne spojrzenie na elektroniczną rozrywkę. Autor aktualnie przebywa w Kraju Kwitnącej Wiśni. Poprzednie artykuły znajdziecie tutaj.