Nipponbashi to dzielnica niedaleko centrum Osaki, która znana jest ze swoich aspiracji do zostania drugą Akihabarą - czyli miejscem, gdzie sprzęt elektroniczny wylewa się z półek sklepowych na ulice, a co drugi człowiek przebrany jest za mangową postać. Moje pierwsze wrażenie poważnie odbiegało od tego, czego oczekiwałem (hype i w tym wypadku zrobił swoje). Całość przypominała mi zwykłą ulicę handlową, niewiele różniącą się od tych, które występują w każdym mieście, czyli kombinacja: restauracja, butik, butik, restauracja, sklep spożywczy, coś związanego z elektroniką/sportem w nieskończonej pętli. Żeby dotrzeć do kwintesencji Nipponbashi trzeba było trochę powęszyć. Chwila zabawy w Sherlocka Holmesa i okazuje się, że sklepów z zarówno kolekcjonerską, jak i użytkową elektroniką, mangą, czy też zabawkami/figurkami jest sporo. Największe zdziwienie? Sklep oferujący jedynie gadżety z serii Mad Max).
Miałem dwa cele w misji "Desant w Den Den Town": pierwszy nazywał się Sharp Shooter, drugi Logitech Driving Force GT. Jak prawdziwa stereotypowa dama na zakupach, nie udało mi się kupić czego chciałem, jednak wróciłem do domu z masą nieprzydatnych staroci za sprawą sklepów retro. Wchodząc tam, można poczuć się jak w wehikule czasu. Przy wejściu od razu widzimy około 30 Famiconów leżących na stosie, a w środku jest już tylko lepiej. Pierwsze piętro zarezerwowane jest dla sprzętu: Sega Mega Drive, SNES (najbardziej pospolity), NES, Jaguar, GameBoy Micro, N64. A zresztą - podaj nazwę, oni to mają. Perełkami na wystawach były 3 konsole VirtualBoy i pokaźna kolekcja Game&Watch: o ile większość sprzętu miała bardzo niską cenę, o tyle jedna pozycja "gier w jajeczko" kosztowała około 2 tys. zł, podobnie jak wystawione na sprzedaż automaty z pożółkłym pleksi. Drugie piętro zarezerwowane było dla kartidży na wszystkie platformy (również w ogromnej ilości) i paru stanowisk, przy których można było przetestować sprzęt/grę. Sharp Shootera nie stwierdzono.
W zasadzie, Sharp Shootera nie stwierdzono nawet w "Official Playstation Store", który znajdował się 200 metrów dalej - wielkie plakaty reklamujące wciąż Killzone 3 wspominały o 3D i strzelaniu z ręki - aby kupić Sharp Shootera, trzeba go sobie sprowadzić, podobnie jak kierownicę (Logitech w Japonii występuje pod nazwą Logicool). Zawsze mnie dziwiło w pamiętnikach deweloperów Gran Turismo 5, że testerzy grali używając padów (do tego krzyżaka!) - okazuje się, że kierownice tutaj są towarem bardziej niszowym, niż Xbox (a przez to również 2 razy droższym niż w Polsce).
Podsumowując, Nipponbashi nie ma startu do tokijskiej Akihabary, jednak ma w sobie na tyle uroku, że pewnie jeszcze kilka razy odwiedzę to miejsce. Następnym razem jednak wezmę ze sobą aparat. [Oby! - przyp PG]
Damian Domagała
KKKW (Kącik Kraju Kwitnącej Wiśni) to cotygodniowy felieton opisujący ciekawostki z Japonii, kulturę grania i odmienne spojrzenie na elektroniczną rozrywkę. Autor aktualnie przebywa w Kraju Kwitnącej Wiśni. Poprzednie artykuły znajdziecie tutaj.