Kiedyś to było lepiej - mini relacja z Warsaw Comic Con i Good Game Expo [galeria]
Przybyłam, zobaczyłam i nie chciało mi się tam wracać.
W zeszły weekend odbyła się trzecia edycja Warsaw Comic Con, więc ja, jako weteranka poprzednich dwóch imprez, nie mogłam przepuścić takiej okazji i pojechałam z rodziną do Nadarzyna. Wszystko sobie elegancko rozplanowałam. Piątek miał być na sprawdzenie wszystkich kątów, ogarnięcie z córką wszystkich atrakcji dla dzieci, stworzenie sobie w umyśle mapy miejsca i ustalenie priorytetów na sobotę. Sobotę poświęcić chciałam na gry planszowe oraz panele, przeplatane z testami przedpremierowych wersji gier wideo. A niedziela to wszystko to, czego nie zdążyłam sprawdzić lub kupić w poprzednie dni. Tak to wyglądało do tej pory i tak miało być w zeszły weekend.
A tymczasem niedzielę spędziłam w domu, ponieważ stwierdziłam, że wolę spędzić czas z dzieckiem w parku. Nie chcę się rozdrabniać, więc najlepiej będzie, jak wymienię na jednym wydechu: beznadziejna organizacja (przez godzinę szukałam wejścia dla prasy), mała liczba wystawców (cztery stoiska z komiksami, brak większych wydawnictw książkowych, np. Fabryki Słów, tylko kilku ciekawych rzemieślników), niewygodne trasy komunikacyjne między halami, jakieś dziwne zamieszanie z przystankami autobusowymi, skromny cosplay (w porównaniu do poprzednich edycji). Ponadto było duszno, zaś niektóre sceny nie były oddzielone od hal wystawowych, przez co muzyka i konferansjerzy zagłuszali wszystko to, co działo się na stoiskach. Wioski tematyczne i sceny poświęcone filmom sprowadzały się do kilku rekwizytów, kanapy i jednego modelu raptora. Nie umywało się to do jesiennej edycji, podczas której w rogu jednej hali stał mały obóz - kilka namiotów, warsztat kowala, warsztat tkacki, garncarz, całe rodziny przebrane w średniowieczne stroje.
Podobały mi się za to te kilka paneli, na które się załapałam. Wystąpienie Andrzeja Sapkowskiego, mimo że śmiesznie krótkie, przyniosło dobre wieści. Jedna z nich, roztrąbiona zresztą przez wszystkie serwisy zajmujące się tematyka fantasy, brzmi, że Sapkowski zamierza napisać książkę w uniwersum Wiedźmina. Kiedy? Nie wiadomo, zresztą sam autor zauważył, że wolno pisze. Na pewno jednak będzie to coś w stylu "Sezonu burz". Ciekawie też słuchało się Marcina Przybyłka, Marcina Podlewskiego i Kamila Muzyki, którzy opowiadali o tym, jak widzą wojnę przyszłości. Marcin Przybyłek w oddzielnym panelu bronił honoru "Obcego: Przymierze" oraz innych często niedocenianych filmów science-fiction.
[fbpost url="video.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2FComicConWarsaw%2Fvideos%2F823815567813653%2F&show_text=0&width=476" width="476" height="476"]
Interesująca była też wystawa komiksów, na której poza planszami polskich twórców, w tym Czajkowskiego, Leśniaka czy Rosińskiego znajdowały się też np. dzieła Manary, Andreasa i Albuquerque.
Tym, co cenię w Comic Conach jest możliwość spotkania z twórcami gier, książek i komiksów. Tym razem miałam możliwość zamienić kilka słów z twórcami Stworze oraz posłuchać o ich najnowszej grze - Lunation.
Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że z Comic Conem stało się coś bardzo złego. Z szybko rozwijającej się imprezy przeistoczył się w jakieś masowe zbiegowisko, w którym, niestety, coraz trudniej mi się odnaleźć. Ale i tak narobiłam sporo fotek, którymi przeplatam tę mini relację.