Kid Icarus: Uprising - recenzja
Oryginalny „Kid Icarus” zadebiutował na rynku 26 lat temu. To kawał czasu i traktowanie „Uprising” jako sequela nie ma już większego sensu. Na 3DS marka po prostu odrodziła się na nowo i nieważne, czy znacie oryginał - „Uprising” powinno się znaleźć na półce każdego posiadacza konsolki Nintendo.
Ocena: 4/5 Warto „Kid Icarus: Uprising” to grywalnościowy gigant"[...]Bez wątpienia jest też jedną z najładniejszych gier na 3DS-a."
To jedna z tych gier, które już od pierwszych chwil budzą w nas silne przekonanie, że wydane na nie pieniądze nie poszły na marne. Nie ma co owijać w bawełnę - „Uprising” jest śliczne. Ze swoją bajeczną paletą barw, dużymi, szczegółowymi modelami postaci i masą dialogów robi wrażenie cyfrowej baśni, którą chłoniemy zarówno wzrokiem, jak i słuchem.
Mitologia dla dzieci W tę konwencję wpisuje się też opowiadana w grze historyjka, w której po ćwierćwieczu spokoju swój łeb znów pokazuje Medusa. Między nią a światem śmiertelników po raz kolejny staje niecodzienny tandem w składzie Palutena - bogini światła, zstępująca z anielskiego królestwa, by bronić ludzkości - oraz Pit - jednoosobowa armia Paluteny. Ten ostatni nie jest żadnym kuzynem Rambo i szczerze mówiąc, nie wygląda jak ktoś, kogo świadomie wybralibyśmy do obrony przed zakusami mitycznego potwora. No ale z bożą pomocą może się uda...
Palutena sama nie bierze udziału w walce, ale jest nieustannie obecna u boku swojego lojalnego sługi. Nie pamiętam innej tak rozgadanej gry, która nie byłaby RPG-iem czy przygodówką - dialogi prawie dorównują tempem akcji na ekranie. Nie przeszkadzają jednak, jeśli już, to dokładają swoją cegiełkę do urozmaicenia wrażeń płynących z gry. Nie żeby tego szczególnie potrzebowała...
Na niebie i ziemi Najważniejszym darem Paluteny dla Pita jest umiejętność latania. Krótkotrwałego, co oznacza, że każda misja dzieli się na dwa etapy.
Pierwszy to podniebna strzelanina, w której Pit porusza się po wyznaczonej przez autorów ścieżce, a druga to walka z hordami przeciwników na ziemi, gdzie mamy już większą swobodę ruchu. W powietrzu, „Uprising” może rywalizować z największymi hitami gatunku „szynowych” strzelanin. Tempo akcji rośnie wraz z kolejnymi chmarami zaprojektowanych z polotem przeciwników. Większość z nich nie gości na ekranie zbyt długo, ale i tak trzeba docenić ich różnorodność. Lecąc po ustalonej ścieżce, nie musimy się skupiać na sterowaniu - gałką unikamy pocisków, a błądząc rysikiem po ekranie dotykowym, zabijamy kolejnych wrogów. Wraz z kolejnymi poziomami nowe uzbrojenie i moce Pitta zwiększają efektowność, a frajda płynąca z tej pozornie nieskomplikowanej zabawy jest trudna do opisania. Dość powiedzieć, że każda kolorowa eksplozja nakręca apetyt na wywołanie kolejnej.
Gdy sandały Pita dotkną już ziemi, „Uprising” odsłania swoje drugie oblicze - gra zmienia się w uproszczonego slashera, w którym atakujemy wrogów z bliska i na odległość, ale wciąż większość uwagi gracza skupia się na tym, by samemu nie dać się trafić. Nie ma tu szczególnie rozwiniętego systemu walki, ale różnorodności nie brakuje. Zapewnia ją horrendalnie duża liczba broni, umiejętności i ich kombinacji, jakimi może rozporządzać Pit.
„Uprising” to gra, której nie odłożycie po zaliczeniu wszystkich misji - będziecie do nich wracać i wracać, podkręcając przy okazji poziom trudności właśnie po to, by zdobyć coraz potężniejsze przedmioty i zobaczyć, jak sprawują się w walce. Możliwości jest zatrzęsienie, dlatego gra będzie bawić was przez długie tygodnie. W kwestii ilości zawartości „Uprising” to absolutna czołówka, nie tylko na konsole przenośne.
Obniżka lotów Niestety, o ile powietrznym bataliom trudno coś zarzucić, o tyle na ziemi przygody Pita borykają się z dość wstydliwym problemem. Proste projekty aren są rekompensowane ich wyglądem, poukrywanymi sekretami i ciekawymi bossami, ale na fatalne sterowanie nie ma żadnego lekarstwa. Ciężar poruszania się, uników i zadawania ciosów/odpalania strzałów spoczywa w całości na lewej dłoni. Niesie to dwie nieprzyjemne konsekwencje.
Dłoń ułożona w nienaturalnej pozycji szybko się męczy, co z kolei powoduje, że spada precyzja sterowania. Rozgrywka w „Uprising” to w gruncie rzeczy mniej lub bardziej kontrolowany chaos - trzeba reagować błyskawicznie i nie tylko uważać na pociski przeciwników, ale i samemu atakować. W sekcjach pieszych, musimy dodatkowo samodzielnie dbać o poruszanie i właściwe ustawienie Pita, a to już po prostu za dużo dla naszych kończyn.
Moje, przyzwyczajone do długich sesji z padem, ręce często zwyczajnie odmawiały posłuszeństwa, każąc odłożyć konsolkę. Gdyby nie nadzwyczajna frajda i baśniowy urok przygód Pita, który stał się oczywisty od pierwszego kontaktu z grą, „Uprising” wylądowałoby w szufladzie z grami, które sprawiają zbyt duże kłopoty, by się nimi przejmować. Teraz, gdy wyrobiłem sobie odpowiednie nawyki, wiem już, że warto było się przemęczyć.
A gdy samotność się znudzi To spora łycha dziegciu w beczce miodu, jaki oferuje „Kid Icarus: Uprising”, ale produkcja studia Project Sora ma w rękawie jeszcze jednego asa.
Absurdalna obfitość zawartości, jaką gra daje samotnemu graczowi, dostaje jeszcze dodatkowego kopa w postaci trybów sieciowych. Okej, może nie jest ich dużo i nie są zbyt oryginalne (Team Deathmatch i Free for All), ale najważniejsze jest to, że działają. Znajdziemy w nich rzecz jasna całe bogactwo opcji, pozwalających dostosować Pita do naszego widzimisię, a potem nie pozostaje już nic innego, jak wkroczyć na arenę i ponaparzać się z innymi w imię kolejnych nagród. Jeśli mieszkacie w miejscu, w którym nie brakuje posiadaczy 3DS-a, będziecie mogli korzystać też ze społecznościowych elementów „Uprising”, takich jak zdobywanie kart AR z postaciami z gry.
Werdykt „Kid Icarus: Uprising” to grywalnościowy gigant. Gra oferuje nieprzebrane morze zawartości, a struktura niespecjalnie długich misji idealnie spisuje się w produkcji na konsolę przenośną. „Uprising” bez wątpienia jest też jedną z najładniejszych gier na 3DS-a, choć w tak dynamicznych starciach efekt trójwymiaru szybko przekłada się na zmęczenie oczu. Gdyby nie fatalnie zaprojektowane sterowanie, które na dobrą sprawę nigdy nie przestaje przeszkadzać, „Uprising” byłoby bliskie przenośnej gry idealnej. Muszę za to obniżyć ocenę, ale nie miejcie wątpliwości - każdy powinien mieć ten tytuł w swojej kolekcji.
Maciej Kowalik
PS. Znajomość oryginału nie jest obowiązkowa, choć smaczków tu nie brakuje.
Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów.)
- Deweloper: Project Sora
- Wydawca: Nintendo
- Dystrybutor: Stadlbauer
- PEGI:12