Kasetowy zawrót głowy

Był zimny grudniowy wieczór 1989 roku, a pudełka z prezentami uśmiechały się spod przyozdobionej bombkami choinki. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że w jednym z nich znajduje się urządzenie, które na zawsze zmieni moje postrzeganie świata.

marcindmjqtx
SKOMENTUJ

W tamtym czasie mieszkający w małym mieście siedmiolatek nie mógł wiedzieć, jakie trendy panują na rynku komputerowej rozrywki. Nie mieliśmy przecież w domach dostępu do Internetu, a rodzima telewizja raczej nie rozpieszczała nas technologicznymi nowinkami z Zachodu. Nowoczesność zapukała jednak nieśmiało do drzwi mojego pokoju, bo pod choinką znalazłem duże pudełko, w które Święty Mikołaj włożył Atari 65 XE. Szary komputer kontrastował z każdą posiadaną zabawką, zachwycał nowoczesnością, a na rodzicach wymusił rychły zakup drugiego telewizora - liczącego tym razem czternaście cali odbiornika w lokalnym sklepie PEWEX.

Kaseta, zwana również taśmą Dyskietkowy luksus nie od razu zawitał pod moją strzechę, musiałem więc zakolegować się z kasetami magnetofonowymi, które dotychczas kojarzyły mi się wyłącznie z piosenkami Fasolek, Dyskoteką Pana Dżeka i „Ride The Lightning” Metalliki, którą przy każdej możliwej okazji wpajał mi na siłę starszy cioteczny brat. Wtedy nikt nie mówił o piractwie, ochronie własności intelektualnej czy też nielegalnym kopiowaniu gier. Jedynym źródłem nowych tytułów była Warszawa, z której mój nieżyjący już Ojciec (miłośnik nowoczesnej technologii) przywoził kasety ze składankami. Na okładkach maszyna do pisania wystukała tytuły i obroty, od których zaczynała się dana pozycja. Wystarczyło przewinąć kasetę w odpowiednie miejsce, by rozpocząć wgrywanie wybranej gry. Atari nie wymagało strojenia głowicy, przez co w większości przypadków tytuły ładowały się bezproblemowo. Nie miałem również turbo, przez co czas spędzony nad magnetofonem dłużył się w nieskończoność.

Niezapomniany dźwięk wgrywania

Kopiowanie na „jamniku” Jestem jedynakiem, mam za to dwóch ciotecznych braci, którzy podobnie jak ja trzymali w domu małe Atari. Wymiana gier i przegrywanie konkretnych tytułów było więc czynnością naturalną. Rodzice oczywiście kupowali gry legalnie, w warszawskich sklepach, my natomiast nauczeni zaradności z pism pokroju Bajtek czy Atari Magazyn, opanowaliśmy tajemną sztukę wykorzystania klasycznego magnetofonu jamnik. Bo po co pożyczać sobie kasety, skoro można w prosty sposób wykonać jej kopię? Domownicy musieli więc słuchać naszego przegrywania, a kopiowaliśmy jeszcze raźniej, wiedząc, że jamnik ma opcję przyspieszenia obrotów. Czasem coś nie wyszło i trzeba było powtórzyć magiczny rytuał, a dzięki niemu wciąż mam w głowie piski, jakie rejestrowane były na tych archaicznych już wtedy nośnikach danych.

Wiem, że wiele osób pozyskiwało gry w jeszcze jeden, dziwaczny z punktu widzenia dzisiejszego rynku, sposób. Otóż piski danego tytułu nadawane były w radio, wystarczyło w odpowiedniej chwili wcisnąć w magnetofonie przycisk nagrywania. Wojtek Kubarek w taki sposób pozyskał wszystkie części kultowego Robbo.

O krok od zostania koderem O mały włos widniałbym na liście twórców Wiedźmina czy Bullestorma. Początki były przecież tak obiecujące - programowanie w Basicu pozwoliło mi zrealizować wszystkie dziecięce pomysły, udowadniając rodzinie, że potrafię zrobić coś pożytecznego i kiedyś będę wielkim programistą, który zmieni świat. Oczywiście prawda okazała się zupełnie inna, bo moje dziecięce programowanie ograniczało się jedynie do bezmyślnego przepisywania z gazet kolejnych linijek kodu - co oczywiście nie przeszkadzało z dumą patrzeć na efekt. Na zawsze już zapamiętam piorun, który przepisywałem prawie dwie godziny. Próbowałem nawet zmieniać parametry kodu, ale efekt był niezbyt imponujący, albo program nie uruchamiał się w ogóle. Zawód kodera stał przede mną otworem, ja jednak wolałem grać. Niestety ciągłe użytkowanie sprzętu zaczęło przynosić smutne rezultaty. I nie chodzi o naukę, bo w szkole radziłem sobie naprawdę dobrze.

Żegnaj magnetofonie Nie rzucałem dżojstikami, a tym bardziej komputerem czy magnetofonem. Ten ostatni niestety wgrywał coraz gorzej, potrafił po prostu stanąć, a ja bałem się, że licznik "przejechał" już po prostu za dużo. Opracowałem jednak pewien sposób - podczas wgrywania takiego Zorro, kładłem na magnetofonie ciężkie, kryształowe naczynie. Widocznie coś się dociskało, bo tytuł ładował się bezproblemowo. Magnetofon powoli dogorywał, a ja wiedziałem, że najwyższy czas na powitanie nowszej technologii - to była po prostu naturalna kolej rzeczy. Prędzej czy później musiałem zobaczyć, czym jest ta słynna w komputerowych gazetach dyskietka i jak to jest pożegnać wgrywanie ulubionych pozycji z kaset. Oczywiście nie mówimy o małych, twardych, kolorowych dyskach. Miękki, duży nośnik, 5,25 cala - synonim luksusu dla każdego posiadacza Atari 65 XE i Atari 130 XE.

Słoneczne piękno Kalifornii California Access CA-2001 była powiewem przyszłości, najwspanialszym prezentem, jaki mogłem dostać i magicznym urządzeniem, które pozwalało mi jeszcze szybciej przenieść się do świata gier. To na dyskietkach kupowałem od LK Avalon, które miały instrukcje i okładki - jednocześnie mogłem zaopatrzyć się w składanki kupowane na giełdzie. Wtedy też pierwszy raz zobaczyłem dema, nie wiedząc jeszcze, że kiedyś trafię na tak zwaną demoscenę. Z dyskietkami było łatwiej i szybciej, choć tam kopiowanie gier było już wyższą szkołą jazdy, z którą mały chłopak nie umiał sobie poradzić. Znajomi mieli już Amigi, ja powoli zauważałem brak mocy małego Atari, próbując naciągnąć Matkę na Pegasusa. Wraz z jego nadejściem, komputer wraz z prawie nieżywym magnetofonem, toną magnetofonowych kaset i kilkoma pudełkami dyskietek, powędrował do uwieszonego pod sufitem pawlacza.

Tak przez sentyment Nie lubiliśmy posiadaczy Commodore C64, bo krzyczeli do nas „atarowca wal z gumowca”. W liczącym kilkanaście tysięcy mieście komputer posiadało wtedy kilka osób, lokalna wymiana  nie była więc łatwa, a jeśli już się udała, to nabierała elitarności i niesamowitej atmosfery. Młody umysł dziecka chłonie wszystko jak gąbka - było tak w przypadku River Raid na Atari 65 XE w 1989 roku, jest tak również z Killzone 3 w 2011 roku. Wtedy jednak wokół komputerów i gier unosiła się magia, która wynikała w pewnym sensie z nieobycia z nowoczesnym światem, jaka charakteryzowała przeciętnego mieszkańca naszego kraju. Komputer był luksusem i nawet boję się myśleć, ile wyrzeczeń kosztował on wtedy moich Rodziców. Gdyby nie Atari, dziś byłbym pewnie innym człowiekiem. Jeden z moich ciotecznych braci sprzedał swoją Atarynkę dawno temu, drugiemu podły złodziej ukradł ją z piwnicy. Moja wciąż leży w tym samym pawlaczu i kiedyś pokażę ją swojemu synowi, opowiadając, jak bawiłem się na sprzęcie, o którym niewielu już pamięta. A potem zarobię majątek, sprzedając ją do jakiegoś muzeum techniki.

Paweł Winiarski

Zobacz także:

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne