John Rambo może i ma wojnę we krwi, ale w grze będzie poruszał się po z góry ustalonych ścieżkach
Po zeszłorocznym Gamescomie, tworzone przez Polaków ze studia Teyon, Rambo:The Video Game wpisaliśmy na listę gier, które nie rokują. Ale zwiastun ma efektowny.
Na filmiku widzę grę, w którą chętnie bym zagrał. Zabijanie z ukrycia i łuk z wybuchowym grotem przywodzą na myśl zabawę w łowcę, która dała mi tyle frajdy z Far Cry 3. Poszperałem jednak w sieci i okazało się, że Rambo będzie strzelaniną "na szynach", czyli głównym bohaterem będzie sterowała gra, a nie gracz.
Nie przez cały czas, bo trafią się też fragmenty, w których John przykucnie się za osłoną, a gracz dostanie nieco więcej wolności w wyborze celów i miejsca, z którego będzie prowadził ogień. Nie zabraknie też zabijania po cichu. Autorzy chcą, by w pewnych momentach gracz czuł się jak ścigany, który walczy z tuzinami przeciwników i nie ściąga palca ze spustu, ale w innych to on będzie łowcą, czającym się na swoje ofiary. Tak było w filmach.
Rambo ma być grą, która w czasach świetności salonów gier, mogłaby stać w jednym z nich. Gracz będzie oceniany, a krótkie misje zaczerpnięte z filmów będą okazją do bicia jak najwyższych wyników. Stąd postawienie na hybrydową strzelaninę "na szynach".
Premiera na PC, PS3 i Xboksie 360 została zaplanowana na bieżący rok.
źródło: VG247
Maciej Kowalik