Jimmy Kimmel nie rozumie letsplayów, czyli historia skeczu, który uruchomił falę nienawiści
Prezenter śmieje się z czegoś, czego nie próbuje pojąć, a społeczność odpowiada jadem, który niczego nie poprawia. Ot, kolejny głupi dzień w sieci.
Internet to dziwny kraj. Niby chaotyczny i zaśmiecony, pokryty od jednej do drugiej granicy anonimowym kałem, ale często niesamowicie zgodny w kwestii tego, co jest fajne, a co należy tępić. Wystarczy choćby zajrzeć do materiału reklamującego przedpremierowe "bonusy" Deusa Exa... albo poczytać komentarze pod ostatnim skeczem Jimmy'ego Kimmela.
Znany prowadzący wziął na celownik niedawny start usługi YouTube Gaming, która służy do transmisji ludzi grających w gry wideo... No właśnie, i tutaj percepcja Kimmela wysiada. Prezenter nie rozumie, jak można tracić swój czas na oglądanie osób, które robią coś, co można robić samemu i teoretycznie lepiej się bawić. Swoją konsternację postanowił przekuć w charakterystyczną dla siebie satyrę. Powiedzieć, że zaprezentowany żart nie spodobał się społeczeństwu graczy, to jak powiedzieć, że Konami nie jest najlepszym wydawcą na rynku.
Społeczność jest całkiem jednogłośna
Oglądaliście klip? Czujecie się oburzeni? Obraźeni? Bo mnie dziwi aż tak ostra i jednogłośna reakcja. Tak, internauci z typową dla siebie elokwencją i gracją życzą Kimmelowi raka, AIDS i koktajlu z wybielacza. Ktoś poleca powieszenie się na boczku, zgarniając czterdzieści jeden wirtualnych kciuków, inny - nieco prościej - sugeruje po prostu samobójstwo metodą dowolną. Nie bulwersuje mnie to zbytnio - w internecie życzenie komuś brutalnej, absurdalnej śmierci jest tak normalne i powszechne, jak mówienie "do widzenia" przy wyjściu z windy. Zamiast tego czuję się tylko trochę zasmucony, że właśnie tego typu jadowite, puste jak wydmuszka komentarze zyskują największą popularność.
Bo tak, Kimmel nie popisał się specjalnie ani oryginalnym poczuciem humoru, ani - przede wszystkim - byciem na bieżąco i zasługuje za to na małego pstryczka w nos. Konstruktywna krytyka zawsze jest przydatnym, budującym zjawiskiem. Można bowiem nie rozumieć jakiegoś zjawiska, ale biorąc się z nim za bary, wypadałoby trochę bardziej zagłębić się w temat, tymczasem wydaje się, że Kimmel usłyszał o zjawisku letsplayów dopiero przy okazji uruchomienia YouTube Gaming (pst, Jimmy, Twitch!) i od razu postanowił go skomentować. Jasne, można powiedzieć, że to w końcu prezenter telewizyjny, a telewizja nie jest raczej znana z rzetelności czy nadążania za internetowymi trendami, można zgadywać, że wzbudzenie kontrowersji było zaplanowane, by przykuć uwagę do kanału (w końcu zła prasa nie istnieje), należy też pamiętać, że to tylko głupi żart, jeden z wielu i nie ma, o co spinać pośladków...
Ale nawet wtedy dochodzi kwestia oryginalności. Niestety, Kimmel nie dość, że budzi się ze swoim "hej, ale to oglądanie letsplayów jest durne" o co najmniej rok za późno, to jeszcze kopiuje ograny już żart z oglądaniem ludzi, którzy oglądają ludzi, którzy... I tak dalej, i tak dalej. Dokładnie taką samą satyrę zaoferował "South Park" w grudniu poprzedniego roku, więc Kimmel po prostu skopiował nieświeży pomysł. Nie wspominając już o tym, że twórcy "South Parka" ugryźli temat z kilku stron i rozumieli zjawisko, z którego robią sobie żarty...
South Park S18E09 - jeden z odcinków o zjawisku letsplayów
Ale nawet jeśli zignorujemy te wszystkie potknięcia - to wciąż tylko durny, niewinny skecz, tymczasem internauci przeżywają, jakby Kimmel co najmniej zamykał Twitcha. Tak silna reakcja nie została zignorowana przez głównego zainteresowanego, który postanowił odnieść się dzisiaj do sytuacji. Jeśli myślicie jednak, że prezenter jakkolwiek załagodził pożar, to możecie się zdziwić - w ruch poszło trochę oliwy:
Tutaj wychodzi na to, że obie strony są siebie warte. Bo gracze nie błyskają intelektem, zasypując satyryka obelgami (nawet jeśli te potrafią być całkiem wyszukane), a Kimmel zachowuje się nie w porządku, wyłapując tylko te najgorsze (czyt. "najśmieszniejsze") komentarze i wykorzystując je do dalszych drwin. Nie próbuje nawet zrozumieć tego wielkiego, popkulturowego zjawiska, z którego szydzi czy wejść w poważniejszy dialog z urażoną społecznością i zorientować się, skąd właściwie wypływa aż taka nienawiść internautów.
Zresztą, w pewnym momencie częstuje nas słowami, które pokazują, że być może nie tyle nie rozumie ludzi oglądających ludzi grających w gry, co nie ogarnia nawet ludzi po prostu grających w gry. Jeden z komentujących zauważa, że analogicznie oglądanie ludzi grających w futbol amerykański też jest głupie. Przez chwilę wydaje się, że Kimmel nabiera dystansu, który załagodzi sytuację, bo mówi, że tak, owszem, oglądanie futbolu amerykańskiego jest głupie i sam jest głupi, bo robi to co niedzielę. Potem niestety dodaje: - Oglądanie ludzi grających w gry nie jest jednak jak oglądanie futbolu amerykańskiego - jest jak oglądanie wyimaginowanego futbolu. Jest kolejnym etapem w porzucaniu ludzkiej aktywności. Że co? Co ma tutaj do rzeczy wyimaginowanie? Czyli oglądanie kronik wojennych jest super, ale "Szeregowiec Ryan" to już czysty debilizm? Kimmel zdaje się tutaj podważać sens fikcji jako takiej, co jest dosyć idiotyczne i pokazuje tylko, że satyryk nie ma żadnej sensownej argumentacji w sporze, który niespodziewanie wywołał i w sumie mu na niej nie zależy. W końcu chodzi tylko o to, żeby się pośmiać, prawda?
Prawda. Sam się uśmiechnąłem z raz czy dwa, oglądając klipy Kimmela. Wydaje mi się, że trzeba wyluzować i nabrać dystansu, a jeśli ignorancja i brak oryginalności prezentera przeszkadza, to dać mu to do zrozumienia w nieco bardziej konstruktywnych słowach niż "mam nadzieję, że twoją mamę zgwałcą grupowo na łodzi". Może wtedy nie miałby pożywki do dalszego wykonywania swojej pracy?
Patryk Fijałkowski