Jeszcze trochę i Destiny 2 rozwiąże problem głodu na świecie
Bo jeżeli wierzyć wczorajszej konferencji, to "jedynka" już dziś łączy zwaśnione rozdzeństwo i wzmacnia rodzinne więzi.
Nie zrozumcie mnie źle, konferencje wydawców, szczególnie tych dużych mają swój urok. Można posłuchać znanych ludzi, obejrzeć zajawkę albo nawet gameplay czy po prostu dowiedzieć się czegoś ciekawego o grze. I to jest spoko, dopóki kogoś nie poniesie fantazja i nie przerabia prezentacji na odpowiednik „Trudnych Spraw”. A właśnie tak zdarzyło się wczoraj, podczas pokazu rozgrywki z Destiny 2.
Okej, klasyczna zagrywka. Opowiadając o produkcie wrzuć historię, w której występujesz ty, twoja rodzina albo przyjaciele. Dzięki temu zbliżysz się do odbiorcy i pokażesz, że też jesteś człowiekiem, z którym łatwo się identyfikować. Wytwarzasz więź. Zresztą historia Cottona jest jeszcze w miarę neutralna, moje dzieci też grają i chwalą się, co zdobyły w Stardew Valley. I to jest naprawdę fajne. Za to opowieść Marka Noseworthy’ego, kierownika całego projektu, jest już odlotem na bardzo, bardzo wysoką orbitę.
Jego przedmówczyni, odpowiedzialna za komunikację ze społecznością M. E. Chung, mówi ze łzami w oczach o tym, że najlepsze historie związane z jej graniem biorą się właśnie z Destiny. Od zacieśnienia więzi z braćmi, poprzez wyrobienie sobie świadomości, że w końcu przynależy do jakiejś społeczności. I w ogóle ta społeczność tyle zrobiła, żeby polepszyć żywota innych ludzi. Oczywiście wszystko przy gromkich brawach publiczności, która klaskała przy każdej okazji, niczym nasi rodacy podczas lądowania w Hurghadzie. Piękne, urzekły mnie wasze historie.
Destiny 2 Gameplay Premiere Livestream (US)
Tylko że... nie. Rozumiem, że trzeba wszystkiemu dodać „human touch”, ale nie zapędzajmy się i nie dorabiajmy całej ideologii jednoczenia braci, nawiązywania więzi z synami i tak dalej do gierki o strzelaniu do kosmitów.
Bartosz Stodolny