Jeszcze jedna walka o honor FFXIII. Graliśmy w Lightning Returns: Final Fantasy XIII (jest też nowy zwiastun i obrazki)
Nie podobało mi się FFXIII, w miarę polubiłem FFXIII-2, liczę na to, że Lighting Returns będzie z tej trójcy najbardziej udane. Są na to widoki.
06.06.2013 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Będę szczery - Final Fantasy XIII to moim zdaniem najgorsza pełnoprawna część serii. Z antypatycznymi bohaterami, ciekawym, ale schematycznym systemem walki, z fabułą tonącą w morzu abstrakcji, z eksploracją na żenująco niskim poziomie. FFXIII-2 poprawiło niedoróbki pierwowzoru, ale na tym Square Enix nie poprzestaje. Lightning Returns: Final Fantasy XIII to kolejna wizyta w tym świecie i choć raczej nie trafi do grona najlepszych odsłon cyklu, ma szansę być najlepszą produkcją spod szyldu "trzynastki".
Pokaz Lightning Returns w Londynie skupiał się przede wszystkim na walce. Podstawowa zmiana jest znacząca, bo sterujemy tu tylko i wyłącznie naszą Panią Błyskawicą. Zamiast przełączać się na kompanów, jak to zazwyczaj bywa w serii FF, tutaj zmieniamy role. W demie znalazłem Dark Muse, Divinity i Sorceress - trudno je scharakteryzować, bo każda miała na pokładzie atak magiczny związany z żywiołem. Nie ma kolejkowania ataków, teraz postać wykonuje ciosy wskazane przyciskiem (które można sobie dowolnie przyporządkować). Nie można jednak atakować w nieskończoność, bo każda rola ma swój pasek ATB (Active Time Battle), który regeneruje się z czasem. Gdy wyczerpiemy go do końca, pozostaje przełączyć się na inną profesję.
Co ważne - i świeże - w trakcie pojedynku możemy do woli biegać po arenie. W połączeniu z bezpośrednim atakowaniem za pomocą przycisków otrzymujemy więc system bardzo dynamiczny, przypominający nieco serię "Tales of". Oprócz tego bardzo ważne jest blokowanie ataków przeciwnika, które również jest przypisane do ról (nie wszystkich), a przy tym wymaga wyczucia czasu i również zżera pasek ATB.
Skoro jesteśmy już przy paskach, zniknął ten dotąd istotny - Stagger, pokazujący jak bardzo wróg jest ogłuszony. Wciąż można doprowadzić przeciwnika do tego stanu, tyle że o tym, jaki atak robi największą krzywdę przeciwnikowi, informuje fakt, że z czasem czerwnieje. Wrogów na mapie warto oczywiście atakować od tyłu. Daje to nie pierwszeństwo w walce, a mniej zdrowia na początku starcia - ta sama reguła dotyczy jednak nas, więc nie warto dać się zaskoczyć.
Lightning Returns: Final Fantasy XIII
Co ciekawe, Lightning nie uzdrawia się i nie leczy negatywnych statusów automatycznie po pojedynku, czym nieco rozleniwiły nas ostatnie Finale. Nie obejdzie się bez sięgania po mikstury uzdrawiające. Sama eksploracja, na ile zdążyłem zaobserwować, wygląda podobnie jak w FFXIII-2, z tym że bohaterka jest bardziej mobilna, a lokacje sprzyjają skakaniu. W demie Lightning z radiowym wsparciem Hope'a goniła Snowa, który szefuje teraz Yusnaan, Miastu Przyjemności, i jest bardziej badassowy niż dotąd.
Tyle demo. Mnie intryguje główny punkt gry, czyli fakt, że za 13 dni skończy się świat - i właśnie tyle czasu ma Lightning, by go uratować. No, w zasadzie więcej, bo wiele czynności w grze ma dodawać trochę godzin do zegara lub spowalniać jego bieg. Wolę to niż pozbawione większego sensu podróże w czasie w FFXIII-2. Zwłaszcza że wszystko rozgrywa się w czasie rzeczywistym, z systemem dnia i nocy, co oznacza na przykład, że podróżować powietrzną kolejką można tylko według rozkładu.
Lightning Returns: Final Fantasy XIII
Poza Snowem i Hope'em spotkamy też Noela Kreissa, który nie wierzy w to, że Lightning żyje i staje z nią do pojedynku. Jest i Lumina - tajemnicza postać przypominająca Serah, spotkanie z którą wieńczyło demo.
Podoba mi się, że Lighting Returns idzie w stronę akcji i większej dynamiki, choć boję się, że historia wciąż będzie nieco absurdalna i przesycona metafizycznymi formułkami. Mimo wszystko zapowiada się krok naprzód względem FFXIII-2, o FFXIII nie wspominając.
Gra pojawi się w Europie w Walentynki - 14 lutego 2014 r.
Marcin Kosman
Lightning Returns: Final Fantasy XIII (PS3)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 16 lat