Jeśli wierzyć NBA 2K17, w finale rozpoczętego dopiero sezonu znów spotkają się Cleveland i Golden State
A mistrzowskie pierścienie powędrują do...
NBA 2K17 wybiegło na parkiet już jakiś czas temu, ale wciąż nie doczekało się na nim rywala. EA Sports wymownie milczy w temacie powrotu NBA Live. Ponoć planowany jest on na początek przyszłego roku, ale pozwólcie mi w to wątpić. Jaki sens miałoby wypuszczanie gry w połowie sezonu, gdy fani basketu już dawno sięgnęli po doskonały produkt konkurencji. Milczeniem i brakiem promocji EA nic tu nie zdziała. A 2K Sports bawi się na całego - to właśnie NBA 2K17 będzie na PS4 pierwszą grą, której turniejowi patronować będzie organizacja ESL. Startuje już dzisiaj.
Sytuacja na wirtualnych parkietach jest więc jasna i nie wydaje mi się, by w najbliższym sezonie cokolwiek miało się jeszcze wydarzyć. Co innego prawdziwa liga. Tam zawsze zdarzają się niespodzianki, choć jeśli wierzyć oficjalnej symulacji przeprowadzonej w NBA 2K17, w finale rozgrywek po raz kolejny spotkają się ekipy Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors.
Wzmocnienie się tych drugich Kevinem Durantem pomoże w sezonie zasadniczym, ale w finale zwycięski będzie LeBron James, który zgarnie nagrodę MVP sezonu, po tym jak jego drużyna rozstrzygnie losy tytułu w siódmym meczu.
To oczywiście tylko zabawa, ale scenariusz, w którym w finale znajdą się właśnie te dwie ekipy należy do tych bardziej prawdopodobnych. Rywalizacja Jamesa i Curry'ego to znak czasów. NBA 2K17 również przydałby się równie mocny rywal. To kapitalna gra, ale w tym roku zachowawcza jak nigdy.
Maciej Kowalik