Jeśli syn 50 Centa chce w grze helikoptery, to je tam dajesz
Wkład siedmiolatka w projekt rzuca nieco światła na szalone akcje z 50 Cent: Blood on the Sand.
Czasem wydaje nam się, że gry wideo to szalenie poważny biznes, w którym kopiowanie pomysłów innych i wygładzanie wszystkich "zmarszczek" w trakcie testów fokusowych jest jedyną drogą do maksymalizacji sprzedaży. Że wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, a każda decyzja przejść przez kilku panów w garniturach zanim zostanie wprowadzona w życie.
Ale zdarzają się też inne sytuacje, które stawiają ustalony porządek produkcji na głowie. Oczywiście, że studio Swordfish zdawało sobie sprawę, że skoro w tytule gry ma ksywkę rapera, a on sam jest głównym bohaterem, to będzie musiało liczyć się z jego zdaniem. Ale, gdy developerzy spotkali się z muzykiem, by pokazać mu grę, 50 Cent zażyczył sobie, by jej ocena przypadła jego siedmioletniemu synowi.
Młody był zadowolony. Zresztą sama gra okazała się później dużo lepsza, niż pewnie większość z graczy zakładała. Syn rapera miał tylko jedną uwagę - w grze powinny znaleźć się śmigłowce. Developerzy w ogóle nie myśleli w jej kontekście o żadnych pojazdach, a w szczególności o śmigłowcach. Ale dziecko się uparło.
Let's Play 50 Cent-Blood on the sand -Part 15 - Helicopter Bullshit
Później musieli dorzucić jeszcze pościgi samochodowe, co było oczywiście kolejnym nieprzewidzianym zakrętem projektu.
Ian Flatt na łamach EDGE przyznaje, że życzenie dziecka oznaczało wiele nadprogramowego zachodu, który w kontekście całości nie miał sensu. A nawet bez tego było przecież nerwowo, bo połączenie się Activision z Vivendi oznaczało reewaluację projektów i Blood on the Sand mogło nigdy nie trafić do sklepów, gdyby THQ nie zdecydowało się na przejęcie tego tytułu.
W obliczu takich problemów, tym większe uznania dla studia Swordfish - oceny pokroju 7-8/10 wstydu na pewno nie przynoszą. Inna sprawa, że firma została zamknięta w 2010 roku.
Maciej Kowalik