Jednym prostym trikiem sprawili, że battle royale stało się fajne [Kącik Nintendo]
Ten prosty trick ma wąsy, czerwoną czapkę i jest hydraulikiem. Jest coś genialnego w tym, że prastarą grę Nintendo włożyło w nowoczesne ramy gatunkowe. Mario w battle royale to strzał w dziesiątkę.
Wielu mogło potraktować Mario 35 jako zbyt dziwną ciekawostkę. Dodatek schowany w cieniu Super Mario 3D All-Stars, a na dodatek przykryty zapowiedziami Super Mario 3D World + Bowser’s Fury oraz konsolki Game & Watch: Super Mario Bros. Tymczasem Mario 35 to jeden z jaśniejszych punktów rocznicy bohatera.
Będę szczery: nie trafia do mnie battle royal. Z tego też powodu nie od razu rzuciłem się na Mario 35. Zresztą Paweł Hekman ma podobnie, który jest fanem wszystkiego, co związane z Mario, ale akurat tej gry jeszcze odpalił. Jeśli też się wahacie, wiedzcie, że popełniacie straszny błąd.
Nintendo pomysł na battle royale w Mario ma prosty. Oto klasyczne poziomy z Super Mario Bros. Przechodzi się je po kolei, chyba że gracze w głosowaniu wybiorą inne warianty. 35 graczy musi pozostać w grze jak najdłużej. Kto zostanie na placu ostatni - wygrywa.
Plansze przechodzi jednak każdy sam. Co najważniejsze, zabijani przez nas wrogowie mogą trafić na inne poziomy, z którymi zmagają się nasi rywale. Możemy wybrać, czy stworki mają wylądować u osoby z największą liczbą monet, czy też może u tej, której pozostało najmniej czasu. Jak w klasycznym Mario zegar tyka, ale każde zabicie wroga sprawia, że zyskujemy dodatkowe sekundy, które pozwalają nam dalej uczestniczyć w rywalizacji.
Super Mario Bros. 35 - Announcement Trailer - Nintendo Switch
Cały prosty, ale genialny plan Nintendo polega na tym, że oto na klasycznym poziomie 1-1 nagle może pojawić się Bowser. Albo ryby z podwodnego poziomu. Nowych rywali na niespotykanych wcześniej planszach może być bardzo dużo. Nagle klasyczne Super Mario Bros. zamienia się w zupełnie nową grę. Niby tę samą, ale inną.
W końcu dochodzi taktyka. Grać na jak najszybsze przejście poziomu i przetrwanie? A może zbijanie rywali, żeby utrudnili rozgrywkę innym? A może lepiej skoncentrować się na zbieraniu monet, dzięki którym możemy wylosować grzybka, kwiatka lub - najlepiej - gwiazdkę?
Kluczowa decyzja związana jest z wyborem poziomu, którego dokonać możemy na koniec etapu 1-2 "odkrywając" inną drogę. Mnie często kusiło, aby wybrać najprostszą - czyli 1-1 - i łatwo nabijać monety oraz czas. Jednak później, gdy zaczęło iść mi w "Mario 35" coraz lepiej, wybierałem się na etap z Bowserem albo ten podwodny, aby zesłać na przeciwników trudne do ominięcia kałamarnice.
Nie mogę się nachwalić koncepcji stojącej za Mario 35 właśnie z tego powodu. Jak klasyka klasyki nagle zyskała nowe życie, za sprawą modnego dzisiaj trybu. A jednocześnie to hołd oddany oryginałowi. Można powiedzieć: znowu. W podobny sposób Nintendo udało się zrobić battle royale'a z Tetrisa 99
Mario wiecznie żywy
Jako że na początku mi nie szło, postanowiłem wrócić do emulatora gier z NES-a, jaki dostępny jest w ramach Nintendo Online. Chciałem zagrać w oryginalne Super Mario Bros., żeby poćwiczyć i przypomnieć sobie układ poziomów.
Najważniejsze jest jednak to, że cały czas ciągle dobrze się bawiłem. Jasne, oprawa jest archaiczna, to w końcu gra leciwa, ale co z tego? Mario to Mario. Jest 2020 rok, a nadal ma w sobie to coś.
Pod wrażeniem jestem, jak Nintendo wspaniale dba o swoją legendę. Oczywiście, można spojrzeć na to jak na żerowaniu na nostalgii. W końcu Mario 35 jest za darmo, ale trzeba abonament Nintendo Online. Retrokonsolka Game&Watch będzie niczym innym, jak sprzedawaniem kolejny raz tego samego produktu, ale w innych barwach.
Game & Watch: Super Mario Bros. - Announcement Trailer
Tylko i tak nie umiem się powstrzymać przed ochotą kupna tego sprzętu. Zarówno "Mario 35", jak i pozostałe sentymentalne produkcje Nintendo mają w sobie to, co najważniejsze. Świetnie ujął to Paweł, opisując niedawno wydaną kolekcję:
A "Mario 35" nie tylko przypomina stare czasy, ale jest też świetną wariacją na temat popularnego trybu.