Jedna z najważniejszych gier w historii (o której nigdy nie słyszeliście) wraca do życia po 30 latach
Meteors to klon Asteroids, który ustanowił jeden z najważniejszych precedensów w historii naszej branży: nie można rościć sobie praw do pomysłu na grę.
Atari podało odpowiedzialną za Meteors firmę Amusement World do sądu w roku 1981. Twierdzili, że gra bezprawnie kopiuje ich hit o strzelaniu stateczkiem do kosmicznych kamyków. Sąd uznał, że rzeczywiście są spore podobieństwa.
Ale jest też dużo różnic.
W Meteors były kolory, nie było grafiki wektorowej, a stateczek mógł strzelać bez przerwy. To wystarczyło, zeby sąd oddalił pozew. Najważniejsze w decyzji było stwierdzenie, że obie produkcje reprezentują różne podejście do tego samego pomysłu. A pomysłu nie można sobie zaklepać, nie można go opatentować, nie można mieć do niego praw.
Tym samym postawiono fundamenty pod rynek gier wideo, jaki znamy dziś. Wyobraźcie sobie świat, w którym jedyną strzelanką FPP jest Wolfenstein, bo id Software pozywa każdego, kto zrobi grę "o chodzeniu i strzelaniu z widokiem z oczu". I wygrywa. Brrr.
Niestety tryumf Amusement World okazał się zwycięstwem pyrrusowym. Sądowa batalia wpędziła firmę w tarapaty finansowe i Meteors zniknęła gdzieś w dziejowym niebycie.
I pozostawała w nim do niedawna. Parę dni temu syn szefa AW Eric Holniker oddał hołd zmarłemu w październiku ojcu. Eric odnalazł jeden z ostatnich (być może ostatni) automat z prototypem Meteors i odpalił go w swoim salonie.
Zadziałał! Zobaczcie sami.
Piękna historia.
[via blog Iana Bogosta]
Piotr Bajda