Jedna na pięć sprzedawanych obecnie konsol PS4 to wersja Pro. Sony twierdzi, że to dużo
Z tego 40% kupujących to ludzie, którzy PS4 już mieli.
05.06.2017 16:56
Pisanie o liczbie sprzedanych konsol PS4 Pro to szalenie trudna sprawa. I to nie tylko dlatego, że tych liczb po prostu nie znamy - Sony regularnie dzieląc się ze światem informacjami o sprzedaży PS4 nie wyszczególnia konkretnych modeli - "grubej", Slima, czy Pro. Sęk w tym, że nawet mając takie informacje, nie wiadomo by było do czego je porównać i jak ocenić. Odwoływać się tu do odświeżonego i nieznacznie silniejszego modelu 3DS-a?
Mamy do czynienia z bezprecedensową zmianą na rynku konsol, na ocenę której przyjdzie dopiero czas. Do oceny potrzebne są jednak fakty, a dziś dostaliśmy tylko ich strzępy. W materiale Gliksela o mocnej kondycji PlayStation pada taki oto cytat z Jima Ryana (możecie go kojarzyć, udzielał wywiadów polskim mediom, w tym również Polygamii):
Jedna na pięć, czyli 20% kupowanych o jesieni konsol stacjonarnych ósmej generacji Sony to PS4 Pro. 20% z jakiej liczby? W tej chwili na świecie jest 60 mln konsol PS4. Wiemy też, że od 1 kwietnia 2016 do 31 marca 2017 roku sprzedano 20 milionów PS4. A ile tylko od listopada? Nie wiadomo. Ile dokładnie dotyczy Pro? Nie wiadomo. Czy ta "jedna na pięć" to dużo? Też nie wiadomo. Sony mówi, że tak, ale jeszcze kilka lat temu mówili, że stereoskopowe 3D to przyszłość gier.
Sony, ustami cytowanego już Ryana, mówi, że to dużo. A także dużo więcej niż początkowo przewidywali. Ocenić te słowa będziemy mogli jednak dopiero za jakiś rok i jednocześnie pół roku po premierze Xboksa Scorpio.
Ciekawostką jest fakt, że 40% nabywców konsoli Pro miało już w domu wcześniej PS4. Można więc przyjąć, że przy tych 60 mln konsol nie ma 60 mln unikalnych graczy PS4. Swego czasu w branży podśmiewano się, że liczba sprzedanych Xboksów 360 jest tak ogromna, bo większość graczy miała po 2-3 konsole (pamiętacie RRoD?). Nowe sprzęty nie są aż tak awaryjne, ale sytuacja zaczyna się powtarzać - pojedynczy użytkownicy będą kupować po kilka konsol tej samej generacji. Włodarze Sony taką wymianę konsol na lepsze porównują do wyznawców Apple'a, którzy regularnie kupują nowe, silniejsze modele ich gadżetów. Trafne porównanie, aczkolwiek nie powiem, żeby szczególnie mnie cieszyło - naprawdę się boję, że ten wyścig zbrojeń przyspieszy i co chwilę będziemy dostawać coraz mocniejsze konsole.
Sony twierdzi, ze "jedna na pięć" to dużo. A twórcy gier? Chyba nie. Dopiero co przyglądaliśmy się ostatnim premierom na konsolę Sony. Okazało się, że zadziwiająco mało tytułów wykorzystuje potencjał PS4 Pro. Owszem, gry 1st party już od zeszłego roku rządzą, ale pozostałe firmy nie garną się do implementowania wyższych rozdzielczości czy szczególnie efektownego na nowych telewizorach HDR-a. Z tegorocznych dużych premier nie będących grami od Sony tylko Resident Evil 7, Mass Effect: Andromeda, For Honor i Ghost Recon: Wildlands dostały wsparcie HDR, a Nioh i The Surge bogate opcje konfiguracji obrazu i liczby klatek animacji. Nie wiem jak na was, ale na mnie nie robi to przesadnego wrażenia. Pół roku temu sądziłem, że tego typu efekty będą już standardem i dziś naprawdę będziemy stali pod ścianą, w kolejce po nowe telewizory. Póki co nie zapowiada się na to.
Paweł Olszewski