Jeden Polak zrobił własne gogle wirtualnej rzeczywistości. Czy mogą konkurować z produktami największych korporacji? Sprawdziliśmy
Fan nowych technologii z Mikołowa rzuca wyzwanie Oculusowi, goglom wirtualnej rzeczywistości, które ostatnio za 2 miliardy dolarów przejął Facebook. Brzmi niedorzecznie? Może i tak, ale to prawda. Gogle Polaka nazywają się Cmoar i robią naprawdę dobre wrażenie. Nawet, jeśli firma Marka Zuckerberga raczej przed nimi nie zadrży, to już jest świadoma konkurencji.
01.08.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:39
Cmoar jest polską odpowiedzią na fenomen gogli wirtualnej rzeczywistości, który po zakupie Oculus Rift przez Facebooka przybrał na sile. Gogle próbowały walczyć na rynku już w latach 90., ale wtedy im się nie powiodło. Teraz wracają bardziej dopracowane i przyjazne dla użytkownika. Oczywiście na ile przyjazne może być dźwiganie na głowie takiego sprzętu. Nie wiadomo jeszcze, jak Facebook wykorzysta Oculusa, wiadomo natomiast, jaki plan na Cmoar ma Damian Boczek.
Damian nad własnymi goglami zaczął rozmyślać 1,5 roku temu, gdy brat przyniósł do domu prototypowy model Oculusa (który testowaliśmy również my). Zachwycony sprzętem pasjonat nowych technologii spędził następne miesiące nad kombinowaniem, jak można przenieść człowieka do wirtualnej rzeczywistości z wykorzystaniem innych środków. Po wielu przejściach ze zbitym gwoździami drewnianym prototypem przyszedł czas, by pokazać swój wynalazek światu i znaleźć środki na jego realizację.
Cmoar
Wirtualna rzeczywistość ze smartfonem Cmoar idzie inną drogą niż Oculus. Jest urządzeniem bezprzewodowym, a obraz wyświetla nie z komputera, lecz wsadzanego do gogli smartfona, przetwarzając go z użyciem kilku soczewek. Telefon może być w zasadzie dowolny (chyba że mowa o fablecie - ten się zwyczajnie nie zmieści), umieszczamy go w hełmie na przylepnej podkładce.
Soczewki są trzy. Kinowa 2D ma w teorii rozciągać widoczny przed nami ekran, dając złudzenie, że mamy przed sobą ogromny telewizor. Piszę "w teorii", bo po włączeniu Battlefielda 4 - wersji na PC, strumieniowanej po kablu bez najdrobniejszego opóźnienia na telefon tkwiący w goglach - nie poczułem żadnej magii. Obraz był wyraźny, jeśli nie liczyć rozmazujących się boków, ale nie czułem, by ekran był jakiś olbrzymi.
Cmoar
Lepsze wrażenia robiła kinowa soczewka 3D, dzięki której "znalazłem się" na sali kinowej. Pustej, ale za to z "Avatarem" na ekranie". Obraz był czysty, wyraźny, płynny oraz rzecz jasna trójwymiarowy. Nie jestem fanem 3D w kinie ani w domu, dlatego i tu zachwycać się nie będę, ale to już ciekawszy wariant rozrywki od poprzedniego. Mogę wyobrazić sobie człowieka, który nie ma TV 3D, ale relaksuje się z trójwymiarowym kinem w hełmie na głowie leżąc na sofie.
Trzeci typ soczewki służy do tzw. rozszerzonej rzeczywistości i robi wrażenie, nawet gdy zna się tę funkcję, powszechnie wykorzystywaną przez konsole do gier i telefony. Tym razem gogle skanują np. kod QR, "zamieniając go" w naszych oczach w trójwymiarowy świat. Możemy zaglądać w okna jego mieszkańcom, obserwować jak przemieszczają się rycerze, a gdy zatrzymamy wzrok w specjalnych punktach, aktywujemy nowego wojownika.
Cmoar
Cmoar vs Oculus? Ekipa Cmoar pojawiła się na E3, największej imprezie branży gier. Goglami zainteresował się sam Palmer Luckey, twórca Oculus Rift. Obszedł całe stoisko, sprawdził co się da, po czym - jak relacjonuje polska ekipa - odszedł wściekły. Chwilę później wrócił z kilkoma pracownikami i zaczęli obfotografowywać każdy detal, również wnętrze gogli.
E3 to świetna okazja, by zawrzeć biznesowe kontakty, a nawet znaleźć inwestora. Ale Damian Boczek nie nastawia się na tę drugą opcję. Zainwestował już w gogle zbyt dużo własnych pieniędzy, by zrzec się praw do pomysłu. 200 tysięcy złotych to skromna kwota choćby przy 2 miliardach dolarów, które Facebook wyłożył za Oculusa, ale wystarczyła na start. Pytanie, co dalej?
Cmoar
Przed Damianem i jego zespołem jeszcze dużo pracy, bo Cmoar może robić wrażenie przez krótką chwilę, a potem pojawi się pytanie: i co dalej? Trzeba zainteresować pomysłem twórców gier i aplikacji, dopracować design i zaoferować produkt, z którego będzie się korzystać z przyjemnością, bo będzie oferował lepszy sposób grania czy oglądania TV. Przed Cmoar jeszcze daleka droga, ale historia upartego chłopaka z Mikołowa, którego produktem zainteresowali się twórcy Oculusa, działa na wyobraźnię.
Marcin Kosman