Według Kojimy, przyczyną kryzysu nie jest japońska kultura czy technologia, ale motywacja twórców i... system edukacji:
Liczba studentów uczących się poza granicami Japonii zmalała. Jest bardzo mało Japończyków na prestiżowym Harvardzie, a na MIT... zero. Inżynierska populacja Japonii może być zagrożona. Powinniśmy najpierw przyjrzeć się systemowi edukacji tutaj, w Japonii. Brak studentów na kierunkach ścisłych to też i polski problem. Przechodząc dalej. Kojima główną różnicę pomiędzy zachodnimi i japońskimi twórcami gier widzi w motywacji. Ci zachodni są skoncentrowani, mają ambicje i umiejętności, aby spełnić swoje sny.
Ostatnio doszedłem do wniosku, że z wysoce zmotywowanymi cudzoziemcami... nie ma znaczenia skąd oni są, praca z wysoko zmotywowanymi indywidualnościami jest jedynym sposobem aby iść do przodu. Jestem zmęczony zajmowaniem się ludźmi, którym brak pasji. Choć są to uwagi, które można odnieść do dowolnej branży i działalności, to trzeba przyznać, że jeśli chodzi o świat gier, to Kojima jest odpowiednią osobą do poczynania takich obserwacji.
W tej generacji wahadło mogło się wychylić w stronę zachodnich twórców - często na samo życzenie Japończyków, którzy np. zapraszają do tworzenia Dead Rising 2 kanadyjskie studio. Co sprawi, że inicjatywa ponownie będzie po stronie Japonii? A może za 10 lat będziemy się ekscytować grami od twórców z Chin lub Ameryki Południowej?
Czy też, do tego czasu branża będzie tak zglobalizowana, że nie będzie to miało żadnego znaczenia, skąd są programiści, skąd projektanci, a skąd producenci?
[via Twitter Hideo Kojimy]
Konrad Hildebrand