„James jest dupkiem i nie będzie już dla nas pracować” - Valve z hukiem zwalnia prowadzącego wielki turniej w Dotę 2
Gabe „Gaben” Newell rzadko się odzywa, ale jak już coś powie, słowa odbijają się echem w połowie internetu… Tym razem chyba jednak przegiął.
02.03.2016 | aktual.: 04.03.2016 13:53
Scena esportowa dookoła gry to nie tylko emocje i pieniądze, ale przede wszystkim olbrzymia promocja dla tytułu. Widząc zapewne, jak Riot Games pompuje pieniądze w regularne rozgrywki League of Legends i ich transmisje na cały świat, Valve postanowiło w 2015 r. rozpędzić nieco scenę Doty 2. Zamiast jednego turnieju rocznie, postanowili organizować 4 turnieje koronne, tzw. majorsy. Miały być sztandarowe i prestiżowe. Odbywający się właśnie drugi, w Szanghaju, ma 3 miliony dolarów puli nagród na 16 drużyn, ale aż 1,1 miliona przypadnie zwycięskiej piątce graczy.
Gospodarzem show został wybrany James „2GD” Harding – od wielu lat prowadzący lub komentujący rozmaite turnieje, postać uznana w esporcie, ale i kontrowersyjna. Rolą gospodarza jest wypełnianie czasu między meczami, inicjowanie rozmów z analitykami, prowadzenie wywiadów – musi więc mieć gadane. Jak widać na filmie, Hardinga sprawdzał się świetnie - sympatyczny gaduła, z dystansem do siebie. Ale gustujący w niewybrednych żartach: zdarzyło mu się nazwać kogoś pedofilem, czy nabijać się z mamy współprowadzącego. To stare nagrania, więc nie można powiedzieć, że Valve nie wiedziało, kogo zatrudnia.
James "2GD" Harding in a nutshell
Pierwszy dzień szanghajskiego turnieju był ciężkim sprawdzianem dla niego – produkcja kulała: były sięgające godziny opóźnienia, przeciągające się pauzy, powracające problemy z mikrofonami i zacinający się stream. Harding musiał wypełniać długie minuty przerw. I robił co mógł – opisywał żartobliwie i nieco złośliwie każdą drużynę, grał z analitykami w kółko i krzyżyk (na przyniesionej przez siebie tablicy), użył słowa „cunt” i skarżył się na brak porno w pokoju hotelowym, przez co nie mógł dopełnić swojego przedturniejowego „rytuału”. Starał się, by widzowie nie usnęli.
Drugiego dnia został zwolniony.
Możecie sobie obejrzeć fragment, po którym wedle niego w Valve zapadła decyzja:
2GD for a Perfect World
Firma Valve znana jest z tego, że do graczy odzywa się rzadko – chyba że musi. Ale w sieci wrzało, liczni fani Hardinga i Doty 2 oczekiwali jakiegokolwiek komentarza. Nikt nie spodziewał się bomby: na Reddicie wypowiedział się sam Gabe Newell, twarz firmy.
Dwie rzeczy:
Druga rzecz, której nie warto dokładnie cytować: Valve zwalnia firmę od produkcji wideo i szuka innej licząc, że zdąży przed końcem eliminacji i główną częścią imprezy.
Temat w godzinę uzbierał 2500 komentarzy i nie wzbudził zachwytu – choć zwykle wypowiedź Gabena wywołałaby ekstazę fanów. Wpisał się też Harding zauważając, że ton Newella sugeruje raczej osobistą urazę, a nie konflikt zawodowy. I choć Valve prosiło o powstrzymanie się od komentarzy, to sprowokowany nie mógł nie odpowiedzieć – zrobił to na 17 stronach. Możecie przeczytać całość, ale dowiecie się głównie, że mocne żarty były jego zdaniem oczekiwane przez fanów, którzy długo nie widzieli go jako gospodarza - chciał też rozluźnić atmosferę. Ale gdy został poproszony o zaprzestanie takich dowcipów – zaprzestał. Mail o zwolnieniu go pochodził od samego Newella i wśród powodów był brak szacunku dla graczy.
I co najważniejsze: sam Icefrog, ukrywający się pod pseudonimem główny twórca Doty 2, był zachwycony jego wyborem na gospodarza turnieju i zalecał mu bycie sobą podczas show, bo ludzie właśnie to w nim lubią.
Gabe Newell nie kontynuował rozmowy, pozostał przy swoich dwóch akapitach i znając dotychczasowe praktyki komunikacyjne Valve - na tym się skończy.
Zostawmy więc dramę, bo to nie aż tak istotne. Zastanówmy się, kto ma rację? Gdyby porównać wygłupy Hardinga z np. ostatnim rozdaniem Oskarów, wyjdzie nam, że miał raczej niewinne żarciki. Prowadzący hollywoodzką galę Chris Rock w swoich dowcipach nawiązał do gwałtów, linczów, porno, dostawania się do majtek Rihanny, nazwisk aktorów i rasizmu w przemyśle filmowym. Jest jednak różnica – jego teksty zostały przygotowane wcześniej i zaakceptowane przez producentów. Show by się kręcić potrzebuje ostrzejszych żartów, ale im większy show, tym bardziej sztab ludzi dba, by kogoś za bardzo nie urazić. Nie jest tajemnicą, że podobnie jak producenci Oskarów postępuje konkurencja Valve - Riot Games zatrudnia autorów by w porozumieniu z gospodarzami i komentatorami przygotowali scenariusze esportowych wydarzeń. Valve tego nie robi - Harding improwizował, był naturalny, a czasem przesadzał – co sprawiało, że był jeszcze bardziej autentyczny. Firma (lub sam Newell) nie poznała się na formule albo zbyt późno zorientowała, że nie licuje to z ich planami zrobienia prestiżowego turnieju. I na nic nie zdały się późniejsze tłumaczenia Hardinga, że sugerując iż jeden gracz jest dziwką drugiego, mówił o swoich dobrych kolegach.
Transmisje esportowe powoli, ale dość konsekwentnie przechodzą transformację. Coraz mniej mają ze streamów, gdzie kilku gości w t-shirtach gada do kamerki internetowej. Coraz bardziej chcą wyglądać jak tradycyjne sporty. Pojawiają się studia meczowe, ujęcia z różnych kamer, eksperci, krawaty i koszule, ekrany dotykowe z opcją rysowania. Nie przypominam sobie prompterów, ale mogłem coś przegapić. Retransmisjami interesują się telewizje, na razie jeszcze na mniej istotnych kanałach jak ESPN3 (gdzie transmitowano Dotę 2) czy Polsat Sport (League of Legends czy Counter Strike). Rosnąca ranga turniejów przekłada się też na zainteresowanie sponsorów.
Valve musiało poczuć, że choć suma nagród w turnieju jest olbrzymia, to kiepska jakość produkcji nieco osłabia jego rangę. Zachowanie Jamesa albo było wisienką na torcie, albo oberwało mu się rykoszetem od ekipy produkcyjnej. Nawet jeśli przesadził, można to było załatwić inaczej, niż publicznie nazywając go dupkiem. A widzowie masowo narzekali na zwolnienie Hardinga i chwalili jego cięty język. Czy ucieszy ich ewentualna zamiana na zaplanowane, przygotowane wcześniej żarty lub grzecznego prowadzącego?
Przed esportem cały czas stoi pytanie. Czy cały pójdzie w kierunku profesjonalizacji i straci ostatnie resztki spontaniczności, która też ma swój udział w jego popularności? Valve organizując majorsy chciało uczynić zdecydowany krok w tym kierunku. Na szczęście sposób w jaki Gabe Newell rozwiązał problem przypomniał stare „dobre” czasy małych turniejów LAN-owych, organizacyjnego bałaganu i ekscesów w rodzaju pokazywania środkowych palców operatorowi kamery.
Paweł Kamiński