Nie tylko Avengers. Top 3 gry superbohaterskie wybierają Jakub, Paweł i Barnaba

Nie tylko Avengers. Top 3 gry superbohaterskie wybierają Jakub, Paweł i Barnaba

Nie tylko Avengers. Top 3 gry superbohaterskie wybierają Jakub, Paweł i Barnaba
Barnaba Siegel
04.09.2020 10:20, aktualizacja: 04.09.2020 16:31

Premiera Marvel’s Avengers za pasem, a wszystkie gwiazdy na niebie i ziemi wskazują, że będzie to duża dawka mocy znanej z komiksów i filmów. I z tej okazji postanowiliśmy pogłówkować i wybrać te produkcja z herosami w roli głównej, które nam najmocniej utkwiły w głowie.

Wybiera Jakub

The Darkness (2007, PS3, Xbox 360)

Obraz

Gra studia Starbreeze, autorów mojego ukochanego "Riddicka", to nietypowa pozycja z kilku powodów. Po pierwsze, jest to FPS – konwencja raczej dość rzadka w grach o superbohaterach, a po drugie – niekoniecznie tytuł, który w pierwszej kolejności byłby stricte kojarzony jako adaptacja komiksu. Dla wielu w końcu to była po prostu "ta gra, gdzie podkłada głos Mike Patton". No i owszem, Pattona też uwielbiam, a jego ekwilibrystyka głosu jest godna najwyższego podziwu.

Jednak "The Darkness" to przede wszystkim bardzo udana hybryda strzelanki z elementami walki… wręcz, jeśli tak możemy wyrazić się o swoich mackach, a także pewnym pierwiastkiem taktycznym. W końcu wysyłanie swoich popleczników i dbanie o to, aby nie spaliło ich światło to nie lada wyzwanie. No i tyle świetnych, brutalnych nadprzyrodzonych zdolności od tytułowej mrocznej siły – od tworzenia czarnych dziur po wyjadanie przeciwnikom serc. Można było poczuć się jak totalny "badass" – szczególnie operując na przemian dwiema brońmi i mackami jednocześnie.

Także sposób poprowadzenia gry, choć docelowo liniowy, to dawał swobodę poruszania się po Nowym Jorku, a nawet pozwalał na wykonywanie zadań pobocznych. Bardzo przypadły mi do gustu również "odjazdowe" sceny z pierwszej wojny światowej przedstawionej jako pewnego rodzaju czyściec, gdzie Jackie Estacado w pokrętny sposób poznawał przeszłość swojego rodu.

Obraz

Dla wielu to bezsprzecznie "Arkham Asylum" jest najlepszą grą o Batmanie i poniekąd rozumiem tę szkołę myślenia. "Asylum" było rewolucją, która wywróciła całą branżę do góry nogami, czego dowodem jest liczba naśladowców trybu detektywistycznego, czy systemu walki.

Jednak dla mnie to "City" jest najlepszą odsłoną gier spod szyldu "Arkham". Zachowuje wszystkie walory "Asylum", jednocześnie poszerzając aspekt otwartego świata i pozbywając się jej (nielicznych) wad. Mówię szczególnie o walce z bossami, bo tutaj wreszcie wychodzimy ze schematu "rozsierdzenie dużego typa -> patrzenie jak rozpędzony uderza w ścianę -> spuszczanie manta".

Poza tym Rocksteady udało się stworzyć grę, w której każda zdobyta umiejętność i gadżet są niezbędne, aby przejść gdzieś dalej w świecie gry (jeśli nie podążając głównym wątkiem, to w jakimś opcjonalnym miejscu). W Asylum było parę rzeczy, których można było nie używać w ogóle. No i wisienką na torcie jest Riddler, którego udział (wraz z całą jego przelewającą się megalomanią) jest dla mnie tutaj najlepszy z całej serii. Jedyna dla mnie wada gry, to to, że się ona kończy… I jeśli mam troszkę narzekać, to moim zdaniem nieco za szybko.

Marvel Ultimate Alliance (2006, PS2, PS3, PS4, Xbox, Xbox 360, Xbox One, GBA, PSP, Wii, PC)

Obraz

"Marvel Utlimate Alliance" to taka gra, która dla mnie jest świadectwem bardzo już minionej epoki siadania na jednej kanapie z kilkoma kumplami i wspólnego grania. Niczym za czasów PS1 i multi-tapa, gdzie dało się grać w cztery osoby jednocześnie. Takich gier właśnie mi teraz brakuje. O tym, że ciężko (mnie na przykład) w ogóle spotykać się z kumplami na gierki nie wspominając.

MUA to taka chodzona nawalanka z widokiem izometrycznym, gdzie mamy do dyspozycji cały katalog superbohaterów i złoczyńców Marvela (łącznie 140 postaci do odblokowania). Można więc stworzyć dowolny czteroosobowy dream-team, gdzie każdy w jakiś sposób się uzupełnia. I właśnie tu tkwił największy urok gry. Oczywiście ja sobie grę "zepsułem" i skupiłem się nadmiernie na misjach pobocznych, przez co upgrade'owałem swoje postaci niemiłosiernie mocno, przez co cała kampania stała się bułką z masłem. Ale i tak (super)przednio się bawiłem.

Wybiera Paweł

The Punisher (1993, Arcade, Sega Genesis)

Obraz

"If you're guilty, you're dead" – takim napisem przywitał mnie "The Punisher" na automacie w jednym z legendarnych wozów Drzymały. I choć było to całe wieki temu w okolicy roku 1995-96, pamiętam to jak dziś. Wakacje, morze, letnia kolonia w zapomnianej przez świat mieścinie Chłopy. Cały wyjazd zatarł się w pamięci, ale wspomnienie wrzucania kolejnych monet zostało na zawsze. I ten moment kiedy Frank Castle wpada z buta (dosłownie) przez tylne okno do jadącego autobusu. W rękach kij bejsbolowy i pierwszy boss w grze do pokonania. Poezja.

The Punisher (Arcade) Playthrough - NintendoComplete

Wtedy nie wiedziałem jeszcze czym jest gatunek beat'em up, odkrycie "Golden Axe" czy "Double Dragon" było jeszcze przede mną, więc "The Punisher" wyglądał jak objawienie. Obłędna muzyka, odgłosy walki, ilość rzeczy, które się działy na ekranie, to wszystko robiło piorunujące wrażenie. A gdy do gry dołączał kumpel, wcielający się w Nicka Fury'ego – totalny bitewny chaos.

Później Capcom grę wydał na Segę Genesis i nawet udało mi się w nią pograć u znajomego. I choć magii nadal było sporo to nic nie przebije efektu, który towarzyszył mi tamtego lata. A żeby było jeszcze zabawniej, podczas tych samych wakacji, w tej samej miejscowości, kupiłem swój pierwszy komiks "Punishera", wydany przez nieodżałowane TM-Semic. Komiks, który mam zresztą do dziś.

Batman Arkham Asylum (2009, PS3, Xbox 360)

Obraz

Po części fenomen "Arkham Asylum" wyjaśnił nieco wyżej Kuba, słusznie wychwalając tryb detektywistyczny, z którego korzystał później nawet tak odległy gatunkowo Wiedźmin. Ale nie to mnie chwyciło za serce najbardziej. Tu show kradnie obłędnie doskonały Mark Hamill, użyczający głosu Jokerowi. Rola, którą można śmiało postawić na jednej półce z Joaquinem Phoenixem czy Heatha Ledgera.

Do tego korytarzowość "Arkham Asylum" , sprawiająca, że całość jest zwarta (w końcu rozgrywa się jednej nocy) i najbardziej komiksowa ze wszystkich odsłon. Abyśmy się dobrze zrozumieli: pozostałe są w znacznym stopniu rewelacyjne, ale ducha papierowego pierwowzoru czuć tu najmocniej.

Absolutnym majstersztykiem są pojedynki ze Scarecrowem, którym zmieniają tradycyjnego akcyjniaka w wybuchową mieszankę platformówki z horrorem. To też kolejna zaleta "Arkham Asylum": sprytna i przemyślana żonglerka gatunkowa. Mnóstwo tu kopaniny i nabijania licznika z combosami, ale nie zabrakło miejsca na klimatyczną skradankę. Dodatkowe brawa za wybranie tytułowego Azylu, jako miejsca akcji.

Obraz

Długo się zastanawiałem, ale tu werdykt może być jeden – to najlepsza komiksowa adaptacja w świecie gier wideo. Kropka.

Takiej ekwilibrystyki nie uprawiał nikt, początkowo chaotycznej, z czasem pozwalającej odnaleźć głębię. Nowy Jork jako piaskownica to małe arcydzieło designu, które sprawia, że bujanie się na linie po mieście to przyjemność sama w sobie. No i to bujanie. Mechanika doskonała, prosta, intuicyjna z całym wiadrem mitycznej "miodności". Szybka podróż? Nie w tej grze.

Wizualnie to również majstersztyk, który dwa lata po premierze nadal robi wrażenie. Grze nie brakuje odpowiedniej filmowości znanej z produkcji Marvela, a i komiksowych nawiązań oraz charakterystycznych miejscówek jest tu bez liku. I nie wszystkie znajdziecie nawet w drodze do zrobienia platyny (swoją drogą bardzo przyjemnej). Mało tego - są nawet słynne i emblematyczne sceny po napisach.

Największy żal? Monotonne zadania poboczne i niewykorzystany potencjał dodatków fabularnych. Innych wad nie stwierdzono. Lektura obowiązkowa.

Wybiera Barnaba

Teenage Mutant Ninja Turtles II: The Arcade Game (1989, NES)

NES Longplay [369] Teenage Mutant Ninja Turtles II The Arcade Game (a)

Klasyczny sidescroller. To konsolowa konwersja gry z automatów… ok, wyczytałem to przed chwilą na Wiki. Jak grałem w to w 95 r., byłem małym szkrabem. Ale spośród wszystkich kartridży na Pegazusa, to była jedyna superbohaterska gra, która robiła na mnie wrażenie. Trochę przez żółwie, które leciały czasem w TV, a trochę przez samo wykonanie. Podobały mi się te uliczne klimaty i zbieranie pizzy, ale i to, że każdym żółwiem trochę inaczej się walczyło – a przynajmniej tak mi się te 25 lat temu wydawało.

Łatwo nie było, chyba przeszedłem jeden, jedyny raz w co-opie z tatą (cudowna to była funkcja tej konsoli). Moment od którego dostawałem dreszczy: Żółw mówi "Wiosna nadeszła".

Deadpool (2013, Xbox 360, Xbox One, PS3, PS4)

Obraz

To niesamowite, że ta postać była przez lata trzymana gdzieś w klatce. A gdy wypuszczono ją w zeszłej dekadzie, popularność eksplodowała. A dla mnie to w ogóle jest chyba jedna z gier życia. Serio. A to pewnie dlatego, że wyszła sobie samopas, a nie robiona w pogoni, by zdążyć na filmową premierę.

Czemu aż tak? Jako slasher to taka gra 7-8/10 - zależy, jakim się jest fanem. Ale fabuła i projekt świata to jest arcydzieło. Nigdy nie było gry, która tak dosadnie igrała z graczem i dekonstruowała gatunek. I nie chodzi tu tylko o ironiczne teksty, ale reżyserię cutscenek, pomysły na poziomy i spięcie tego wszystkiego w całość.

X-Men Geneza: Wolverine (2009, X360)

Obraz

Nie nazwałbym jej absolutnie najlepszą, ale prywatnie świetnie mi się kojarzy. Studiowałem, pracowałem na pełnych obrotach w Playu i Komputer Świecie GRY, do Polski wrócił z wygnania Burger King, a w kinach był bardzo udany film Marvela o jednym z moich ulubieńców tego uniwersum. O ile Avengersi trochę po mnie spływają, tak X-Menów zawsze lubiłem, a gościa ze szponami w szczególności.

Slasher robił wrażenie pewną brutalnością i dzikością. Szpony latały we wszystkich kierunkach, a nawet służyły do wspinaczki. Podobał mi się też ten mocno ludzki aspekt gry/filmu, w którym nie nawalamy tylko jakichś potworków, ale jest też regularna wojna wytoczona prywatnej armii. Dobre czasy - ale wróciłbym tylko do solidnego remaku.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)