Jak zemścić się na znienawidzonym wydawcy? Krok I: wjechać mu do siedziby samochodem
Krok II: czekać na policję. Pewnemu Chińczykowi zabrakło dystansu.
Co byście zrobili, gdyby przez jakąś sieciową grę rozsypało Wam się życie? Prawdopodobnie nic, bo nie jesteście na tyle zatraceni, by doprowadzić się do takiej sytuacji. Ale czytelnicy Polygamii stanowią, niestety, bardzo mały odsetek grającego społeczeństwa.
Zajrzyjmy na chwilę do Korei Południowej. Jedną ze swoich siedzib ma tam firma Nexon, wydawca choćby LawBreakers oraz MapleStory. Ta druga była azjatyckim hitem MMO przez ponad dekadę (w myślach robię z niej zatem ichniejsze World of Warcraft). A ta pierwsza to następne dzieło Cliffa Bleszinskiego, który od odejścia z Epic Games próbuje sobie znaleźć miejsce w świecie. Nexon jest w takim razie korporacją wielkiego kalibru. Pewnie wielu azjatyckich graczy ma do niej jakąś awersję, jak wielu z nas do takiego Activision czy Ubisoftu. Niektórzy "ograniczają" się do pisemnych pogróżek. A inni...
33-letni Chińczyk, który pomieszkiwał u starszego brata w Korei i któremu policja nadała przydomek Lee, musiał długo pielęgnować swój gniew. Zgodnie ze znaną zasadą - gdy alkohol przejmuje głowę, górę bierze instynkt. Ten nakazał mu wziąć auto (mimo braku ważnego prawa jazdy) i spróbować za jego kierownicą zniszczyć swojego osobistego demona - w tym przypadku firmę Nexon. Skończyło się na wariackim wjechaniu przez szklane drzwi do głównej siedziby Nexonu w zeszłą niedzielę o siódmej rano. Nie ma co, "v" jak vendetta.
Lee próbował wytłumaczyć policji, że to wszystko przez alkohol, a rzeczona firma "zniszczyła mu życie", uzależniając od swoich produktów free-to-play. Na szczęście była to niedziela, więc mimo dość drastycznego "wejścia", nikomu nic się nie stało. Ucierpiał wyłącznie Lee, który najwyraźniej wtopił mnóstwo pieniędzy na nowe skiny albo nie załapał się na podium w jakimś sezonowym wydarzeniu swojego ulubionego MMO. Cóż, więzienie lub ogromna grzywna z całą pewnością wyleczą go z uzależnienia. To jeżdżenie po pijaku było bardzo nieodpowiedzialne; nawet pan na wiosce wie, że po bimberku rower się już prowadzi pieszo.
Czego nas uczy ta anegdotka? Oprócz tego, że głupota ludzi granic nie ma żadnych, rzecz jasna. Cóż, na pewno jakiegoś dystansu do gier MMO lub free-to-play. Od czasu do czasu warto sobie zrobić przerwę od maniakalnego grania. Wyjść do ludzi. Poznać kogoś nowego. To chyba dlatego organizujemy spotkanie redakcyjne we wrześniu. Mam tylko nadzieję, że drzwi do siedziby Techlandu nie są szklane.
Adam Piechota