Jak wpuścić korporację w maliny
Wszyscy dobrze znacie Kevina Butlera, postać wykreowaną na potrzeby promocji PlayStation. Postać o jednej twarzy, ale wielu autorach pracujących na jej sukces. Czasami tak wielu, że traci się kontrolę nad postacią, dzięki czemu ktoś sprytny może ją nakłonić do rozpowszechniania kodu, który posłużył do złamania zabezpieczeń konsoli.
Sprytny internauta wysłał za pośrednictwem Twittera wiadomość do Kevina Butlera ze słynnym kluczem znaków. Niespodziewający się niczego Kevin, pomyślał, że chodziło tutaj o jakiś rodzaj gry w statki? Podstęp udał się w 100 procentach, bo Butler, wiceprezes do wszystkiego w Sony, zamiast odpowiedzieć tylko tej jednej osobie, wysłał wiadomość z trefnym ciągiem cyfr i liter do wszystkich z 70 tysięcy osób, które go śledzą.
No i nagle się okazało, że "Kevin Butler promuje piractwo".
Sony usunęło już trefny twit z profilu Butlera i obawiam się, że osoba odpowiedzialna za jego prowadzenie ma teraz dosyć trudny okres w pracy. Nie wiadomo ile dokładnie osób "jest Kevinem", ale ta jedna, odpowiedzialna za Twittera, zawaliła sprawę nie kojarząc w porę ciągu znaków, który od dłuższego czasu jest solą w oku firmy.
Czy gdyby Kevin Butler był prawdziwy nie dałby się złapać na tak prosty podstęp? Nie wiadomo. Prawda jest jednak taka, że cios jest jedynie wizerunkowy. Nikt po otrzymaniu takiej wiadomości nie pobiegnie nagle do swojej konsoli aby ją zhakować, bo to nie jest mimo wszystko takie proste.
Tak czy siak, korporacje vs internet - 0:1
[via Games Radar]
Konrad Hildebrand