Jak ważna jest dla ciebie polska wersja językowa? [Klub Dyskusyjny]
"Polacy nie gęsi, swój język mają". Ale czy pasuje on do gier?
07.05.2017 08:12
Tyle, że zamiast radości, często widzę w sieci załamywanie rąk nad tym, że dany tytuł na jakiejś platformie nie pozwala grać z oryginalnymi głosami. I skłamałbym pisząc, że nie rozumiem. Nie jest tajemnicą, że tytuły z polskimi wersjami językowymi sprzedają się w naszym kraju lepiej. W złotych czasach piractwa trzeba było je tłumaczyć i wydawać z pompą, by w ogóle się sprzedawały, ale to insza inszość. Faktem jest, że naklejka PL na pudełku i filmik ze znaną z TV twarzą, która grze użycza już niekoniecznie tak znanego i ładnego głosu, kolokwialnie mówiąc "robi robotę". To przede wszystkim reklama i marketing. Nie macie pojęcia jak kłuje mnie w oczy cała ściema Techlandu z Piotrem Fronczewskim, który wedle napisu na pudełku odgrywa jedną z głównych ról w Tides of Numenera, a tak naprawdę milknie zaraz po wprowadzeniu.
Sam gram po polsku jeśli jest taka opcja, ale raczej z obowiązku - by mieć rozeznanie w temacie - niż z wyboru. I smuci mnie to, że w 2017 roku każdy polski dubbing jest wciąż niewiadomą.
Osobiście nie gram w gry po polsku. Sprawdzam lokalizacje na potrzeby tekstu, bardzo rzadko pozostaję przy polskich napisach. Ale napisy na ekranie mieć muszę, dlatego wybieram te, które piszą mi dokładnie takie słowa, jakie słyszę. Ergo angielskie. Po części boję się choć na chwilę tracić kontaktu z obcym językiem, by i pod tym względem nie cierpieć przez własną pamięć. A po części - chcę dane dzieło kultury przyswoić w możliwie najbardziej pierwotnej, autorskiej wersji.
"Lokalizacje 2.0" okazały się wyłącznie ciekawostką, jeśli pozycja jest na tyle dobra, by ją powtórzyć. A po polsku najlepiej gra mi się w wyścigi, bo to gatunek, przy którym najlepiej się relaksuję, wyłączam część mózgu.
Tylko czemu się dziwić, skoro przy tak dużej produkcji jak Infinite Warfare Łukasz Simlat nie do końca wiedział, w kogo się wciela i o co w tej grze chodzi? Dochodzi jeszcze fakt, że wiele scen jest dziś kręcona w motion capture już z oryginalnymi aktorami, co dodatkowo utrudnia pracę osobom dubbingującym. Po prostu jak by się nie starali, nie oddadzą tego w takim stopniu, jak ktoś, kto odgrywa rolę całym sobą. Dlatego polskiego dubbingu słucham tylko wtedy, gdy nie da się go wyłączyć albo jeśli grę muszę zrecenzować. Inną sprawą są napisy. Podobnie jak Adam, muszę mieć je włączone i wtedy nie przeszkadza mi polska wersja. Jest to nawet ciekawe doświadczenie, bo widać jak tłumacze czasem pokpią sprawę.
Dorociński i Simlat w kosmosie – aktorzy opowiadają o pracy nad Call of Duty®: Infinite Warfare
Oczywiście naturalne jest, że jakość lokalizacji ma znaczenie. Ale wbrew temu, co uważają niektórzy, nie wydaje mi się, żeby był z tym u nas w kraju jakiś problem (kiedy już się je robi). Inna sprawa, że człowiekowi, który przez całe życie posługuje się non stop jakimś językiem, który słyszy go w naturalnych rozmowach wokół siebie cały czas każdego dnia, łatwiej wyczuć każdą najmniejszą nienaturalność czy sztuczność. W przypadku języka wyuczonego jest inaczej, stąd chyba łatwiej nam zaakceptować angielskie dubbingi (i często myślimy, że wszystkie są świetne, co oczywiście choćby z logicznego punktu widzenia nie może być prawdą - są lepsze i gorsze).
I tak samo jest z polskimi wersjami - są świetne, są... trochę mniej świetne. Ale nie wydaje mi się, żebyśmy jakoś odstawali od światowych standardów. Wspomniany Tomb Raider był rewelacyjny. Do dziś wspominam Warfrafta 3, którego polska wersja była moim zdaniem lepsza od oryginalnej (grałem w obie raz po razie). Jeżeli polscy wydawcy chcą i mają odpowiedni budżet, to potrafią. Szkoda, że nie chcą (lub nie mają odpowiedniego budżetu) częściej.
Ale to, że nie gram po polsku, nie oznacza, że nie kibicuję każdej polonizacji. Bardzo dobrze, że jest ich coraz więcej; mogę mieć tylko nadzieję, że w parze z częstotliwością będzie szła też jakość. Kocham język polski, więc już nawet nie to słuchanie, ale czytanie kreatywnych, zgrabnych tłumaczeń to czysta przyjemność, choć wciąż dosyć rzadka. Mam też ogromny szacunek do takich projektów jak Noktis Workshop czy Graj Po Polsku - fanowskich inicjatyw, które bezpłatnie dostarczają spolszczenia starych i nowych hitów. Wierzę, że w kwestii tłumaczeń będzie tylko lepiej.
Bardzo lubię zabawy słowem polskich tłumaczy. Cisnące sobie od stulejarzy dzieciaki w Until Dawn to rzecz, którą będę długo wspominał. Albo przewrotna polska nazwa Gloo Cannon z Preya. Uwielbiam takie rzeczy.
Zupełnie odrębną kwestią są sprawy biznesowe. Uważam, że każda sprzedawana w Polsce gra (a już szczególnie w pudełku) powinna mieć chociaż polskie napisy, tak jak dzieje się to w filmach. Jednocześnie bardzo nie lubię, gdy najlepszy nawet polski dubbing jest nam wciskany na siłę i nie da się grać na przykład z oryginalną ścieżką dźwiękową i polskimi albo angielskimi napisami.
Paweł w roli Drake'a z Uncharted
Redakcja