Jak w ciągu godziny stracić zaufanie fanów. Co dalej z Xbox One?
Konsola, która chce być telewizją. Telewidzowie, którym nie jest do szczęścia potrzebna. I fani, którzy chcą po prostu gier.
Krab spotyka psa Pierwszy pokaz Xbox One był jedną z najgorszych konferencji w dziejach elektronicznej rozrywki. Zaraz po jej zakończeniu internet zalały prześmiewcze memy, gify i filmy, bezbłędnie punktujące prezentację. Nawet najmocniejszej marce, serii Call of Duty, dostało się za psa - biedny czworonóg stał się xboksowym odpowiednikiem Giant Enemy Craba, który dawno temu stał się przekleństwem Sony.
Japoński koncern wystawił się tamtą konferencją na pośmiewisko. Rynkowy mocarz, który zdeklasował konkurencję z użyciem PSone i PS2, przeliczył się z wiarą we własne możliwości. Pokaz zapoczątkował serię nieudanych ruchów, które odbijają się Sony czkawką w zasadzie do dziś. Zdecydowany zwycięzca dwóch generacji konsol, przez niemal całą trzecią oglądał plecy Nintendo i Microsoftu.
Jeśli przyjąć, że pierwszy pokaz jest papierkiem lakmusowym, Xbox One zapowiada się na prawdziwą katastrofę.
Za PS4 kosztem X1 hurtowo opowiadają się osoby głosujące w ankiecie Gamespotu:
Twitterowa sonda na Gamespocie
Również na NeoGafie, najbardziej opiniotwórczym growym forum, gracze nie pozostawiają suchej nitki na konferencji. Ponad 47% oceniło ją na jedną paczkę Doritos na dziesięć. 29% dało 2/10 lub 3/10.
Głosowanie na NeoGafie
Za katastrofę uznaje konferencję 29% użytkowników IGN, kolejne 47% twierdzi, że się zawiodło.
W ankiecie, którą przeprowadziliśmy na naszym Facebooku, 306 deklaruje, że przy obecnym stanie wiedzy o X1 i PS4 wybrałoby tę drugą. Za konsolą MS optuje 60 osób. Więcej przerzuci się lub pozostanie przy PC (103).
Są i głosy, które Xbox One bronią. Wskazują, że odbiorcami imprezy, transmitowanej przez amerykańską telewizję około południa, byli nie gracze, a gospodynie domowe. Że zniknięcie gier używanych to w sumie super sprawa. Że ci, którzy nienawidzą X1, są po prostu zazdrośni.
Na przekór obu stronom barykady twierdzę, że Xbox One będzie mimo wszystko lepszą konsolą, niż centrum domowej rozrywki.
Po co komu przystawka? Przyjrzyjmy się bliżej podstawowemu elementowi pokazywanemu na konferencji. Xbox One wcale nie zapowiada się rewolucyjnie, jeśli chodzi o oglądanie telewizji. Przełączanie kanałów, przeglądanie internetu w trakcie oglądania telewizji, wielozadaniowość po zapauzowaniu gry, sparawdzanie statystyk w Fantasy NFL w trakcie oglądania TV? To wszystko oferuje już Wii. Które, jak wiecie, sprzedaje się fatalnie. Choć konferencja MS mogła ten fakt nieco zmienić.
Na początku lat 90. telewizję próbował już zastąpić Phillips CD-i, poza grami (w tym ekskluzywnymi, ale katastrofalnie złymi Zeldami) oferując gry edukacyjne, teleturnieje i programy fitness. Dziś uchodzi za jeden z najgorszych sprzętów w dziejach.
PSX (DVR) nie podbił nawet Japonii
Commodore CDTV pozycjonowało się jako multimedialny kombajn "wszystko w jednym", ale okazało się, że oferuje niewiele. Wszystkim chciało też być Sony z PSX-em (nie mylić z PSone), set-top-boxem i odtwarzającym, i nagrywającym wideo. Maszyna nie opuściła granic Japonii.
Centrami domowej rozrywki miały być już i PS2, i Xbox, i PS3, i Xbox 360. Udawało im się mniej i bardziej, w zależności od chęci konsumenta, który albo faktycznie używał ich do oglądania filmów czy słuchania muzyki, albo miał na stanie lepsze rozwiązania, na przykład klasyczny set-top-box.
Teraz podchody pod przejęcie kontroli nad rozrywką w domu czyni Xbox One. Podchody szeroko zakrojone, bo szefostwo oczekuje 400 milionów sprzedanych konsol, czyli celuje w wielokrotnie lepszy wynik niż z X360. Samych konsol nowej generacji ma być ponoć miliard. Zaraz, czy ja już tego gdzieś nie słyszałem...?
Złotousty J Allard mówił w 2005 roku:
W następnej generacji [czyli X360 - wyj. red.] w nasze gry będzie grał miliard ludzi. Nie tylko dlaczego, że odkryli combo w grze albo że zorientowali się jak przejść level 14, ale dlatego, że odkryliśmy sekret tworzenia gier i rozrywki, którą mogą nazwać swoją. Pełen zapis konferencji znajduje się tutaj. „Swoją rozrywką” Xboksa 360 jak na złość nazwało jakieś 15 razy mniej ludzi, niż oczekiwał Allard.
Wirtualny Milo jest wirtualny W branży technologii rzadko chodzi o to, by być pierwszym. Ipad Apple nie był pierwszym tabletem, ale okazał się najpopularniejszym. Aktualna generacja konsol nie wymyśliła korzystania z sieci, ale radzi sobie z tym lepiej niż Dreamcast czy pierwszy Xbox. Podobnie może więc i z telewizją serwowaną za pośrednictwem Xboksa One.
Tym, co ma przekonać konsumenta, jest kontrola. Nie z wykorzystaniem pilota, lecz głosu i gestów. Największym problemem nowego Kinecta jest... pierwszy Kinect. On też miał być dokładny i precyzyjny, a skończył jako zabawka do tańczenia dla mniej wymagających. Gdy jakaś firma podejmowała próbę okiełznania sprzętu w bardziej złożonej grze (Steel Batallion), kończyło się klęską.
Raz jeszcze wróćmy do przeszłości i posłuchajmy o rewolucji.
"Stworzyliśmy prawdziwą postać, która rozumie ciebie, rozpoznaje głos, widzi twoje emocje, jest zafascynowana twoim życiem" - twierdził Peter Molyneux. Niestety, ta postać, wirtualny chłopczyk Milo, nigdy się na X360 nie pojawiła. Żadna gra wykorzystująca Kinecta nawet nie zbliżyła się do tej wizji. Owszem, to wciąż ciekawe urządzenie, które przedłużyło życie X360 o 2-3 lata i przyciągnęło przed telewizory nowych odbiorców, ale gracze mają prawo czuć się oszukani. Obiecywano im więcej. Dlaczego teraz mają wierzyć, że nowy Kinect wywróci nam świat do góry nogami?
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że Kinect pomoże X1 odnieść duży sukces. Jeśli wejdę do domu, od progu rzucę "Xbox On", a po chwili "Play Figo Fago" i będę już mógł słuchać muzyki, będę więcej niż zadowolony. Jeśli rozpozna głos w 9 przypadkach na 10, a w trakcie gry nie będzie notorycznie gubił gracza i mylił go z innym, będzie nieźle.
Wiemy jednak już teraz, że nowy Kinect również będzie miał opóźnienia. Mniejsze o 30-60 ms niż przy X360, ale wciąż wyczuwalne i przegrywające z natychmiastowością działania joypada. Albo pilota telewizyjnego.
Xbox One
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Hasło „centrum domowej rozrywki” bardzo gmatwa faktyczny stan rzeczy. A w rzeczywistości chodzi o to, że Xbox One ma być "przejściówką", przedłużeniem kabla HDMI łączącego kablówkę z telewizorem. On tej kablówki ani satelity nie zastąpi. Firma nie chciała się wiązać umowami z nieskończenie długą listą dostarczycieli telewizji w USA i innych krajach, woli zaistnieć pod telewizorem mniejszym kosztem. Ale kto wie, może z czasem doczekamy się też telewizji wprost na X1, bez kabla.
Nie jest też X1 - przynajmniej na razie - urządzeniem DVR, które pozwoliłoby nagrywać programy, których nie możemy zobaczyć na żywo. Jak to się ma do opiewanego sloganu „wszystko w jednym”?
Dublowanie opłat Przyjrzyjmy się zatem tej przysłowiowej gospodyni domowej. Dlaczego oprócz włączania dwóch urządzeń - telewizora i kablówki - miałaby włączać również trzecie, przez które idzie sygnał z kablówki? Dla kontroli gestem i głosem? Najważniejszą rzeczą w kontakcie z telewizją jest natychmiastowość działania pilota. Pyk, zmiana kanału, pyk, zmiana kanału. Pyk, pyk, pyk, zmiana kanałów, ułamek sekundy uwagi poświęcony jednemu. Dlaczego to ultraszybkie działanie ma być zamieniane na gest, którego Kinect może nie wyłapać? Albo głos, którego może nie zrozumieć?
Dublowanie funkcji to druga przeszkoda. Xbox One chce funkcjonować jako nakładka na kablówkę. To też nie jest proste - MS musi zadbać, by konsola współpracowała z każdym set-top-boxem na rynku. W Stanach Zjednoczonych może to nie być trudne, ale co z resztą świata? Do tego jeszcze dojdę.
"Ale jak to muszę mieć dwa abonamenty, żeby obejrzeć Netflix?"
Osobnym, nieporuszonym jeszcze tematem pozostaje sposób korzystania z multimediów na X1. Microsoft co rusz chwali się, jakie aplikacje pojawiły się na Xboksie 360, ale gdy się wgryźć w temat, okazuje się, że wcale nie jest tak różowo. Spośród kilkudziesięciu aplikacji znajdziemy wiele takich, które do działania potrzebują nie tylko abonamentu samej usługi, ale i Xbox Live Gold. Najprostszy przykład to Facebook. Żeby go używać, trzeba opłacać abonament. X360 jest też jedynym urządzeniem, które wymaga takiej podwójnej opłaty za korzystanie z wypożyczalni filmów Netflix. Wyjątek zrobiono jedynie dla serialu "House of Cards", na trzy dni łaskawie dopuszczając abonentów darmowego Xbox Live Silver.
Trudno zobaczyć tu chęć przyciągania do konsoli ludzi grających okazjonalnie, w wielu przypadkach unikających grania po sieci. Dlaczego ktoś miałby oglądać Netflix na X360, skoro może to zrobić bezpośrednio na telewizorze, nie płacąc za Golda? Ta polityka powinna zostać zrewidowana na Xbox One, w innym przypadku trudno będzie zachęcić do korzystania z usługi. Nawet osiągnięciami za oglądanie telewizji, które opatentował Microsoft.
Przeglądarka w konsoli - najmniej sensowna rzecz na świecie Użyteczność niektórych funkcji to zresztą bardziej złożony temat. Nie znam nikogo, kto korzystałby z przeglądarki internetowej na konsoli w szerszym zakresie niż na zasadzie ciekawostki. Nie znam też rodziny, która surfuje po internecie wspólnie.
Wielozadaniowość i minimalizowanie okien jest fajna, ale czy naprawdę jej potrzebujemy? Czy szukając podpowiedzi odnośnie zagadki w grze zminimalizujemy grę, by otworzyć Internet Explorera? Nie sądzę, bo wklepywanie czegokolwiek z joypada jest mozolne - w tej chwili w takich celach używam smartfona i nie przewiduję zmiany w tym zakresie. Po co mam puszczać muzykę z Deezera przez konsolę, skoro mogę podpiąć telefon do głośników?
Xbox One
W tym wszystkim chodzi o zwyczajną logikę korzystania z urządzeń. Raczej nikt nie słucha radia odpalając stacje radiowe dostępne w TV. Chyba że nie ma innej możliwości. Po co marnować tyle prądu puszczając telewizję via Xbox One? Będzie to uzasadnione tylko wówczas, gdy wcześniej wymienione funkcje faktycznie to usprawiedliwią.
Same telewizory też nie oddadzą łatwo pola. Już teraz w wybranych modelach Samsunga bądź LG można zmieniać programy lub odpalać filmy z użyciem głosu i gestów. Nie są to rozwiązania tak precyzyjne jak to, które pokazano na konferencji Xbox One, ale konsoli nie ma jeszcze na rynku, trudno więc je ze sobą zestawiać.
Konsola do gier z funkcją grania Na konferencji zaczęto mówić o grach w bodaj 20. minucie. W okolicy 30. minuty jakąkolwiek pokazano.
Podstawowym argumentem osób, które bronią Xbox One jest informacja, że gry pokażą na E3. Jakby nie pamiętały, co MS pokazywał na konferencjach rok i 2 lata temu. Od dłuższego czasu firma skupia się na produkcjach dla Kinecta. W przypadku hardkorowców gra na alibi: "No przecież mamy Halo, Gearsy, Forzę...".
Pies. Po prostu pies
Byłoby świetnie, gdyby zrobiono coś więcej. W pierwszym roku ma się pojawić 15 ekskluzywnych produkcji dla X1, z czego 8 to ponoć nowe marki. Mowa tylko o produkcjach stworzonych w Microsoft Game Studios. Firma inwestuje w deweloping, otwiera nowe oddziały w Londynie i Los Angeles.
To dobry wynik, ale nie wiemy, ile z nich ma być na Kinecta, a ile to mniejsze produkcje na Xbox Live Arcade. Pardon, XLA nie będzie - wszystkie gry będą wrzucone do jednego wora. Indie też, o ile jakieś powstaną, bo póki co twórcy niezależni są rozczarowani postawą MS, utrudniającą wydawanie swoich produkcji.
Napisałem jednak, że mimo wszystko wierzę w to, że X1 będzie lepszą konsolą do gier niż systemem multimedialnym - i zdanie podtrzymuję. Wynika to zarówno z tego, że nie wierzę by zrobił furorę jako set-top-box, jak i z tego, że nie wierzę by nagle przestał być konsolą. Ale to nie znaczy jeszcze, że będzie godnym następcą X360.
Xbox Reveal
Krecia robota Polityka dotycząca gier niezależnych, zamieszanie z używkami, konieczność podpięcia do internetu (podobno przynajmniej raz na dobę), brak wstecznej kompatybilności i możliwości grania w gry ze swojego konta z X360, brak możliwości włączenia X1 bez podłączonego Kinecta, potencjalnie mniejsza moc graficzna od PS4, wydanie 400 milionów dolarów na umowę z NFL, buńczuczne zapowiedzi sprzedania 400 milionów konsol... Nie wiem, czy w MS pracuje jakiś kret, który rozsadza firmę od środka, czy gigant z Redmond jest aż tak bezczelny w swych planach. Przecież każdą informację da się zakomunikować w lepszy sposób - w końcu na PS4 też będzie problem z używkami, ale Sony sprytnie umyło ręce, twierdząc że decyzję podejmą wydawcy.
Xbox One walczy przede wszystkim o Amerykę Północną. Tam X360 znacznie odstawił PS3 i depcze po piętach Wii. Japonia już jest stracona i nie ma co o nią zabiegać, a Europa zbyt skomplikowana z tą chmarą małych państw, w których mówią w różnych językach. Oczywiście X1 się tutaj pojawi, ale na starcie bez funkcji telewizyjnych.
Na przykładzie Xboksa 360 widać, co Microsoft sądzi o lokalizowaniu usług. Polacy znajdą w dashboardzie 13 aplikacji - 5 razy mniej niż Amerykanie i 3 razy mniej niż Brytyjczycy. Na próżno szukać jakiegoś softu powstałego we współpracy z polskim dostarczycielem treści, a przecież nawet PS3 doczekało się TVN Playera i Ipli (czegokolwiek by o nich nie sądzić). Czy z Xbox One będzie inaczej? Czy doczekamy się wreszcie Kinecta po polsku, skoro sprzęt jest u nas tak popularny? Pytania zawieszam w próżni, MS nie zamierza na nie odpowiadać, bo sam jeszcze pewnie nie wie.
Łaska fana na pstrym koniu jeździ. Wystarczy, że Xbox One zrehabilituje się na E3, by nieudaną konferencję puścić w niepamięć. Początki PS3, z Giant Enemy Crabem i "Riiiidge Racer" również nie zachęcały. O Xboksie 360 nie wspominając. Pierwszy pokaz konsoli 360 odbył się w MTV (patrz powyżej), trwał 30 minut i nie wiem, czy bardziej czerstwy był prowadzący go Elijah Wood czy ekipa West Coast Customs, która pojawiła się tam, by pogadać o personalizacji frontu konsoli (czy młodsi gracze wiedzą w ogóle, że da się go wymienić?). Ale przynajmniej były gry.
W każdym razie po E3 już nie będzie "zmiłuj się". Będziemy na miejscu i zdamy Wam relację z pojedynku, na który czekaliśmy tyle lat.
Marcin Kosman
O X1 rozpisujecie się też na swoich blogach: