Jak próbowałem rozwiązać konflikt w Syrii - krótka historia porażki
Czy da się rozwiązać konflikt w Syrii? Przekonajcie się sami... grając w grę.
Game: The News to niezwykle ambitny projekt. Studio Auroch Digital postanowiło stworzyć portal/platformę, dzięki której twórcy będą mogli za pomocą gier na bieżąco komentować najważniejsze wydarzenia ze współczesnego świata. Nie chodzi tylko o rozrywkę, ale także - a może przede wszystkim - o skłonienie do refleksji.
I... udało im się. Ostatnią godzinę spędziłem zastanawiając się nad możliwością rozwiązania konfliktu w Syrii. Wszystko za sprawą gry Endgame: Syria.
Początkowo, gdy wyczytałem, że powstała w zaledwie dwa tygodnie, byłem do niej nastawiony bardzo sceptycznie. Spodziewałem się niegrywalnego potworka, który na siłę starałby się przekazywać mi jakieś objawione mądrości. Okazało się, że nie mogłem się bardziej mylić.
Endgame: Syria
Endgame: Syria to bardzo prosta, ale też bardzo przemyślana gra karciana. Gracz wciela się w rolę rebeliantów i podczas dwóch następujących na zmianę faz - politycznej i militarnej - musi reagować na posunięcia reżimu. Kluczowe są punkty wsparcia każdej ze stron - by wygrać należy utrzymać je powyżej zera, jednocześnie doprowadzając do momentu, w którym władzy się one wyczerpią.
Podczas pierwszej fazy - politycznej - można zagrać dwie karty. Zwykle dodają one punkty wsparcia (można wykorzystać na przykład "Francję" albo "Turcję"). Zamiast tego można jednak także działać na szkodę przeciwnika. Co bardziej się opłaca? To podstawowe pytania, które należy sobie za każdym razem zadać.
Kluczowa jest jednak faza militarna. Reżim zagrywa w niej cztery karty, a gracz swoimi zagraniami musi je jakoś neutralizować, udane ataki przeciwnika kosztują bowiem utratę punktów. Problem w tym, że wykorzystywanie potężniejszych jednostek-kart też zmniejsza ich liczbę. Co z tego, że można zagrać zabójcę, który wyeliminuje artylerię drugiej strony i zada jej bardzo wysokie rany, jeśli straci się przy tym 10 punktów? Czy to w ogóle opłacalne?
Faza polityczna w Endgame: Syria
Podczas swojej pierwszej rozgrywki sądziłem, że tak. Postanowiłem zagrywać najmocniejsze jednostki i pokonać reżim w otwartej wojnie.
Bardzo szybko okazało się, że... po prostu się nie da. To nie jest uczciwa gra. Władza zawsze ma więcej punktów na starcie i mocniejsze jednostki. Co z tego, że mogę podłożyć bombę i mam do dyspozycji palestyńskie bojówki, skoro naprzeciw siebie mam czołgi, artylerię i odrzutowce?
Przegrałem.
Spróbowałem jeszcze raz. Tymczasem postanowiłem się tylko bronić. Podczas fazy politycznej zbierałem możliwie najwięcej punktów wsparcia. Podczas militarnej zaś zupełnie zignorowałem możliwość zadawania ran przeciwnikowi. Starałem się tylko neutralizować jego ataki. Miałem bowiem jedną przewagę nad reżimem - moje karty zawsze dawały zdecydowanie więcej punktów wsparcia. Zachód był ze mną! Postanowiłem więc wziąć wroga na przetrzymanie. Co prawda ta taktyka była dość obfita w ofiary cywilne, ale była to cena, którą zdecydowałem się zapłacić za zwycięstwo.
Po kilkunastu wyczerpujących turach udało mi się zrównać punktami wsparcia z przeciwnikiem. Traciłem je z każdym ruchem, ale wróg zawsze tracił ich więcej. Wszystko szło zgodnie z planem.
Faza militarna w Endgame: Syria
Byłem już blisko. Niestety, pod sam koniec przez trzy tury z rzędu druga strona zaproponowała mi pokój. Odrzucałem go - wiedziałem, że mogę wygrać bez tego - ale traciłem przez to mnóstwo (naprawdę mnóstwo) punktów wsparcia. W pewnym momencie musiałem przyjąć tę nikczemną, podłą propozycję.
Wkurzyłem się. Gra mnie oszukała - gdyby nie te bezsensowne propozycje pokoju, byłbym w stanie ją wygrać. Moja taktyka się sprawdzała! Zabrakło mi tylko kilku tur do zwycięstwa...
Prawie rozwiązałem konflikt w Syrii!
Choć... może nie, może jednak nie. Może po prostu się nie da.
Spojrzałem na licznik ofiar cywilnych... Głupia gra. Polecam.
Tomasz Kutera
W Endgame: Syria w przeglądarce zagracie tutaj. W sklepie Google Play znajdziecie także wersję przeznaczoną na system operacyjny Android.
PS Strasznie się zawziąłem i już po napisaniu tego tekstu udało mi się przejść grę. Zwycięstwo jest jednak... gorzkie. Ale najlepiej przekonajcie się o tym sami.