Jak kupiłem ciężarówkę i woziłem groszek z Wrocławia do Łodzi
Miałem włączyć Euro Truck Simulator 2 tylko po to, żeby zrobić parę zdjęć polskim miastom i drogom odwzorowanym w wydanym jakiś czas temu dodatku Going East...
Trucker (ciężarówkarz?) ze mnie żaden, prawa jazdy nie mam, motoryzacją interesuję się na tyle, by wiedzieć, ile samochód ma kół, a moją ulubioną grą wyścigową jest GTA i jeżdżenie po przechodniach. Ale jak już w coś gram, to się wczuwam. Nazwałem więc firmę KUTRANS, wybrałem portret postaci z odpowiednio gęstym wąsem i... no tak, najpierw wypadałoby zaliczyć samouczek. Jakoś w końcu do tej Warszawy czy innej Łodzi będę musiał dojechać.
Mój podstawowy problem z tak popularnymi ostatnio symulatorami polega na tym, że zwykle są dość ciężkie do opanowania, a jednocześnie stoją na marnym poziomie zaawansowania technologicznego. To naprawdę wyborne, że do obsługi wózka widłowego służy 18 klawiszy oraz myszka, szkoda tylko, że model jazdy szaleje...
Truckerska dusza...
Tym milej zaskoczył mnie ETS2. Tu włączasz silnik, do przodu, do tyłu, prawo, lewo, proszę bardzo, masz towar, to tyle, jedź. Naprawdę nie muszę najpierw nacisnąć pięciu innych przycisków, by wsiąść do kabiny, poprawić fotel i lusterka, zamknąć drzwi i włożyć kluczyk do stacyjki (bo przecież to takie ważne i realistyczne)? Miłe zaskoczenie. Choć jest i tryb dla miłośników realizmu, z manualną skrzynią biegów i bez pomocniczego lusterka.
Ruszyłem więc w trasę, ale przecież nie będę stał na światłach jak lamus, w końcu prowadzę wielką ciężarówkę. Skończyło się... źle.
Dlaczego nie warto przejeżdżać na czerwonym
Nie wiem jakim cudem (dzięki ci, szalona fizyko w grach!), ale jakoś wycofałem z tej patowej sytuacji. Nauczony doświadczeniem, spokorniałem i postanowiłem już trzymać się przepisów... których w sumie i tak nie znam, więc po prostu starałem się trzymać prawej strony drogi. Ale wszedłem nawet do spisu klawiszy i ustawiłem sobie kierunkowskazy w wygodnych miejscach, a to już jakiś krok do sukcesu. Jeszcze tylko jakieś radio samochodowe w tle (w grze można użyć własnych empetrójek) i dojazd do Poznania był całkiem miłą przygodą. Tu komuś przyfasoliłem, tam też, jakieś przekroczenie prędkości, jedno, drugie, no trudno, to tylko gra. Ważne, że przewiozłem 21 ton sera w (prawie) jednym kawałku i jestem z siebie dumny. Zarobionych pieniędzy ledwo starczyło na mandaty, ale przecież nie będę przejmował się takimi szczegółami...
Ale żeby nie dać mi punktów doświadczenia, bo złamałem parę głupich przepisów?!
Wiele mogę znieść obelg - są jednak granice. Skoro już spędziłem co najmniej kilkanaście minut na dojeździe z Wrocławia do Poznania i to osławionych polskich prawie-autostradach, to CHCĘ MOJEGO EXPA (jak na prawdziwego miłośnika RPG-ów przystało, nic nie cieszy mnie bardziej niż rosnące cyferki). Poczułem się oszukany oraz dotknięty do głębi... A potem zrozumiałem, że gra chce mnie czegoś nauczyć i podjąłem wyzwanie.
Dojeżdżając do Poznania
Wziąłem drugi kurs. Nie pamiętam już, co wiozłem, ale było tego 18 ton, z Poznania do Warszawy. Udało się bez nawet jednej stłuczki, przyznaję nie bez dumy. Choć było blisko, bo pod stolicą zapatrzyłem się na świetnie odwzorowane budynki na horyzoncie (jest nawet niedawno wybudowany "Żagiel"!) i prawie wjechałem w autobus. Ostatecznie dojechałem bez szwanku i nawet sam zaparkowałem (co wcale łatwe nie jest). I byłoby pięknie - ale żeby mandat za bzdurne przekroczenie prędkości wynosił 2300 ZŁOTYCH?! W jakim kraju my żyjemy...
Tak wykuwała się truckerska stal - bo, nie powiem, wkręciłem się. Chciałem nawet kupić własną ciężarówkę, ale najtańsza kosztowała powyżej 400 tysięcy, a to trochę przerastało moje możliwości. Zamiast tego wziąłem kolejny kurs na cudzym aucie - tym razem z Wrocławia (trochę to głupie, że mnie tam tak po prostu przeniosło) do Łodzi. Po raz pierwszy przekonałem się, co to znaczy deszcz na trasie (i nauczyłem się uruchamiać wycieraczki). Zaliczyłem także mandat za niewłączenie świateł - 630 złotych to naprawdę przesada, polski taryfikator mówi, że powinienem zabulić 200. Ale udało się dojechać z trocinami na pace, nawet pomimo zepsutego silnika. Zepsuł się sam, ma się rozumieć. Pomogła podwójna ciągła i deszcz. Naprawdę mi się spieszyło, a ten koleś z naprzeciwka mógł poczekać, jak widział, że jadę!
Jazda w deszczu to nie... przelewki
Może i faktycznie momentami widać, że to budżetówka - dróg mogłoby być jednak trochę więcej, ruch uliczny jest śmiesznie mały (dlaczego nie ma korków? Chcę stać w korkach!) itp. - ale jest w tej grze coś niesłychanie przyciągającego. Jakiś "syndrom jeszcze jednego kursu", który każe znów wyjechać na trasę. Tempo rozgrywki jest niby niespieszne, ale jeden błąd może sporo kosztować, więc i tak trzeba być cały czas skoncentrowanym. Podoba mi się też mnogość szczegółów - można rozglądać się po kabinie i nawet wychylić za okno, trzeba odpoczywać co określony czas, tankować benzynę, włączać światła, naprawiać uszkodzenia i tak dalej. Interesująca jest też ścieżka rozwoju - nie tylko zdobywa się poziomy i nowe umiejętności, można także zatrudniać własnych kierowców i wysyłać ich w trasy. Tu naprawdę nie brak głębi. A gdy jedzie się samemu i w tle gra ulubiona muzyka... Aż chciałoby się wystawić łokieć za szybę.
Szkoda tylko, że nie ma trybu dla wielu graczy. To byłoby coś - założyć ze znajomymi jedną firmę przewozową i jeździć w trasy, siedząc na Skypie i gadając o życiu... Albo jechać razem długą trasę, zmieniając się co 8 godzin. Na szczęście gra jest modowalna, a w sieci widziałem pierwsze próby stworzenia czegoś takiego.
Swoją drogą, ilekroć włączałem widok z zewnątrz, by zrobić zdjęcie, o mało co nie dochodziło do wypadku
Ostatecznie, choć to nierozsądne, kupiłem własne auto marki Majestic na kredyt. Dumny niczym paw pojechałem wieźć groszek z Wrocławia (tam stoi mój garaż) do Łodzi. Nie pomyślałem tylko, że wymarzona ciężarówka była, bądź co bądź, najtańsza w salonie, a towaru jest 21 ton. Nie uciągnęła. 20 kilometrów na godzinę przy podjeżdżaniu pod górę... To była długa podróż.
Było super.
Moja pierwsza ciężarówka... Oprawa może nie powala, ale one są bardzo ładnie odwzorowane
---
Gdy szedłem tamtego dnia z biura na przystanek, z Chełmskiej w Czerską wjeżdżała akurat jakaś ciężarówka. Typ się trochę nie zmieścił, zaczepił o drzewo i coś mu odpadło od przyczepy. Spojrzałem tylko i pokiwałem ze zrozumieniem głową.
Tomasz Kutera