Iron Sky: Invasion - kosmiczni naziści nadlatują z Krakowa
Krakowska siedziba Reality Pump to całkiem sympatyczne miejsce - domek jednorodzinny na osiedlu mu podobnych. Nie zaważając na mróz i śnieg, który właśnie postanowił spaść, wybrałem się tam, by zobaczyć i zagrać w Iron Sky: Invasion - grę na podstawie głośnego tegorocznego filmu o nazistach z kosmosu przygotowywaną na PC, konsole i urządzenia mobilne.
Nic nie zwiastowało kryjówki kosmicznych nazistów (fot. PK/Polygamia)
Historia tej produkcji jest nietypowa - normalnie to twórcy lub wydawcy filmu szukają kogoś, kto zrobi grę na jego licencji. Tu było odwrotnie - pomysł na grę pojawił się, gdy prezes Reality Pump, Mirosław Dymek, obejrzał „Iron Sky”. Ten dość niezwykły film science-fiction to nie do końca poważna historia o inwazji nazistów z ciemnej strony Księżyca na Ziemię. Nazywam go „niezwykłym filmem”, bowiem został zrobiony przez amatorów, znanych wcześniej z parodii „Star Trek”, a sfinansowany m.in. przez podobnych im pasjonatów skrzykniętych za pośrednictwem internetu. Budżet wyniósł raptem 7,5 miliona euro i co prawda produkcja trwała w sumie 6 lat, ale gotowy film niewiele ustępuje tym z dużo większym zapleczem: robi wrażenie efektami, bawi absurdalną fabułą i celnie kpi ze współczesnej polityki.
Iron Sky Official Theatrical Trailer [HD]
Walkirie - upierdliwe mięso armatnie (screen promocyjny)
Akcja Iron Sky: Invasion dzieje się w trakcie fabuły filmu - gra rozwija scenę wielkiej kosmicznej bitwy, kiedy to nazistowskie statki docierają do orbity ziemskiej. Gracz jest jednym z kapitanów ziemskiej floty i jego zadaniem jest powstrzymanie najeźdźców. By tego dokonać, dostaje do dyspozycji znane z filmu pojazdy kosmiczne i okazjonalne wsparcie sprzymierzeńców. Iron Sky: Invasion jest zręcznościową strzelaniną kosmiczną, którą najłatwiej byłoby mi porównać do Rogue Squadron.
fot. Norman Lenda
James Washington, do usług Pierwsza misja, którą dostałem, gdy już nauczyłem się latać i strzelać w odpowiednich samouczkach,, była względnie prosta, ale niestety nie pozwalała mi wykazać się umiejętnościami. Moim zadaniem było filmowanie amerykańskiego krążownika G.W. Bush gromiącego nazistowskie myśliwce typu Walkiria. Film propagandowy miałem przekazać pani prezydent Stanów Zjednoczonych - w tej roli znana z filmu Stephanie Paul. Reality Pump nawiązało współpracę z zawodowymi aktorami. W niemieckim studiu powstało ponad 120 krótkich filmików z ich udziałem, dzięki czemu czułem się, jakbym grał w filmie. Fabuła jest utrzymana w takim samym pastiszowym i lekkim tonie. Postacie towarzyszą nam cały czas - oglądamy je na pełnym ekranie, albo wyświetlają się w małym okienku, gdy przemierzamy kosmos - w trakcie misji pogawędki ucinał sobie ze mną James Washington (czyli Christopher Kirby), a między zadaniami łączyłem się z uroczą Renate Richter (Julia Dietze), zaś nazistowscy dowódcy przemawiali po niemiecku. Niesamowicie klimatyczne.
Renate Richter będzie wam towarzyszyć przez całą grę (fot. PK)
Choć formalnie gracz jest amerykańskim pilotem, to zwracają się do niego politycy rozmaitych krajów, którzy sugerują, że wykonanie dla nich zadania czy dwóch mogłoby się bardzo opłacić. W ten sposób w Iron Sky: Invasion połączono zaplanowaną odgórnie ścieżkę fabularną - zadania od prezydent USA, która hojnie obsypuje nas medalami a unika rozmów o podwyżce - z elementami swobodnej zabawy. Do dyspozycji gracza jest mapa taktyczna, która pokazuje jak daleko od orbity planety są statki nazistów. Choć ziemska flota jest w stanie powstrzymywać je przez jakiś czas, to obecność gracza jest niezbędna, by je pokonać. Dlatego pomiędzy zadaniami fabularnymi warto o tym pamiętać, bowiem każde zniszczenia na Ziemi powodują spadek naszej sławy, co w efekcie może doprowadzić do przegranej. Z kolei jej wysoki poziom to wysokie miejsce w sieciowych rankingach. Przy okazji z wraków statków wroga można odzyskać nieco złomu, który warto sprzedać i zainwestować pieniądze w ulepszenia pojazdu. Warto dodać, że nie trzeba wykonać wszystkich misji, by przejść grę - czasem przyjdzie nam wybierać mniejsze zło. Gra stawia przed graczem różne zadania: eskortę, przejmowanie statków i satelitów, niszczenie meteorytów - zarówno łatwiejsze, gdzie wesprze go flota, jak i trudniejsze, gdzie zdany jest tylko na siebie. W sumie rozgrywka podzielona jest na 6 rozdziałów, z obowiązkowym wielkim bossem po każdym - co ma wystarczyć na 10-12 godzin zabawy.
fot. PK/Polygamia
Cała moc do silników Jak na strzelankę Iron Sky: Invasion ma całkiem przyzwoity model lotu - niezależnie, czy korzystamy z pada, joysticka czy klawiatury i myszy (choć tu przydałaby się regulacja czułości). Gra jest dynamiczna - kosmos wirował i rozmywał się przed oczami, podczas szybkich manewrów, które wykonywałem by złapać w celownik statek przeciwnika robiący ciągłe uniki. Jedną z głównych trudności jest typowe dla gatunku zarządzanie zasobami energii i dzielenie jej między działka, osłony i dopalacz. Wszystkie te informacje widać na minimalistycznym HUDzie, dostępnym zarówno, gdy patrzymy na pojazd ze środka, jak i z zewnątrz. Warto wybrać ten drugi widok, bowiem modele statków pochodzą prosto z filmu - udostępniło je odpowiedzialne za nie Troll Studio - i cieszą oko różnorodnym i często nietypowym wyglądem.
Canadarm - ciężkie bydlę (screen promocyjny)
Polatać można zarówno lekkim Spitfire czy Katarem, jak i ciężkimi G.W. Bush czy potężnym Canadarm, który jest w stanie przenosić pociski atomowe. Każdym steruje się odrobinę inaczej, a dobór statku do misji zostawiono graczowi - przyznam, że latając wielką krypą noszącą imię byłego prezydenta miałem problem ze zwinnymi Rheingoldami uwijającymi się dookoła. W przypadku pojazdów nazistów Reality Pump miało więcej swobody i mogło wymyślić jeszcze kilka typów, uzupełniając te które były w filmie. Pokonanie ich często będzie wymagało sposobu - wspomniane pojazdy klasy Rheingold najlepiej dopaść od dołu, gdzie mają najsłabszy pancerz. Zaś większe jednostki - np. Zeppeliny - da się przy pomocy rakiet czy laserów dosłownie rozwalić kawałek po kawałku, nie tylko obniżając ich wartość bojową, ale też zyskując cenne surowce. Trzeba tylko unikać namierzanych rakiet, jakimi lubią ostrzeliwać gracza - lepiej szybko opanować zręcznościową minigierkę, która służy do wystrzeliwania flar. Gorzej jak się skończą. O ile strzelanie sprawia sporą satysfakcję, to model kolizji sprawił, że zgrzytnąłem zębami. Choć oczywiście da się rozbić, to statek ma tak mocne osłony, że odbija się od obiektów.
Niemniej szarże na wroga na dopalaczu z muzyką Laibach w tle to coś, przy czym uśmiechnie się nie tylko fan filmu.
Nazistowski Zeppelin znany z filmu (screen promocyjny)
Niestety jak na razie w Iron Sky: Invasion dostępna jest tylko kampania po stronie aliantów - nie da się np. wykonywać misji po stronie nazistów. Sprawdźcie Art. 256 paragraf 1 Kodeksu karnego RP, który, jak mówią twórcy, po prostu nie zezwala na stworzenie w Polsce produkcji z takim głównym bohaterem. Jednak sprawa jest otwarta - do gry na pewno pojawią się dodatki - jednym z pierwszych będzie tryb do szybkich potyczek. Na razie (co zostało podkreślone) nie wiadomo nic o kooperacji i innych formach zabawy wieloosobowej. Twórcy podkreślają, że liczą też na moderów, którzy dostaną od nich odpowiednie narzędzia pozwalające na tworzenie własnych kampanii z odrębnymi systemami save'ów i tablicami wyników.
Soon™ Projekt okładki:
Nie dyskutuj z Madame Prezydent (screen promocyjny)
Lata, gada, pełny serwis Kosmos w 3D: gra obsługuje telewizory oraz karty graficzne wyświetlające obraz 3D.
Przyznaję, gdy usłyszałem o "polskiej grze na podstawie amatorskiej czarnej komedii science fiction", nie miałem pojęcia, że będzie to wyglądać tak dobrze, jak Iron Sky: Invasion. Biorąc pod uwagę jaka posucha panuje na polu kosmicznych strzelanek - najlepsze ostatnio Wing Commander Saga oraz Diaspora (w realiach „Battlestar Galactica) to dzieła amatorów, duże studia raczej lekceważą temat - to Reality Pump może trafić w niszę. Dodając do tego pomysłowe wykorzystanie filmowej licencji - w przeciwieństwie do żerowania jakie uprawiają niektóre produkcje - mają szansę na sukces. Jak na razie Iron Sky: Invasion jawi się jako fajna, rozrywkowa produkcja - obym po dłuższym graniu nie zmienił zdania.
Na pewno mają zapewnione miejsce w helsińskim muzeum filmu „Iron Sky”, gdzie zostanie zbudowany symulator z tą grą
Paweł Kamiński