iRecenzja: tak się jeździ na rowerach w Bydgoszczy [BMX Jam]
Bydgoskie studio Vivid Games postanowiło zaserwować nam tej jesieni trochę rowerowej rozrywki w starym, dobrym stylu. Jeździliście w dzieciństwie na BMX-ie? Najwyższa pora przypomnieć sobie to i owo.
Nie bez powodu już na samym początku wspomniałem o klasycznym podejściu do tematu jazdy na rowerze. Zapomnijcie o trójwymiarowej symulacji dwóch napędzanych siłą nóg kółek, karkołomnych ewolucjach i balansowaniu ciałem nad siodełkiem. Vivid Games serwuje bowiem dwuwymiarową, widzianą z boku platformówkę, której głównym celem jest popedałowanie naszym dwuśladem do mety. A jak się okazuje, nie jest to wcale takie proste.
Gra została podzielona na cztery miasta (San Francisco, Pekin, Sydney i Rio), a każde z nich na kilkanaście różnych torów. Jak to czasem w grach na smartfony bywa, aby odblokować kolejne metropolie i kolejne trasy, należy zebrać odpowiednią ilość czegoś - w tym wypadku złotych gwiazdek porozrzucanych w różnych rejonach trasy. Zasady są proste, musimy dojechać od linii startu do linii mety, pokonując po drodze porozstawiane przez bydgoską ekipę przeszkody. A te bywają różne - od zwykłych platform, na które wypada wskoczyć, przez strome pagórki, rozstawione na środku trasy beczki, aż do gorących węgielków, które palą koła naszego stalowego rumaka.
Kluczową sprawą w BMX Jam jest prędkość, o którą musimy zadbać. Warto zbierać pojawiające się tu i ówdzie „dopalacze”, rozpędzające naszego bmx'a, a także wykonywać w powietrzu sztuczki. Te nie tylko dodają nam prędkości, ale potrafią również ugasić rozpalone od rozżarzonych węgli opony.
Sterowanie jest banalnie proste, co sprawia, że w BMX Jam gra się bardzo przyjemnie. Rower jedzie sam, skoki i sztuczki wykonuje się pojedynczym stuknięciem w ekran. I to tyle - w praktyce takie rozwiązanie sprawdza się bardzo dobrze i naprawdę niczego więcej w tym temacie nie potrzeba. Oprawa wizualna jest skromna, zarówno jeśli chodzi o naszego bohatera na rowerze jak i trochę monotonne tła. Vivid Games mogło również pokusić się o bardziej urozmaiconą ścieżkę dźwiękową - po dłuższej chwili spędzonej z grą będziecie bowiem chcieli wyciszyć muzykę, która w pewnym momencie zaczyna się trochę niemiło wwiercać w głowę.
BMX Jam wciąga. Ale gwarantuję, że już na trzecim mieście zaczniecie mieć drobne problemy z dojechaniem do mety. Niby banalna trasa okazuje się bowiem trudna, skoki muszą być odpowiednio wyliczone, czasem milimetry dzielą nas od wypadku i powrotu do ostatniej bramki kontrolnej. Złapanie wszystkich gwiazdek często też nie należy do najłatwiejszych zadań, szczególnie jeśli te znajdują się we fragmentach, które z trudem pokonaliśmy. Nie traktuję tego jednak jako zarzut - raczej motywację do zaliczenia wszystkiego w stu procentach.
Gra łączy się z kontem na Facebooku, potrafi również publikować w naszym imieniu zdjęcia z tras, także uważajcie żeby nie zalać swojego profilu dziesiątkami grafik. Takie rozwiązanie ma jednak kilka plusów - możecie bowiem porównywać swoje czasy i wyniki ze znajomymi, a to często daje naprawdę sporo frajdy.
BMX Jam kosztuje 0,79 euro i jest to jak najbardziej uczciwa cena. Ja spędziłem z grą miłe chwile i chętnie do niej wracam, na jedną, dwie trasy. Warto sprawdzić.
Paweł Winiarski