iRecenzja: powrót do szpiegowskiej przeszłości [Spy vs Spy]
Są takie momenty, kiedy kupuję coś na AppStorze bezmyślnie. Działa wtedy rozbrajające połączenie - odświeżona wersja gry z mojej młodości plus promocja cenowa. Tak właśnie jest w przypadku przeznaczonego na iOS-a Spy vs Spy. Czy jednak warto dokonać zakupu?
Pierwszy raz zetknąłem się ze Spy vs Spy na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, na Atari 65 XE. Dwóch szpiegów, biały i czarny, walczący o tajemniczą walizkę, co chwila zostawiało sobie pułapki za obrazami, w komodach, na drzwiach ambasad. Największą frajdę dawała zabawa z drugą osobą, choć trzeba było ustalić jedną, niezwykle ważną zasadę - żadnego podglądania ekranu przeciwnika, w przeciwnym wypadku rozgrywka traciła pierwotny sens. Frajdy było mnóstwo, szczególnie kiedy wrogi szpieg ginął wysadzony bombą schowaną w szufladzie, czy dawał się nabrać na pułapkę z wykorzystaniem pistoletu i linki przymocowanej do klamki. Niejednokrotnie znikał gdzieś główny cel, czyli znalezienie walizki - tyle zabawy dawało rozbrajanie pułapek i oglądanie, jak przeciwnik zamienia się w ducha po znalezieniu zastawionych przez nas sideł. A skoro dla wielu jest to tytuł kultowy, prędzej czy później musieliśmy się doczekać jego reinkarnacji. Ta za sprawą Robots and Pencils Inc., trafiła właśnie na platformę iOS.
Retro rządzi! Zasady rozgrywki nie uległy zmianie, do gry wprowadza nas przydatny samouczek, dzięki któremu nauczymy się podstawowych zasad. Twórcy postanowili dać nam możliwość zabawy w dwóch trybach - nowym i retro. Ten pierwszy oznacza kolorową, całkiem niebrzydką oprawę, w której nie czuć niestety klimatu pierwowzoru. Z drugiej strony retro jest bardzo retro i spodoba się jedynie miłośnikom ośmiu bitów. Ani przez chwilę nie podobała mi się natomiast odmłodzona ścieżka dźwiękowa. Nowa wersja głównego motywu traci gdzieś temat przewodni i słucha się jej bez przyjemności. Na szczęście kilkoma szybkimi ruchami możemy ustawić oryginalną wersję, nawet w połączeniu z nową oprawą. Za to wielki plus, mogę słuchać tego motywu w nieskończoność.
Gdyby nie sterowanie Rozgrywka dała mi tyle samo przyjemności, co 20 lat temu. Musiałem się tylko przyzwyczaić do okropnego sterowania, które niejedną osobę do przenośnego Spy vs Spy zwyczajnie zrazi. Aby poruszać naszym szpiegiem, przesuwamy palec po ekranie. Może i jest to komfortowe w przypadku dużego ekranu iPada, ale na iPhonie zasłaniamy sobie praktycznie cały pokój - należy pamiętać, że chociażby w trybie kampanii ekran podzielony jest poziomo, co daje nam raczej małe pole do manewru. Utrudnia to zarówno podkładanie pułapek jak i proste otwieranie drzwi. Niejednokrotnie sam wpadałem w swoje sidła tylko i wyłącznie dlatego, że palec niechcący stuknął ponownie w mebel z ukrytą bombą. Nie jestem odosobnionym przypadkiem - wystarczy poczytać komentarze na AppStore. Na sterowaniu nie zostawiono suchej nitki.
Poza samotnym trybem kampanii, gdzie stajemy naprzeciw kierowanego przez procesor, czarnego szpiega, dostajemy również możliwość zabawy w dwie osoby. Tryb bluetooth wymaga dwóch urządzeń znajdujących się obok siebie, można również pograć przez sieć za pośrednictwem usługi Game Center. Fajnie, że o tym nie zapomniano. Znajdźcie drugiego maniaka niegdysiejszego hitu, a na pewno spędzicie na Spy vs Spy niejedną fajną chwilę.
Werdykt Działanie na sentyment starszych graczy stosowane jest od dłuższego czasu i na ogół przynosi wymierne rezultaty. Ja dałem się ponieść wspomnieniom, wydałem 0,79 euro i nie żałuję, choć jeśli gra byłaby dostępna w pełnej kwocie (a będzie 2 razy drożej niż w tej chwili), poważnie rozważyłbym zakup. Przenośna wersja daje kilka nowych ambasad, zaliczanie plansz wygląda trochę jak w Angry Birds - możemy zdobyć do trzech gwiazdek. Nowa oprawa graficzna, choć naprawdę ładna, średnio trzyma klimat, a słabe sterowanie zirytuje niejednego posiadacza iPhona czy iPoda. Reszta, czyli fajny pomysł i zasady rozgrywki, pozostały bez zmian - i za to szacunek dla twórców. A kiedy włączycie tryb retro, zakręci się Wam łza w oku.