Injustice 2 – recenzja. Batman vs. Superman zrobione jak trzeba

Injustice 2 – recenzja. Batman vs. Superman zrobione jak trzeba

Injustice 2 – recenzja. Batman vs. Superman zrobione jak trzeba
Paweł Kamiński
29.05.2017 11:21, aktualizacja: 30.05.2017 09:21

Jedna z niewielu gier, gdzie to Superman będzie bity.

Dziwnie to zabrzmi, ale najważniejsza w Injustice 2 jest kampania dla pojedynczego gracza. Multiplayer? Oczywiście też, ale to już dla tych z wkręconymi w temat znajomymi lub umiejętnościami, by stawić czoła sieciowym wymiataczom. Tymczasem po kampanię sięgnie każdy gracz – a nawet jeśli nie zamierzał, to powinien.

Platformy: PS4, Xbox One

Producent: NetherRealm

Wydawca: Warner Bros.

Dystrybutor: Cenega

Data premiery: 19.05.2017

PL: Napisy

Graliśmy na PS4, obrazki pochodzą od redakcji.

Od czasu Mortal Kombat 9 studio NetherRealm ściga się głównie z samym sobą w dostarczaniu fanom spójnych historii. Nie tylko uzasadniają kolejne walki, ale są  zwyczajnie ciekawe. Jeśli nie graliście żadną grę tego studia od 6 lat: koniec z wieżami, po których wspina się jeden wybrany przez gracza wojownik, by na koniec zobaczyć jakiś filmik z zakończeniem. Kampania w Injustice 2 to długie filmy, które ciężko nawet nazwać przerywnikowymi – raczej walki są przerywnikiem w ich oglądaniu, a gracz wciela się wtedy w bohatera aktualnego rozdziału, by skopać komuś tyłek. Modele postaci są bogate w detale i całkiem dobrze animowane – warto docenić choćby jak emocje malują się na ich twarzach; obsada jest liczna, a dekoracje bardzo zróżnicowane i do tego płynnie zmieniające się w areny walk. Aż dziw, że to niemłody już silnik Unreal 3.Do zrozumienia fabuły Injustice 2 nie jest na szczęście konieczna dogłębna znajomość części pierwszej. Tam zderzono ze sobą dwa światy równoległe i głowa mogła rozboleć od faktu, że bohaterowie występowali podwójnie, ale dla fana DC to w sumie norma. W dwójce jest prościej, ale też z rozmachem. Zaczynając grę trzeba wiedzieć w sumie tyle, że Joker podstępem zamordował ukochaną Supermana, Lois Lane. W szale rozpaczy największy heros świata odpłacił psychopatycznemu klaunowi tym samym. Następnie doszedł do wniosku, że takie ostateczne rozwiązanie można zastosować do pozostałych przestępców. Poparła go jednak tylko część zmęczonych niekończącą się walką superbohaterów - w ich społeczności doszło do rozłamu. Zaś na czele ruchu oporu przeciwko reżimowi Supermana, stanął nie kto inny, jak oczywiście Batman.

W drugiej części totalitarna władza jest już obalona, niegdyś wielki bohater uwięziony, a niedobitki jego zwolenników kryją się po świecie. Jednak zajęci walką między sobą herosi nie zauważyli, że nadciąga dużo większe zagrożenie. Historia nawiązuje do znanych fanom motywów - w komiksach nie raz padały pytania „A co, gdyby heros o boskiej zaczął bezwzględnie wymierzać sprawiedliwość?” (warto zerknąć na „Superman: Czerwony Syn”, „Irredeemable”), „Kto pilnuje samych strażników?” („Strażnicy”, wiadomo), a i Batman jako jedyny gość zdolny pokonać Supermana to nie nowinka („Powrót Mrocznego Rycerza”, „Batman: Hush”). Pojawia się też eksploatowany wątek, gdy podzieleni bohaterowie muszą się zjednoczyć. Całość jest niby znajoma, ale nowa – i dobrze się ogląda. Sojusze tworzą się i rozpadają, co stawia gracza naprzeciw czasem niespodziewanych wrogów.

Choć część postaci zalicza tylko krótkie występy gościnne, to mam uczucie, że zestaw dobrano bardzo logicznie i obecność każdego jest tu uzasadniona. Historia spokojnie mogłaby stać się kanwą komiksu (świat z Injustice zresztą doczekał się własnych) lub filmu. Na dowód - montaż wyciętych filmików w prawie trzygodzinny obraz szybko pojawił się w sieci. Twórcy pewnie, bardziej niż zachwyceni uznaniem dla historii, są rozczarowani, że nie trzeba kupić ich dzieła, by ją poznać.Warto przy tym zaznaczyć, że gry to nie zastąpi, bo opowieść jest troszeczkę nieliniowa – do kilku walk można z pary postaci wybrać sobie jedną, co pozwoli nam posłuchać innych dialogów – w nich też sporo nawiązań i żartów dla fanów uniwersum. No i, jak można się domyślić, zakończenie także uzależnione jest od wyboru, więc pojawia się dobra motywacja, by przejść całość dwa razy. Kto by pomyślał, że poświęcę tyle miejsca fabule w – uwaga – bijatyce? Co poradzę – jaśnieje jak klejnot w koronie.Jeśli miałbym coś zarzucać kampanii to tyle, że daje szansę zagrać głównie superbohaterami – czy reżimowymi czy z ruchu oporu. Łotrzy służą raczej za worki treningowe i możliwości tych postaci trzeba wypróbować potem samodzielnie. Można to zrobić w bardzo fajnie wymyślonym multiwersum. Koncepcja wprost z komiksów DC: znany świat nie jest jedyny. Istnieją ich setki, różnych wariatów rzeczywistości, gdzie postacie są jakby znajome, a jednak inne.Mała rzecz, a cieszy – ten zabieg wyjaśnia zarówno walki z odbiciami lustrzanymi, jak i fakt, że w jednym świecie ma się minimalny pasek życia, w innych na arenie pojawiają się dodatkowe zagrożenia lub apteczki, a w jeszcze innym zazwyczaj zły bohater zostaje sojusznikiem gracza. W istocie to po prostu znane z Mortal Kombat X wieże – serie walk do ukończenia. Jest też wariant z nieskończoną ich liczbą, gdzie trzeba wytrwać jak najdłużej. Dostępne światy zmieniają się co kilkanaście godzin, więc warto często zaglądać, by wyłapać nowe nagrody i jest to świetny przystanek między kampanią a multi, a może nawet jego zastępnik.

W multiwersum kryje się też dodatek do fabuły, którym gra nie chwali się jakoś specjalnie – chyba mignęła mi krótka notka na ekranach ładowania. Przechodząc podstawową wieżę treningową różnymi postaciami można zobaczyć, jak dla nich skończyła się opowieść z kampanii. Nie są to już pełnoprawne filmiki, raczej lekko animowane statyczne plansze, ale znów smaczek dla fanów DC. A że postaci jest aż 28 i obok znanych: Supermana, Batmana, Catwoman, Jokera czy Supegirl, pojawiają się bardziej niszowi: Doktor Fate, Atrocitus, Swamp Thing, Cheetah czy Blue Beetle – jest co robić po skończeniu kampanii.Miło, że od pierwszej części zestaw przeszedł spore przetasowanie. Naprawdę sporo bohaterów zniknęło i zrobiło miejsce nowym – co może zrazić fanów grania Aresem, Doomsdayem czy Nightwingiem. Ale zapowiedziano też już dziewięć nowych postaci w ramach płatnych dodatków, więc może starzy znajomi z jedynki częściowo wrócą.Dla nowicjuszy w serii czy bijatykach istotne będzie, że dość ciężko się w Injustice 2 czegoś nauczyć. Samouczki – zarówno ogólny jak i dla poszczególnych postaci – zrobione są tak, że po wykonaniu jednej udanej próby ciosu czy kombosa (która, wiadomo, mogła być przypadkiem), gracz przerzucany jest od razu do nowego zagadnienia. Zabrakło mi opcji „Teraz potrenuj, kliknij, gdy będziesz chciał iść dalej”. Proste ciosy specjalne, szybko przechodzą w całkiem złożone komba, a potem treningi wracają do tak banalnych rzeczy jak odpalane zazwyczaj jednym przyciskiem moce bohaterów.W efekcie to nauka powierzchowna i do raz zrobionych samouczków trzeba potem wracać. Zwłaszcza boli to w przypadku opcji defensywnych, które są liczne: ucieczki za wroga, uniki w powietrzu, wywołanie starcia w zwarciu, przedłużone leżenie, wstawanie z atakiem. Podczas gdy kombosy i specjale da się podejrzeć w menu w trakcie walki, tych już nie. Wolałbym chyba wkomponowanie takich uczących podpowiedzi w kilka pierwszych walk kampanii, by lepiej się utrwaliły.

A system walki może stanowić pewne wyzwanie. Ataki niby trzy, ale mają modyfikacje z czterema kierunkami, więc robi się dwanaście, do tego specjale, w wersji zwykłej, doładowanej, także w powietrzu. Rzut, kombosy, no i superciosy, których animacje są bombastyczne, acz po pewnym czasie miałem ochotę niektóre z nich pomijać (a takiej opcji brak). Da się tu zauważyć pewną dysproporcję, bo gdy Supergirl ciska wroga w słońce, Bane robi po prostu kilka bolesnych chwytów zapaśniczych. No ale gdybym zaczął się czepiać tego, zanegowałbym cała ideę serii Injustice. Tu psychol z nożem i karabinem może pokonać Supermana, dobrze to działa i kropka.Nie umiem się zdecydować, czy unikalne moce herosów są ciekawym pomysłem, czy zapchajdziurą. Chyba zależy od postaci – to zarówno banalne lasery z oczu (Supergirl), kilka rodzajów strzał (Green Arrow), ale  i bardziej skomplikowane jak batarang z teleportem (Robin), czy mniej efektowne, ale efektywne losowe bonusy do statystyk (Wonder Woman). Do zrozumienia niektórych konieczny będzie tutorial, acz można ich w ogóle nie używać i radzić sobie jakoś. Skok umiejętności przeciwników przy przejściu na wyższe poziomy trudności jest mocno odczuwalny, tak że można spokojnie powiedzieć, że Injustice 2 łatwo się nauczyć i „przejść”, ale wejście na poziom bliższy mistrza zajmie nieco czasu (i zmusi do licznych powrotów do samouczków).Przy okazji multiwersum wspomniałem o nagrodach. Injustice 2 wprowadziło niemal RPGowy system łupów: każda postać może założyć różne elementy stroju – rękawice, peleryny, hełmy itp. Świetna sprawa, pełno tu nawiązań do różnego sprzętu z różnych epok, komiksów i wariantów postaci, które przez te lata powstały – znów radość dla fana. To samo przy wyborze kolorów: Green Lantern może bez problemu przeistoczyć się w np. Red, Orange czy Black, a Batman dostać klasyczny szaro-niebieski strój zamiast nudnej czerni. I jakby tego było mało, każdej postaci da się dołożyć dwa nowe ciosy specjalne.

Bohaterowie w miarę grania nimi zdobywają też poziomy, które pozwalają założyć lepszy sprzęt, ale i uczestniczyć w trudniejszych wyzwaniach w multiwersum. Jakość sprzętu objawia się nie tylko w wyglądzie, ale i w bonusach do różnych statystyk. Choć w sumie są one tak małe, że niemal niezauważalne. Zresztą w meczach rankingowych są one wyłączone (można to też zrobić samemu w innych trybach): da się więc poszpanować wyglądem, ale ekstrawagancki strój walki za gracza nie wygra.

Skrzynki z łupami wypadają niemal za wszystko: postępy w kampanii, walki w multiwersum, podbijanie poziomów postaci, ukończenie dziennych wyzwań (np. „Wbij 10 specjali”), a jest ich kilka typów – z coraz lepszym i rzadszym łupem. Generowany jest on losowo, acz można zaznaczyć w opcjach, by preferowane były postacie częściej używane. Injustice 2 ma więc dużą moc przyciągania – chce się stoczyć te parę walk dziennie, by podbić poziom, założyć nowy sprzęt i otworzyć jeszcze z jedną skrzyneczkę.Tu warto wspomnieć o zabawnej opcji - można do walki zatrudnić sztuczną inteligencję i patrzeć jak demoluje sama siebie w multiwersum. Da się czegoś od niej nauczyć, no i dostać trochę darmowych łupów. Można też wystawić trzech wojowników przeciwko automatycznym drużynom innych graczy. Takie multi bez multi, można poszpanować zdobytym ekwipunkiem i zdobyć go więcej i więcej. W sumie fajne, a że niekonieczne, to nie powinno nikogo irytować. Może się przydać na wyładowanie frustracji po wyjątkowo zalagowanym meczu sieciowym – Injustice 2 nie uniknęło tej plagi, choć rzec mogę, że przeważająca liczba walk odbyła się bez przeszkód.

Mniej zabawny jest system mikrotransakcji. By nie wchodzić w szczegóły: za zwykłą walutę, której wypada sporo, można kupić głównie więcej skrzynek z losowymi łupami. Na nowe kolory, skórki premium (np. zmiana Supergirl w Power girl czy Flasha w Reverse Flasha) trzeba już wyłożyć tę rzadszą, której nie wpada aż tak wiele, za to można ją dokupić. Nie jest to jakoś wyjątkowo irytujące, bo to wszak tylko wygląd postaci. Bardziej irytująca jest postać Darkseida, dodatek do zamówień przedpremierowych. Miejsca swojego w fabule nie ma, walczy się nim całkiem ciekawie (nonszalancki jest, ręce trzyma za plecami), ale trzeba za tę przyjemność dopłacić 25 zł. Ot, taka dziura w tablicy z postaciami z nalepką „KUP MNIE”. System, który akceptuję w darmowych grach, zwyczajnie irytuje mnie w tytule, za który płaci się ponad 200 zł.Wymieniłem wiele ciekawych opcji, którymi może bawić się gracz, ale nie mogę zapomnieć o jednej łączącej je wadzie – za dużo nawigacji, za mało akcji. Za często trzeba skakać po menu by np. po wygraniu w multiwersum, odpakować nagrody, a potem ubrać w nie postać i wrócić do walki. Niby detal, ale co chwila się na niego zżymałem.W Injustice 2 jako fan komiksów poczułem się mile połechtany niegłupią historią i dodatkowymi smaczkami, jako średniozaawansowany w bijatykach bawiłem się i czułem, że mam miejsce na rozwój, a jako zbieracz i miłośnik strojenia postaci mam w czym przebierać. To niemal wzorowa kontynuacja – niby to samo, ale więcej, lepiej i w takiej formie, by i ktoś nowy się odnalazł, a stary fan nie nudził. Rysą na tym diamencie jest system mikrotransakcji i kilka drobnych, opisanych wad. Ale to bijatyka, którą można spokojnie podarować komuś, kto w żadną nie grał i będzie się dobrze bawić. Słowo Batmana.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)