Indie czy AAA? Co wybierze Nintendo?
Okazuje się, że wybór między wypasionymi tytułami a niezależnymi produkcjami wcale nie jest taki oczywisty.
21.02.2018 | aktual.: 22.02.2018 10:22
Switch odniósł sukces. Switch sprzedaje się świetnie. Ale ma też swoich wrogów, którym nie podoba się, między innymi, proporcja gier niezależnych do gier AAA oferowanych na tę konsolę. Przez to Switch ma przegrywać na starcie z PlayStation i Xboksem. A jakie jest stanowisko samego Nintendo wobec tych zarzutów?
Dzięki tłumaczeniu dostępnemu na serwisie ResetEra dowiedzieliśmy się, co na ten temat myślą dwaj pracownicy Nintendo - Yusuke Soejima oraz Park Masashi. Podczas rozmowy z Entertainment Station przyznali, że dla nich produkcje dużych firm i małych studiów traktowanie są na równi. Z jednej strony, nie wspierają indie tylko dlatego, że są niezależne, a z drugiej - nie promują głośnych tytułów z powodu ich sławy.
Takie traktowanie twórców gier ma na celu zmianę podejścia do Switcha i innych konsol Nintendo. Do tej pory mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy na końcu trailerów gier zapowiadane były różne platformy, ale nigdzie nie było widać logo 3DS czy Wii U. Konsole Nintendo nie były w ogóle postrzeganie jako opcja.
Nintendo chciałoby, by logo Switcha pojawiało się obok innych firm. A po tym, jak Switch okazał się sukcesem, Soejima oraz Park myślą, że sytuacja ma realne szanse się zmienić.
Jeśli chodzi o gry indie, Soejima podkreśla, że przemysł gier powinien pomyśleć nad zwiększeniem gier od studiów niezależnych. Trzeba dążyć do sytuacji, w której twórca zarabia na swoim produkcie realne pieniądze, dzięki czemu może płynnie przejść do pracy nad nowym tytułem.
Brzmi to pięknie i założenie jest szlachetne, ale... Nintendo nie odkryło koła. Nie dalej jak wczoraj mogliście przeczytać u nas recenzję gry Fe, która wyszła spod opiekuńczych skrzydeł Electronic Arts i powstała w ramach programu wspierania studiów niezależnych. A kojarzycie taki tytuł jak Ori and the Blind Forest, wydany przez Microsoft? W 2015 roku ruszył program id@xbox, dwa lata później Indie Booster. Na pewno możemy mówić o trwającej od jakiegoś czasu tendencji wśród dużych wydawców. Mnie, jako wielbiciela wszelkich indyków, cieszy taka polityka. Jeśli dwóch zapaleńców poświęci kilka lat ze swojego życia na zrobienie małej perełki, którą potem gigant pomoże im wydać, po czym zarobią na kolejną piękną cyfrową historię, to pozostaje mi tylko przyklasnąć.