InApp Purchase - szantażowanie?

InApp Purchase - szantażowanie?

InApp Purchase - szantażowanie?
marcindmjqtx
24.10.2011 15:37, aktualizacja: 15.01.2016 15:43

Często czytam Gamasutrę, bo pojawiają się tam ciekawe przemyślenia, nierzadko dotyczące iPhone'owego świata gier. Tym razem Adam Saltsman zabrał się za samą konstrukcję mikrogier, dość mocno mieszając ją z błotem i wygrażając pięścią w stronę twórców, jak to napisał "greed engines” oraz dosadniej "Maelstroms of Suck”.

O co panu Saltsmanowi chodzi? Przede wszystkim nie podoba mu się budowanie takich gier, które zawierają jakąś checklistę - a zwłaszcza taką, która jest umiarkowanie powiązana z samą grą. Podważa on może nie ideę achievementów (z tego się od razu rakiem wycofuje, bo ludzie uwielbiają achievementy) ani nie ideę zbieractwa (z tego również się wycofuje, bo ludzie uwielbiają zbieractwo), ale bezsensowne listy, które się dodaje do gier po to tylko, żeby wydłużyć czas obcowania z nimi. Listy dają nam jakiś bezsensowny cel, a my go wypełniamy, i to jest zdaniem Saltsmana wredna decyzja projektowa.

Szkoda, że nie zajrzał na jakieś strony achievement-hunterów. Tam ludzie dawno już przestali cokolwiek podważać, dla nich samą wartością jest zdobycie osiągnięcia, którego nikt nie ma, albo zdobycie wszystkich osiągnięć w grze - jak głupie by nie były. Kupka pikseli jest dla nich nagrodą wartą poświęcenia dziesięciu godzin i nic panu Saltsmanowi do tego - poza oczywiście brakiem zrozumienia, co ludzi w tej ikonce kręci. Powinniśmy jednak przyjąć, że kręci ich fakt jej posiadania i zostawić ich w spokoju, tak samo jak gości, którzy pragną wygrywać wszystkie mecze w Starcrafta II oraz ludzi, którzy najdalej rzucają żelazną kulką lub najwyżej skaczą.

Drugi, poważniejszy zarzut dotyczy już wprost iPhone'a i iPada, a konkretnie nadużywania mechanizmu InApp Purchase (wiecie, kup coś w aplikacji za jedyne 2 euro), zwłaszcza w połączeniu z mechanizmem głupich checklist. Tutaj już jestem troszkę bliższy myślom pana Adama, natomiast albo gra on za mało, albo za słabo, bo jako przykład takiego połączenia podaje Infinity Blade. Narzeka, że gra jest żmudna i wymaga grindu (powtarzania w kółko tych samych czynności), jednocześnie podając na tacy gotowe rozwiązanie dla zajętych - proszę, oto wór złota w zamian za dolary, nakup sobie przedmiotów na zdrowie.

To prawda - Infinity Blade jest żmudne. Zanim człowiek nastuka tego ostatniego szkieletora, to mu zabiją bohatera z dziesięć razy i wszystko trzeba zaczynać od nowa. Ale hej - taka jest konstrukcja tej gry! W życiu nie przyszło mi do głowy kupienie choćby pół złotej monetki w sklepie, bo zawsze miałem sensowną alternatywnę - save & quit i grindowanie od nowa tych samych stworków. Wystarczyło kilka przejść i już mnie było stać na wymarzony miecz. Nie jest to taki grind, jaki gry proponują od zawsze? Pan Saltsman powinien pograć w Diablo II i zrozumieć ideę mefrunów (biegów na Mefista, bossa najbliższego punktu kontrolnego) oraz pindlebotów (programów-botów, które za gracza chodziły na subbossa o wdzięcznym imieniu Pindle), a potem dopiero narzekać na grind w Infinity Blade. Bo ten grind praktycznie nie istnieje.

Tak samo jak nie istnieje w Jetpack Joyride, drugiej grze, która rzekomo szantażuje nas do wykorzystania InApp Purchase po to, żebyśmy odznaczali kolejne kroki na checkliście. Saltsman podaje jako przykład fakt, że większość elementów kosztuje tu 5000 monetek, a on w jednej grze zebrał tylko 300. Zapomniał chyba, że jedna gra w Jetpack Joyride trwa dużo mniej niż minutę, a wymaganie parunastu minut "pracy” na jeden przedmiot (przy czym to też nie jest taki prosty przelicznik, bo po drodze dostaje się jeszcze mnóstwo bonusów za wypełnione misje) to żaden grind. Grind to jest w grach MMO, gdzie człowiek godzinami ora jakieś dziki w poszukiwaniu akurat tego jedynego, który pożarł medalion (prawdopodobieństwo wypadnięcia medalionu 0,8%).

Tylko że tam nie ma nawet alternatywy dla wkurzonych. Nie da się powiedzieć - dość tych cholernych dzików, macie moje 1,99 euro, odwalcie się i dawać mi ten medalion! W grach na iPhone'a i iPada taka możliwość jest. Owszem, będzie nadużywana przez słabszych ludzi, dążących do wymaksowania jakiejś gry i ci ludzie będą jęczeć, że ktoś ich okradł. Ale na litość, nie róbmy wady z tej zalety.

Jakub "Cubituss" Kowalski

Tekst oryginalnie pojawił się na blogu iGranie. Republikacja za zgodą autora.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)