In Other Waters – recenzja. 20 000 mil interfejsowej żeglugi.
Przepiękny ocean pełen mało subtelnych idei.
Choć mam Switcha od niedawna i jeszcze nie zdążyłem się z nim do końca otrzaskać, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że In Other Waters jest po prostu stworzone dla tej konsoli. Nie chodzi już nawet o popularne stwierdzenie, że na Switchu wszystko jest lepsze; dawno nie czułem takiej integracji gry ze sprzętem i tego, że dany tytuł (choć dostępny na również komputerach osobistych) idealnie wpasowuje się w założenia tej konsoli.
Tak mniej więcej prezentuje się zawiązanie akcji, jednak gracz (przynajmniej w założeniu) jest jedynie obserwatorem jej poszukiwań i podwodnych podróży. Wciela się on bowiem w sztuczną inteligencję odpowiadającą za poprawne funkcjonowanie nowoczesnego skafandra do nurkowania. Naszym zadaniem jest obieranie kursu i pobieranie kolejnych próbek z morskiego dna, a także dbanie o parametry, takie jak tlen i zasilanie. Na myśl oczywiście przychodzi EDI z Mass Effecta, ale tutaj nasze interakcje są mocno ograniczone i sprowadzają się do wybierania “tak” lub “nie”. I choć za ruch postaci odpowiada sztuczny byt, to dalej ma się uczucie, że wszystko, co dzieje się na ekranie wykonuje tak naprawdę Ellery.
W ogóle In Other Waters jest bardzo growe i jak na dłoni widać, z jakich klocków zostało zbudowane, co przywodzi na myśl karcianki, które w odróżnieniu od innych strategii turowych, dokładnie prezentują swoje mechanizmy. Tutaj mamy do czynienia z czymś podobnym – w końcu ostatecznie jesteśmy programem, sztucznym bytem stworzonym dla ludzkiej wygody. Z drugiej jednak strony Ellery w ogóle nie przeszkadza fakt, że do niego mówi. Na początku łapała się jeszcze na tym, że WI nie może czuć tego, co prawdziwy człowiek, jednak po kilku dniach spędzonych w samotności przestało jej to przeszkadzać.
To porównanie okazuje się bliższe prawdzie, niż na początku zakładałem, bo In Other Waters również porusza ten temat, który staje się de facto głównym założeniem gry. Problem polega na tym, że o wszystkim dowiadujemy się na jakąś godzinę przed pojawieniem się napisów końcowych. Co więcej, nie brakuje też wątku złej korporacji, która postanowiła wykorzystać bogactwa kryjące się w wodach Gliese’a 677Cc, ale całość została poprowadzona w wyjątkowo nieskładny sposobu. Czuć, że autor zbyt szybko przeskoczył do końcówki; jakby był tak dumny ze swojej myśli, że postanowił pominąć wszystkie rozpoczęte przez siebie wątki (łącznie z tym poświęconym Minae, która bardzo szybko zostaje zepchnięta na boczny tor), by od razu przejść do momentu, w którym wykłada nam, o czym tak naprawdę jest In Other Waters.
Wszystko to jednak milknie w pustce, bo jedynymi istotami, które ją otaczają są grzyby i inne mikroorganizmy, które pani ksenobiolog bada z dużym zapałem oraz dokładnością. A, no i nie zapominajmy o nas – programie w skafandrze do nurkowania, z którym Ellery próbuje nawiązać relacje, poprzez wkładanie w niego jak najwięcej ludzkich cech. Tu od razu przyszła mi na myśl jedna z ostatnich scen filmu Cast Away, gdzie Chuck Noland (Tom Hanks) rzuca się na ratunek piłce do siatkówki firmy Wilson Sporting Goods. Dla niego kuriozalność tej sytuacji nie miała żadnego znaczenia – Wilson był za burtą i trzeba mu było pomóc.
Pierwszy z nich to ukazanie pracy biologa terenowego i oczywiście nie wiem, jak to wygląda w prawdziwym życiu, ale nie towarzyszyło temu uczucie znane z Tomb Raiderów i gier z serii Uncharted, gdzie i Lara Croft, i Nathan Drake zamiast chronić zabytki starożytnych kultur, regularnie je niszczyli. Pobieranie próbek, ich późniejsza analiza w bazie wypadowej (bardzo często testy kończyły się niepowodzeniem) i ostatecznie katalogowanie były nad wyraz przyjemnym doświadczeniem. Co więcej, możemy to robić nawet po zakończeniu głównej linii fabularnej, która trwa dobre 7-8 godzin.
Jak na swój pierwszy, duży projekt, były autor serwisów takich, jak Kotaku, US Gamer czy Eurogamer poradził sobie zaskakująco dobrze i uderzył w moje indycze struny, w które już dawno nikt nie miał odwagi uderzyć. Jeszcze nie miałem okazji pozwiedzać morskich głębin w takiej formie i cieszę się, że zrobiłem to właśnie na Switchu.