Ile powinna nas kosztować godzina grania?
Gracze ciągle przeliczają cenę gry na czas z nią spędzony. To może pora znaleźć jakiś złoty środek? Albo po prostu zacząć płacić za godzinę zabawy z daną grą?
Na wstępie, trzeba zaznaczyć, że ocenianie gry ze względu na czas jej trwania jest rozrywką czysto akademicką, z jednego zasadniczego powodu: ludzie grają różnie. Jedni są sprawniejsi, zręczniejsi i idą przez grę jak burza, inni co chwila giną i wczytują punkt zapisu (ale nadal bawią się świetnie), jeszcze inni lubią się przyglądać szczegółom. Nie ma jednej słusznej metody grania i jedna gra może być pod tym względem oceniania kompletnie różnie.
Dodajmy do tego poboczne misje, wyzwania, osiągnięcia i nagle okazuje się, że jeśli ktoś się uprze, to może z gry wycisnąć jeszcze więcej. Na dodatek, nikt nam nie zabrania grać w jedną grę więcej niż raz. Jednakże starzejemy się i coraz rzadziej mamy czas, aby grać w coś, w co już kiedyś zagraliśmy. Szukamy ciągle czegoś nowego.
Mimo to, jednym z największych grzechów jakie może popełnić współczesna gra, to bycie "za krótką". To jest kompletnie indywidualne odczucie, ale nie dziwię się, że ten argument jest ciągle podnoszony. Gry w pudełkach są drogie, więc ludzie oczekują od nich maksimum satysfakcji (dlatego też gracze nie zadowalają się ocenami 8/10, od oczekiwanego hitu oczekują samych dziesiątek!).
Jednakże wraz z popularyzacją różnych modeli biznesowych zaczynamy zupełnie inaczej płacić za nasze granie. Przyjrzyjmy się kilku przedstawicielom "starego gatunku”, pudełkowym grom nastawionym na rozrywkę dla pojedynczego gracza. Na potrzeby wyliczeń przyjmijmy, że wszystkie one w dniu konsolowej premiery kosztowały 180 złotych, a podany czas to tyle, ile potrzeba, na ukończenie "głównego wątku” z ewentualnymi misjami pobocznymi (ale bez zdobywania wszystkich osiągnięć).
- Assassin's Creed 2 - 25 godzin rozgrywki - 7,2 zł/h
- Mass Effect 2 - 35 godzin - 5,14 zł/h
- Portal 2 - 12 godzin - 15 zł/h
- Batman: Arkham Asylum - 15 godzin - 12 zł/h
- Skyrim - 87 godzin - 2,06 zł/h
- Deus Ex: Human Revolution - 27 godzin - 6,66 zł/h
- Darksiders - 19 godzin - 9,47 zł/h
- Call of Duty: Black Ops - 7 godzin - 25 zł/h
Wszystkie dane podaje za statystykami z howlongtobeat.com
Że to bez sensu takie porównywanie? Ależ oczywiście! Gry to sztuka, więc jak porównać doznania płynące z grania w strzelankę do doznań płynących z gry fabularnej? Ale mimo to wszyscy je porównują, jakby chodziło o najnowszy model pralki.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia trybów sieciowych. Jeżeli ktoś wsiąknie w multi w Call of Duty, to będzie w nie grał przez następny rok i wtedy "cena za godzinę” spadnie do poziomów niezauważalnych.
Ale tak czy siak każda sprzedawana w pudełku czy cyfrowej dystrybucji gra przegrywa na "wydajność" z grą, która jest darmowa. Wtedy jedną z najbardziej opłacalnych produkcji świata jest Open TTD. Gdy koszt grania wynosi zero, to bardziej graczowi może się już opłacać tylko zawód betatestera, w którym ktoś mu płaci, za spędzanie jak najdłuższego czasu z daną grą. Ale każdy betatester z działu Quality Assurance powie Wam, że to nie jest najlżejsza praca świata.
Pisząc "darmowe gry” nie mam na myśli gier free2play, z mikropłatnościami. To zupełnie inna historia, bo w nich zazwyczaj nie płacimy za granie, a za dobre samopoczucie mu towarzyszące.
Gra może zawierać w sobie materiał na 20 godzin rozrywki, ale osobną kwestią jest to, czy wciągnie nas na tyle, abyśmy w pełni wykorzystali ten pakiet (co prowadzi do tej samej dyskusji o poszukiwaniu dających 100 satysfakcji pewniaków i rezygnowania z średniaków, po których nie wiadomo, czego się spodziewać). Każdy z nas ma kilka gier, które kupił, zaczął, a potem pozostawił odłogiem, patrząc z lekką zazdrością na tych, którzy wycisnęli z tych tytułów więcej godzin.
Dlatego też, wychodząc na przeciw zwariowanej cyfrowej erze, mam propozycję: a gdybyśmy tak płacili za gry jak za rozmowy telefoniczne? Za czas z nimi spędzony. Za każdą rozpoczętą godzinę rozgrywki.
Oczywiście wydawcom to się może średnio opłacać, bo lepiej, aby ktoś na starcie zapłacił za cały pakiet, niż miał przestać płacić po dwóch godzinach.
Ale może nam, jako konsumentom byłoby to bardziej na rękę? Skoro gra z cyfrowej dystrybucji i tak nie jest naszą "własnością” i wykupujemy do niej dostęp, to płaćmy za ten dostęp przez tyle czasu, ile chcemy.
Wracając do tych wcześniejszych wyliczeń wynika, że 5 złotych za godzinę grania, to stawka, którą większość z nas byłaby w stanie zapłacić choćby za kilka pierwszych godzin zabawy. Oczywiście miłośnicy gier w rodzaju Skyrim, albo tych, którzy wielokrotnie wracają do tych samych tytułów byliby stratni, więc niech dla nich pozostanie możliwość zapłacenia raz, na początku, tak jak teraz. Moglibyśmy też płacić tylko za czas spędzony na nowo odkrywanych obszarach, do starych wracalibyśmy bez ograniczeń.
Pomyślmy, jak mogłoby się zmienić nasze granie. Czy pędzilibyśmy przez świat gry jak najszybciej, aby zobaczyć jak najwięcej, zanim będziemy musieli zapłacić za następny "impuls”? Czy twórcy z kolei projektowaliby gry, aby były jak najbardziej wciągające, czy może też, aby rozwijały się jak najwolniej, zmuszając nas do wrzucenia następnej "monety"? Czy wzrósłby poziom trudności, czy raczej historie stałyby się bardziej angażujące?
Nie wiem, czy byłyby to zmiany na dobre, czy na złe, ale kto, wie, co przyniesie przyszłość.
Konrad Hildebrand