Ile podejść potrzebuje Bungie by skumać projektowanie gier?
Studio zapowiedziało ważne zmiany w Destiny 2.
Nie będę sarkał na samą grę, bo dostarczyła mi wiele godzin fajnej zabawy. Potem grać przestałem i pewnie nie wrócę przy okazji premiery pierwszego dodatku. I gdyby to było Halo, byłoby spoko. Ale to Destiny 2 - gra mająca żyć przez długi czas. A Bungie już przerabiało całą tę szopkę z gatunku "hej, naprawimy wam grę, za którą już zapłaciliście". Bo pomiędzy bazowym Destiny i bazowym Destiny 2 przeskok był gigantyczny. Pomiędzy dodatkami do Destiny a Destiny 2 już dużo, dużo mniejszy. A Bungie znów musi przepraszać i zapowiadać zmiany.
Ponoć dlatego studio zmieniło plany i nie puściło w świat streama z pierwszego dodatku. Bo ponoć (powtórzenie dla podkreślenia) chciało skupić się na przekazaniu graczom komunikatu, że zamierza naprawić grę, która w obecnym stanie nie kręci hardkorowych fanów. Czemu nie mogło zrobić jednego i drugiego? Nie pytajcie mnie.
Chyba najważniejszą z zapowiedzianych nowinek jest nowa klasa broni - masterworks. Ich statsy będą generowane losowo. A jeśli to brzmi jak coś wzięte z poprzedniej gry, to pewnie dlatego że tak właśnie jest. Temat okłamywania graczy odnośnie punktów zdobywanego doświadczenia też został we wpisie na blogu studia poruszony. Ale developerzy stwierdzili tylko, że majstrowanie przy ikspekach powinno być jasno zakomunikowane.
Autorzy gry zapowiadają bardziej otwartą komunikację z graczami. I niby wszystko jest w porządku, ale Bungie miało przecież kilkuletnią podobną przeprawę przy okazji wcześniejszej gry. I nie nauczyło się niczego? Może Halo udało się im przypadkiem...
Maciej Kowalik