Humble Indie Bundle - linuksiarze najhojniejsi
Niedawno pisaliśmy o Humble Indie Bundle, czyli promocji polegającej na możliwości zakupu pięciu gier indie za dowolną kwotę przy jednoczesnym wsparciu dwóch organizacji charytatywnych. Cała akcja zakończyła się w zeszłym tygodniu, czas zatem przyjrzeć się jej rezultatom.
21.05.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:25
Pierwszą niespodzianką, jeszcze w trakcie trwania promocji, okazał się być dodatek, który do pakietu dołożyło małe czeskie studio Amanita Design (autorzy Machinarium), czyli gra Samorost 2, podobnie jak pozostałe dostępna pod Windows, Mac OSX i Linuksa. Drugą niespodzianką - fakt, że przekroczono działającą na wyobraźnie barierę miliona dolarów, co spowodowało że prawie wszyscy autorzy zdecydowali się udostępnić kod źródłowy swoich gier na licencji GNU. Dodatkowo, wydłużyli oni czas trwania promocji o parę dni.
Łącznie zebrano 1 273 593 dolarów, kwotę oszałamiającą jak na pięć (teraz już sześć) małych niezależnych gier. Z tego kupujący zdecydowali się przekazać 30.85% na cele charytatywne, co wyniosło 392 947 dolarów. Po odliczeniu tych pieniędzy oraz kosztów serwerów, dla deweloperów została i tak niespodziewanie duża suma do podziału.
Co ciekawe, pomimo że podział rynku systemów operacyjnych według różnych szacunków w przybliżeniu wynosi około dziewięćdziesiąt jeden procent dla rodziny Windows, sześć procent dla Maka i jeden procent dla Linuksa (dane różnią się w zależności od źródła, to jednak udział właścicieli tych trzech najpopularniejszych systemów w promocji wyniósł odpowiednio sześdziesiąt dwa, dwadzieścia dwa i szesnaście procent.
Również interesujące jest, że najhojniej sypnęli pieniędzmi Linuksiarze, wpłacając średnio czternaście i pół dolara, następni w kolejce stanęli Makówkarze z dziesięcioma dolarami, a Windziarze zajęli ostatnie miejsce płacąc statystycznie osiem dolarów od łebka. Po uwzględnieniu tych danych okazuje się, że fani Pingwina wpłacili nieomal ćwierć całej zebranej sumy, wyznawcy Steve'a Jobsa również prawie dwadzieścia pięć procent, a użytkownicy Windows trochę ponad połowę. Dziesięciu rekordzistów zapłaciło więcej niż trzysta dolarów, w tym jeden absurdalnie wysoką kwotę trzech tysięcy trzystu trzydziestu trzech dolarów - być może jakiś szejk naftowy, który akurat wyjątkowo się nudził.
Podsumowując, cała akcja zakończyła się sukcesem. Z punktu widzenia deweloperów, udało im się uzyskać dodatkowe fundusze na następne gry minimalnym w zasadzie nakładem środków. Dodatkowo społeczność programistów gier i fanów open-source otrzymała kody czterech tytułów do analizy i potencjalnego wykorzystania, dwie fundacje charytatywne zostały wsparte sporą sumą pieniędzy na szczytne cele, rozpropagowano model "płać ile chcesz" i pokazano dużym wydawcom, że zamiast uprzykrzać nabywcom życie drakońskimi systemami DRM, można po prostu zaufać użytkownikom. Nie wspominając już o tym, że dzięki tej promocji cała masa ludzi właśnie bawi się fajnymi grami, co zdecydowanie jest dobrą rzeczą.
Bartłomiej "Barts" Nagórski