Homeworld: Deserts of Kharak - recenzja. Z kosmosu na pustynię

Nieodżałowana seria gier strategicznych powraca, zamieniając kosmiczne bitwy na walkę w piaskach pustyni.

Homeworld: Deserts of Kharak - recenzja. Z kosmosu na pustynię
Maciej Kowalik

21.01.2016 | aktual.: 24.01.2016 15:19

Zanim Deserts of Kharak stało się prequelem Homeworlda, w 2013 roku ekipa Blackbird Interactive zaprezentowała go światu jako Hardware: Shipbreakers. Inspiracje znaną marką były rozpoznawalne na kilometr, zresztą znaczną część zespołu developerskiego tworzyli byli pracownicy Relic Entertainment, w tym osoby zaangażowane w powstawanie dwóch pierwszych Homeworldów. Hardware odróżniało jednak miejsce akcji - zamiast bezkresu kosmosu akcja toczyć się miała na pustynnej planecie, na której walczące ze sobą klany wydzierają sobie zapasy oraz złom z rozbitych na powierzchni gigantycznych statków kosmicznych.

Los chciał, że w międzyczasie trwała likwidacja THQ a wszystkie marki posiadane przez wydawcę trafiły na licytację. Prawa do zapomnianego nieco Homeworlda kupiło wtedy - ku zaskoczeniu wielu - studio Gearbox Software. Nowy właściciel marki dostrzegł potencjał Hardware i sam zaproponował Blackbird współpracę. Warunek był jeden - ich gra miała się stać prequelem zasłużonej kosmicznej sagi. Dla developerów oferta ta była niczym spełnienie marzeńRównież dzisiaj, już po premierze Deserts of Kharak, w grze widać elementy dawnego Hardware. Pozostała oczywiście pustynna sceneria tytułowej planety, której mieszkańcom nieobca jest walka o kurczące się zasoby. Ponad tym pojawiła się jednak, opowiedziana ze sporym rozmachem, historia ludzi, których potomkowie kilkadziesiąt lat później poszukiwać będą mitycznego domu podczas gigantycznej kosmicznej tułaczki. Mówiąc w uproszczeniu - historia o złomiarzach stała się epicką wyprawą, którą przeżyć powinien każdy fan serii.Kampania fabularna dla jednego gracza stanowi główną atrakcję Homeworld: Deserts of Kharak. To także najlepiej wykonany element gry, który spodobał mi się wręcz nieziemsko, dlatego poświęcę mu nieco więcej miejsca. Główną postacią w opowieści jest Rachel S'jet, młoda naukowiec której potomek stanie w pierwszym Homeworldzie na czele wielkiej floty ludu Kushan. Nie uprzedzajmy jednak faktów.Kharak umiera. Coraz większe połacie planety pokrywa pustynia. Frakcje północy zjednoczone pod szyldem Koalicji szukają sposobu na ucieczkę, podczas gdy religijni fanatycy znani jako Gaalsien pęd ku gwiazdom uważają za przejaw herezji i przyczynę postępującej zagłady. Obie frakcje wysyłają ekspedycje w stronę serca pustyni, skąd emanuje sygnał tajemniczej Anomalii. Koalicja liczy, że tajemnicza technologia obcych pomoże im opuścić umierające Kharak, lud Gaalsien uważa natomiast, że właśnie tam znajdzie odkupienie i bramę do przepowiadanego im raju.Podczas 13 misji kampanii kierujemy wyłącznie siłami Koalicji, stawiając czoła niesprzyjającym warunkom atmosferycznym, fanatycznym Gaalsienom oraz innym przeciwnościom losu. Podobnie jak w przypadku oryginalnych odsłon Homeworlda, fabuła w Deserts of Kharak opowiadana jest głównie za pośrednictwem malowano-animowanych przerywników filmowych oraz cutscenek na silniku, w których zamiast postaci występują różnej maści pojazdy, z wnętrza których wydobywają się przekazy radiowe od poszczególnych bohaterów. Ma to swój nieodparty urok, tym bardziej że gra angielskich aktorów jest na tyle przekonująca, że nadaje życie nawet sunącym wolno po pustyni pojazdom.Klasą samą w sobie są zaś wspomniane malowano-animowane sekwencje filmowe. Wykorzystano w nich zarówno wprawione w ruch malarstwo, jak i mocno wystylizowane fragmenty wideo z aktorami. Impresyjny styl tych przerywników, ich bogactwo barw, przemyślane detale oraz towarzysząca im muzyka sprawiają niesamowite wrażenie. Wciągają gracza w meandry przesyconej mistycyzmem opowieści bazującej na odwiecznym konflikcie postępu i wierzeń.

Każdy kolejny filmik, to małe arcydzieło, którego niezwykłość podkreślają dźwięki. Muzyka łącząca klasyczne instrumentalne brzmienia oparte na sekwencjach smyczków z tradycyjnymi indyjskimi trąbami oraz fletami stanowi doskonałe, charakterystyczne tło podczas całej rozgrywki, ale właśnie w tych momentach robi największe wrażenie.

Rzeczą, której nie sposób przeoczyć, jest fakt, że akcja Homeworld: Deserts of Kharak rozgrywa się wyłącznie na lądzie. Dwie oryginalne gry stanowiły w swoim czasie - i po części nadal stanowią - niezwykłe osiągnięcie gameplayowe, oferując prawdziwie trójwymiarową rozgrywkę w przestrzeni kosmicznej. Blackbird Interactive, jakby świadomie, zrezygnowało z tej przestrzenności. Graczom zostawiono tylko jej posmak pod postacią kilku jednostek latających oraz praktycznie niezauważalnego bonusu do obrony i ataku dla pojazdów znajdujących się na wzniesieniach.

O ile więc w 1999 roku Homeworld stanowił pewnego rodzaju przełom w gatunku strategii czasu rzeczywistego, tak w 2016 roku jego następcy bliżej do modelowych RTS-ów pokroju Command & Conquer i Age of Empires, niż do oryginalnego dzieła Relic Entertainment. Dużo bardziej odważne w swoich założeniach było chociażby Planetary Annihilation, które to - pomimo ewidentnych wad - starało się dalej rozwijać ideę w pełni przestrzennego, trójwymiarowego pola walki.Lądowy, uziemiony, charakter rozgrywki sprawił, że do Deserts of Kharak podchodziłem z ogromną rezerwą, żeby nie powiedzieć że wręcz uprzedzony. Szybko jednak zmieniłem zdanie, ponieważ nawet na skąpanych w słońcu piaskach pustyni, wciąż byłem w stanie poczuć ducha serii.Dzieje się tak za sprawą głównej jednostki przypominającej statek-matkę. Krążownik Kapisi, to gigantyczny pojazd, potężna jednostka bojowa i mobilna baza w jednym. To na jego pokładzie produkujemy kilkanaście rodzajów mniejszych pojazdów bojowych oraz wsparcia. Na nim prowadzimy badania nad nowymi jednostkami oraz ulepszeniami dla tych już posiadanych. Z jego dachu wzbijają się w powietrze eskadry lotnictwa. Wreszcie, to do niego zwożone są dwa rodzaje surowców produkcyjnych oraz ulepszające krążownik starożytne artefakty, które wydobywamy podczas eksploracji zakopanych w piasku wraków.Chociaż ukształtowanie terenu na poszczególnych mapach nie zawsze na to pozwalało, preferowałem taktykę skupiania swoich sił wokół krążownika, podczas gdy Gaalsieni stosowali zwykle metody wojny podjazdowej mniejszymi pojazdami i trzymali swoją mobilną bazę na tyłach. Takie podejście z mojej strony sprawiało, że tempo akcji momentami mocno zwalniało, bo o ile szeregowe jednostki w Deserts of Kharak poruszają się dość wolno, to krążownik ślimaczy się potwornie.

Miało to jednak swój urok, ponieważ dawało mi czas na wybranie odpowiednich ulepszeń, wysłanie ekspedycji w celu pozyskania surowców do produkcji, wreszcie na prowadzenie ciągłych napraw posiadanej floty. A to akurat element niezwykle istotny, ponieważ stan posiadania pojazdów (surowców zresztą też) przechodzi z misji na misję. Jeśli więc zdarzało się, że daną mapę kończyłem z pustym kontem i mocno uszczuplonymi siłami, to od razu wymuszało to na mnie odpowiednie zachowania na początku kolejnego zadania. A czasami rodziło też problemy, kiedy po drodze brakowało surowców lub były one silnie strzeżone przez przeciwnika. W rezultacie nawet najmniejszy pojazd zwiadowczy i myśliwiec były dla mnie ważne, a ich strata naprawdę bolesna, co doskonale budowało immersję.Warto też dodać, że podczas rozgrywki - zarówno kampanii, jak i pozostałych trybach rozgrywki - na ekranie nie mamy podglądu mini mapy. Aby zorientować się w ukształtowaniu terenu, sprawdzić kierunki z których nadciąga wróg lub przyjrzeć się drodze do celu misji, należy przełączyć się spacją do widoku strategicznego. Widzimy wtedy całe pole bitwy w formie dwuwymiarowej mapy. To rozwiązanie do którego trzeba się przyzwyczaić, ale osobiście bardzo mi się spodobało, także dlatego, że z poziomu mapy można swobodnie zarządzać jednostkami, więc widok ten jest czymś więcej niż tylko przerośniętą mini mapą.Grafika w Homeworld: Deserts of Kharak stoi na bardzo wysokim poziomie. Twórcy zadbali zarówno o szczegółowość modeli pojazdów, jak i samego otoczenia. Pustynna scenografia nie nudzi się dzięki skutecznemu zastosowaniu różnych zabiegów wizualnych (misje podczas burzy piaskowej, podczas zachodu słońca lub w nocy), czy dodaniu szczegółów otoczenia pod postacią wystających spod piasku elementów architektury oraz różnej maści porzuconych wraków statków kosmicznych. Na wysokości zadania stają też wszelkiego rodzaju efekty specjalne, od kurzu unoszącego się spod kół, przez wystrzały różnych rodzajów uzbrojenia i wybuchy ładunków elektromagnetycznych, na gigantycznych eksplozjach zniszczonych krążowników kończąc.Powyższe elementy stanowią doskonałą scenografię wciągającej, przepełnionej mistycyzmem i tajemnicą, niepozbawionej emocjonujących zwrotów akcji kampanii fabularnej. W zależności od wybranego poziomu trudności, jej przejście zajmuje od 7 do 9 godzin. To historia znacznie krótsza niż w oryginalnych Homeworldach, ale trzymająca w napięciu od początku aż po emocjonujący finał, dlatego nie zaliczam tego jako wady gry.Problemy pojawiają się dopiero w momencie, kiedy szukamy sposobu na spędzenie z grą więcej czasu. W tym celu twórcy oferują nam do wyboru potyczki z AI w trybie skirmish oraz rankingowy multiplayer. Możemy w nich walczyć na wyniszczenie krążowników przeciwnika lub ścigać się o to, kto pierwszy zbierze z pola walki określoną liczbę artefaktów. Niestety, tych nie szukamy już we wrakach statków, jak w kampanii dla jednego gracza, ale odbieramy je we wskazanych miejscach mapy, gdzie spawnują się one automatycznie, co kilka minut. Frajdy w tym niewiele, bo z góry narzuca się nam styl gry. Przy okazji zaś na jaw wychodzą inne niedoskonałości gry, których w części fabularnej albo nie dostrzegamy, albo po prostu nie ma.

Oba tryby promują bardzo statyczną rozgrywkę, w której nasz krążownik zostaje zwykle w jednym miejscu i nie przemieszcza się po mapie. Część z nich wręcz uniemożliwia starcia wielkich maszyn przez swoje ukształtowanie terenu!

Dość uciążliwe jest również zwiększanie limitu jednostek (w kampanii ustalany odgórnie, ale większy z każdą misją). Jako jedyne „ulepszenie” nie znajduje się ono w panelu ulepszeń krążownika. Zamiast tego zostało dodane jako umiejętność specjalna w zupełnie innej części krążownika. Nasza baza wystrzeliwuje we wskazane miejsce nadajnik pełniący funkcję podobną do klasycznych domków w Age of Empires, co wydaje się nieco archaiczne. Również zbieranie surowców przez specjalnie do tego przeznaczone, nieuzbrojone jednostki wydaje się trącić myszką, tym bardziej że największe skupiska zasobów są zwykle dokładnie tak, gdzie rozpoczynamy rozgrywkę, tuż obok krążownika.Podczas potyczek z AI i rozgrywek w sieci mamy również możliwość pokierowania drugą z frakcji - Gaalsienami. Jednostki obu stron konfliktu to w zasadzie kopie, które poza wyglądem i jedną różnicą (pojazdy koalicji są lepiej uzbrojone, fanatyków zaś bardziej zwrotne), nie różnią się wiele swoim uzbrojeniem i zastosowaniem na polu walki. Grając Gaalsienami trzeba natomiast radzić sobie z dość niewygodną produkcją jednostek - na krążowniku tworzymy wyłącznie droższe, ciężkie pojazdy, podczas gdy te podstawowe wytwarzamy na mniejszym statku produkcyjnym. Co prawda daje to dodatkowe możliwości taktyczne, ale w rezultacie jest po prostu niewygodne.Ostatnim, mimo to bardzo istotnym, mankamentem skirmisha oraz multiplayera w Homeworld: Deserts of Kharak jest mała liczba dostępnych map. W sumie jest ich zaledwie pięć, przy czym tylko jedna pozwala na rozgrywkę sześciu graczom jednocześnie - pozostałe to dwie mapy dla czterech i dwóch osób. To naprawdę niewiele, na dodatek generyczna konstrukcja owych map sprawia, że nuda wkrada się do rozgrywki szybciej, niż można by się tego spodziewać.Deserts of Kharak nie jest pozbawione wad, ale większość z nich dostrzeżemy dopiero po przejściu naprawdę udanej, wciągającej kampanii dla jednego gracza. Mimo że produkcja Blackbird Interactive pozbawiona jest przestrzennych bitew charakterystycznych dla serii Homeworld, to twórcom wciąż udaje się uchwycić i wiernie oddać jej ducha poprzez opowiadaną historię, stylizację przerywników czy elementy gameplayu, jak potężne krążowniki - mobilne bazy i śmiercionośne platformy bojowe w jednym.

  • Platformy: PC
  • Producent: Blackbird Interactive
  • Wydawca: Gearbox Software
  • Dystrybutor: Gearbox Software
  • Data premiery: 20.01.2016r.
  • PEGI: 7
  • Wymagania sprzętowe: Intel Core i3-2100 (3.1 GHz) / AMD A10 5800k (3.8 GHz), 3GB RAM, GeForce GT 440 (1024 MB) / Radeon HD 4890 (1024 MB)

Pomimo dość krótkiego singla (7-9 godzin) oraz zaledwie pięciu map do skirmisha i multi, fanów serii tytuł ten nie rozczaruje, a wręcz przywoła w ich pamięci masę miłych wspomnień. Dla nowych graczy stanowić może z kolei solidny wstęp do kosmicznej przygody z klasykami od Relic Entertainment.

Zagrać? Warto

O autorze: Zaczynał w sieci i Świecie Gier Komputerowych. Przez prawie dekadę pracował jako dziennikarz, recenzent i redaktor m.in. w Clicku, CD-Action i Playboksie, by później związać się z Techlandem i mniejszymi developerami niezależnymi. Obecnie pracuje w branży druku 3D.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.