High Score: Złota era gier to serial, na który czekamy
Skoro narratorem jest Charles Martinet, czyli głos Super Mario, jesteśmy kupieni na starcie.
Dlaczego Mario ma na imię Mario? Do czego Sega potrzebowała Sonica? I jaką historię skrywa E.T., prawdopodobnie najgorsza gra świata? My, gracze-pasjonaci, znamy odpowiedzi na te pytania. Ale nie wszyscy posiadają podobną wiedzę. I nie każdy chce o tym czytać albo sprawdzać klasyki na własnej skórze. Jakimś sposobem na zaszczepienie growego bakcyla i poznania historii naszego ulubionego medium może być "High Score: Złota era gier".
HIGH SCORE /Netflix (Official Trailer)
Netflix, potrafił zainteresować widzów przemysłem zabawkarskim ("Toys That Made Us") czy filmowym ("Movies That Made Us") i teraz zamierza wciągnąć nieprzekonanych w świat gier wideo. "Serial dokumentalny poświęcony historii klasycznych gier wideo. Posłuchaj opowieści nowatorskich twórców, którym zawdzięczamy legendarne tytuły" – czytamy w oficjalnym opisie platformy. Nieco więcej zdradza zwiastun. "High Score: Złota era gier" ma przedstawić autorów gier "Pac-Man", "Sonic the Hedgehog", "Doom", "Mortal Kombat", a także tych mniej utytułowanych, jak chociażby twórców "E.T.".
Na serial składa się sześć odcinków po 45 minut, a na platformę Netflix trafi 19 sierpnia. Więcej szczęścia mieli zagraniczni dziennikarze, którzy zdążyli zapoznać się z produkcją. GameSpot ocenił serial na 9/10. - Od salonów z automatami, przez Atari po Nintendo i Segę, aż po konkretne gatunki gier. "High Score" metodycznie przechodzi od późnych lat 70. do wczesnych 90., opowiadając historie o najpopularniejszych grach tamtych czasów i ludziach, którzy je stworzyli. W rezultacie otrzymujemy przyspieszony kurs na temat złotej ery gier, wypełniony wnikliwymi wywiadami, błyskotliwymi tekstami i, co najważniejsze, inspirującym przesłaniem – pisze Steven Petite.
Nieco bardziej krytyczny był serwis AV Club, który doszukał się w serialu przesadnych uproszczeń, pomijaniu ciekawych wątków. Twórcy mieli za bardzo skupić się na osobach, którzy pojawiają się w "High Score", co prowadzi do kuriozalnych momentów, gdzie za głównego twórcę "Mortal Kombat" można wziąć Johna Tobiasa, a nie Eda Boona. Te i inne wady złożyły się na końcową ocenę C+ (odpowiednik naszej szkolnej "trójki z plusem").
Z kolei m.in. lakoniczna wzmianka o Tetrisie wzburzyła Sama Makovecha z Ars Technica, który również punktuje "skakanie po linii czasu" i pomijanie istotnych wydarzeń w historii gier. Podkreśla jednak, że "plusy przeważają nad minusami".
My, pomimo tych mieszanych opinii, przebieramy nogami ze zniecierpliwienia i czekamy na "High Score: Złotą erę gier" z wypiekami. Zwłaszcza po ponownym obejrzeniu sekwencji, która otwiera serial. Ostrzegamy, rzecz posiada ekstremalne pokłady nostalgii.