Headshot: Koniec generacji? Przez myśl mi to nie przeszło
Jak wielu z Was za moment powitam w domu nową generację konsol, ale stojące obok telewizora Xbox 360 i PlayStation 3 nie mają się czego obawiać. Żadna zsyłka do piwnicy ich nie czeka.
25.11.2013 | aktual.: 15.01.2016 15:40
Tydzień temu Marcin żegnał się z obecną (tak, przynajmniej w moim kodzie pocztowym) generacją, zastanawiając się, czy jeszcze kiedyś odpali gry, których nie dał rady skończyć. Ja nie mam tego dylematu. W planach na święta, jak w każdym roku od swojej premiery, widnieje Skyrim, właśnie zacząłem trzecie podejście do Wiedźmina 2 (o dziwo, tym razem mi się podoba). Szybkie zerknięcie na półkę z grami ujawnia, że jest tam nie tylko masa nieukończonych gier, ale i takich, które regularnie odpalam choćby na kwadrans, dwa, godzinkę.
Gdy obok telewizora spocznie PlayStation 4, ochota na powrót do jednej z misji Ace Combat: Assault Horizon na pewno mi nie przejdzie (TEN SOUNDTRACK!). Szybki wyścig ze znajomymi? Nie ma sprawy - jest tak bardzo niedoceniony Blur. Nic nie stanie mi także na przeszkodzie, by wreszcie wrócić do tuneli moskiewskiego metra w Last Light i przejść je w trybie Stalker. To tylko namiastka planów, które rodzą się w mojej głowie, gdy czytam pierwsze z brzegu tytuły.
Prognoza na grudzień? Smoków tradycyjnie nie zabraknie
Kiedy je zrealizuję? Kiedy będę chciał - o to właśnie chodzi. Multitasking mam opanowany do perfekcji i nie mam problemu z żonglerką płytami, byle tylko zaspokoić przelotny głód powtórzenia momentu, który jakaś - wcale niekoniecznie genialna - gra wyryła mi w pamięci. Robię to codziennie.
To słodko-gorzkie uczucie. Naprawdę chciałbym, żeby nowa generacja powalała na kolana i sprawiała, że na gry z poprzedniej trudno będzie patrzeć, ale jeśli to kiedykolwiek się wydarzy, to na pewno nieprędko. Tym razem nie ma mowy o równoległym do wymiany konsol przesiadaniu się na nowe telewizory i przecieraniu oczu ze zdumienia. Po skoku w wysoką rozdzielczość wszelkie klasyki z PS2 czy pierwszego PlayStation bezpowrotnie wylądowały u mnie w szufladce ze wspomnieniami. Nie umiałem już na nie patrzeć, nie potrafiłem w nie grać. Żeby było śmieszniej, jeszcze kilka lat temu kupiłem okazyjnie odchudzoną peesdwójkę z całkiem bogatą biblioteką tytułów. Miałem mocne postanowienie spędzenia kilku dni na przypominaniu sobie tych wielkich hitów. Nie dałem rady i oddałem całość znajomemu.
Tak, akurat tę generację mam już dawno za sobą
Nie pomagają tu nawet remaki w HD, tłuczone bez ambicji i uwydatniające tylko, jak bardzo dawni znajomi się postarzeli. Podbita rozdzielczość nie zostawia już wiele pola do manewrowania wyobraźni, która dawno temu uzupełniała braki.
Teraz nic takiego nie będzie mieć miejsca. Herosi PS2 umarli, a próby wyciągania ich z grobu w większości uważam za niesmaczne. Bohaterowie PS3 i Xboksa 360 może usuną się nieco w cień, ale będą w zasięgu.
Trzymanie obu konsol obok telewizora traci oczywiście sens, bo zacięta rywalizacja na tytuły na wyłączność już im nie grozi, ale przynajmniej jedno z urządzeń nie ruszy się u mnie ze swojego miejsca jeszcze przez długie miesiące. Na PS4 nie zagram przecież w nową Castlevanię czy Dark Souls 2. Jest też więcej niż pewne, że cyfrowa dystrybucja urodzi jeszcze kilka perełek.
Z kolei na nextgenowym horyzoncie widzę póki co ledwie majaczące gdzieś w oddali potencjalne hity. Martwić się o czas będę, gdy kalendarz się od nich zaroi. Przede wszystkim będę martwił się jednak o własny portfel, bo ceny gier na PS4 czy Xboksa One pachną absurdem i absolutnym oderwaniem od rzeczywistości. Powoli godzę się z myślą, że koniec z kupowaniem średniaków, w których jednak dostrzegłem coś dla mnie. W obecnej generacji starałem się trzymać zasady niewydawania na grę więcej niż 200 złotych. Czasem się udawało, czasem nie.
Po polskiej premierze 360 gry też nie były tanie. Nie pytajcie, o czym wtedy myślałem.
Na PS4 podniosę maksimum do 229 złotych, co oznacza, że pożegnam się także z kupowaniem ich na premierze. Zatrzymując 360 lub PS3 wiem przynajmniej, że nie będę musiał narzekać wtedy, że nie mam w co grać.
No i tak szczerze mówiąc miałbym chyba wyrzuty sumienia sprzedając komuś swoje sprzęty. Pracowały ze mną ramię w ramię, bez marudzenia łykając sporo fatalnych gier, w które nie gra nikt oprócz recenzentów. Mają powstałe w boju blizny i najpewniej objawy typowe dla biernych palaczy. Idę o zakład, że u kogoś innego prędko wyzionęłyby elektronicznego ducha. Zasłużyły sobie na emeryturę i łyknięcie od czasu do czasu nowego krążka z grą czy chociażby filmem.
Maciej Kowalik
"Headshot" to nieregularny cykl komentarzy redakcyjnych, w których subiektywnie odnosimy się do najbardziej aktualnych tematów.